Testament Kajetana hrabiego Kickiego

Już dość długo chodził za mną ten temat. Wciąż coś mi nie pasowało. I nadal nie pasuje. Sobieszyn tak wiele Kajetanowi Kickiemu zawdzięcza ale czy Kajetan Kicki chciał obdarować akurat Sobieszyn? Z dokumentów wynika, że nie. Testament spisany 9 maja 1878 roku raz tylko wymienia nazwę tej wsi. I to po dość szczegółowym opisie kościoła, który z woli testatora miał być wzniesiony w Orłowie Murowanym.

Ponieważ życzeniem jest mojem, ażeby zwłoki moje do tego kościoła przeniesione ostatecznie zostały, przeto podziemie onegoż, powinno być stosownie urządzone, naprzykład na wzór kaplicy pogrzebowej, wystawionej przez siostrę moją, w dobrach Sobieszynie, w guberni Siedleckiej, na teraz powiecie Garwolińskim.

Kajetan Jan Kanty hr. Kicki miał dwie siostry i dwóch braci. Sam urodził się w roku 1803. Rodzice: August Kicki herbu Gozdawa i Marianna z Kowalkowskich Kicka.

  • Najstarsza siostra – Zofia urodziła się w 1780 roku. Przeżyła całe swoje rodzeństwo. Była od ok. 1810 r. żoną Pawła Wincentego Cieszkowskiego z którym miała syna – Augusta.
  • Drugi z kolei potomek Augusta i Marianny to urodzony w 1796 roku Franciszek. Pojął on w 1815 roku za żonę Marię Rzeczycką z którą miał córkę – Ernestynę. Zmarł w 1827 roku.
  • Kolejny brat – Aleksander – urodził się ok. 1800 roku. Zmarł bezdzietnie w roku 1878.
  • Siostra – Gabriela – urodziła się przed rokiem 1803. Pozostawała do śmierci w stanie panieńskim. Zmarła prawdopodobnie w roku 1876.
  • Kajetan Jan Kanty Kicki był najmłodszym z rodzeństwa. Urodził się 19 X 1803 roku we Lwowie. Za żonę pojął Marię Franciszkę Maszkowską. Zmarł 22 czerwca 1878 roku w Warszawie. Jego żona – Maria Franciszka – zmarła 12 września 1885 roku. Byli bezdzietni.
  • Kajetan Kicki należał do Towarzystwa Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych. Organizacja to powstała w roku 1872. Istniała nieprzerwanie do wybuchu II wojny światowej. W roku 1922 zmieniła nazwę na Warszawskie Towarzystwo Patronatu nad Nieletnimi. Głównym celem było zapobieganie osadzaniu skazanych nieletnich razem z dorosłymi. W roku 1873 Towarzystwo weszło w posiadanie terenów w powiecie skierniewickim w pobliży wsi Studzieniec. W 1876 otwarło pierwszy ośrodek wzorowany na francuskiej kolonii dla nieletnich w Mettray. Działalność Towarzystwa była szeroko nagłaśniana i należało do niego wielu przedstawicieli inteligencji, właścicieli ziemskich oraz przemysłowców. Placówka w Studzieńcu realizowała nowoczesny na owe czasy program resocjalizacji młodocianych. Był to pierwszy zakład poprawczy na terenie Kongresówki. Te informacje może pomogą zrozumieć postanowienia dotyczące majątku Kajetana Kickiego zawarte w jego testamencie. Testamencie opublikowanym w prasie w lipcu 1878 roku i wzbudzającym sensację. Oto jego pierwszy akapit:

    Mocno przekonany o tem, że jedynie tylko dążność ku bezwzględnemu dobru, Bogu przedewszystkiem podobać się może, że przykład życia Chrystusa Pana niemylnie nam to wskazuje, że w tym duchu zarządzone postępowanie, jest obowiązkiem każdego człowieka, a tem bardziej powinnością u kresu życia stojącego, aby się stać mogło zarówno czynem wdzięczności, przynależnej Bogu, za otrzymane w ciągu życia dobrodziejstwa, jak również aby zdołało wyjednać przebaczenie za popełnione przekroczenia, pozyskać przeto większe miłosierdzie Boskie i przebaczenie za to wszystko, w czem przeciw woli Boskiej postąpić się mogło. Nie mając żadnych ścieśniać mogących tę ostatnią wolę moją, nie posiadam bowiem potomstwa. Rodzeństwo moje jest starsze wiekiem odemnie. Brat mój w stanie zdrowia nie dozwalającym mu zajęcia się osobiście zarządzaniem majątków. Siostra moja o wiele starsza, która jednak, gdyby tego zażądać miała, może użyć dożywocia majątków ziemskich. Dalsi zaś moi krewni są to ludzie zamożni, którzy nie potrzebują zwiększenia majątkowego, użyliby go niemylnie na cele czysto światowe, potoczne, mało może tym przybytkiem zadowoleni, pozbawili by mnie możności działania w sposób zamiarom Boskim najodpowiedniej zadosyć mogący. Zapisuję zatem cały mój majątek po mnie pozostały, z zastrzeżeniami poniżej wymienionemi Instytucyi przez Rząd zatwierdzonej, tak zwanego Towarzystwa Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych. Instytucya ta bowiem mając na celu dobro przyszłości, najwięcej an teraz podobną być może, naturą swego utworu, do podążania ku bezwzględnemu dobru, do którego to celu skutecznie przyczynić się pragnę, tak przykładem, jak również i czynem. Domniemane sumienie osób w tej Instytucyi przewodniczących, oparte na dążności czysto filantropijnej, nie powinno zawieść całą swą nadzieję w nich pokładającego a żądającego jedynie tylko opieki, w całej pełni wykonywanej nad dopełnieniem wszelkich zastrzeżeń tu przywiedzionych, zanim nadwyżka dochodów z majątku pozwoli do założenia, jednej z osad pomienionej Instytucyi, której potrzeba istnienia nie może być tak nagłą, jako dla Instytucyi, już tak silną opiekę po sobie posiadającej, i do rozwoju pożądanego, i bez tej natychmiastowej pomocy, dostąpić mogącej.

    Kajetan Kicki przekazał więc praktycznie cały majątek w ręce ludzi do których miał całkowite zaufanie i wierzył w ich bezinteresowność. Miał też swoje plany edukacyjne. I chciał by je realizowano w majątku orłowskim. Kościół z dość szczegółowym opisem jak i uposażenie duchownego sprawującego nad świątynią opiekę oraz pewne cechy jego charakteru. Testator wyznaczał ilość mszy za duszę jego i jego bliskich. Szczególnie ciekawy wydaje się przy tym zapis mówiący o mszy odprawianej raz do roku:

    Raz jednak do roku odprawiane być powinno solenne nabożeństwo, za dusze wszystkich, którzy tylko nań przybyć zechcą, a po ukończeniu onegoż, przyjęciu przybyłych stosownym obiadem w pałacu, mniej zaś ukształconych chociażby pod rozbitym na ten cel namiotem, przyczem mocne trunki, ile możności unikane być powinne.

    Sam pałac miał pełnić rolę muzeum. Na przeciw niego miał zaś powstać budynek pełniący rolę dzisiejszych Domów Kultury. Zajęcia w nim organizowane miały na celu edukację dorosłych mieszkańców majątku orłowskiego. Dla dzieci miała powstać ochronka, szkoła elementarna i zakład agronomiczny. Te dwie ostatnie placówki miały poza wiedzą ogólną przekazywać wiadomości potrzebne w zarządzaniu gospodarstwem – uprawą ziemi, hodowlą zwierząt jak i gospodarką leśną. Kajetan Kicki dostrzegał zagrożenie jakie niesie wycinanie lasów. A było ogromne zapotrzebowanie na drewno opałowe wynikające z powszechnego stosowania maszyn parowych. Dwukrotnie w testamencie pojawia się też wzmianka o walce z wadą narodową – „nieocenienia pożytku dokładności”.

    Z realizacji planów edukacyjnych po myśli Kajetana Kickiego prawdopodobnie nic by nie wyszło gdyby nie Rada Zarządzająca majątkiem zmarłego. W obliczu braku zgody a może i zakazu uruchomienia zakładu agronomicznego w guberni chełmskiej Rada podjęła decyzję przeniesienia się z planami do guberni siedleckiej. Zdawano sobie już sprawę, że na przeszkodzie stoją interesy polityki narodowościowej prowadzonej przez rząd carski. Gubernia chełmska jako częściowo zamieszkała przez ludność ukraińską – uznawaną przez władze carskie za ludność rosyjską – była tam chroniona przed polonizacją. A w szkole rolniczej Kickiego dostrzegano właśnie takie zagrożenie. Gubernia siedlecka nie zmagała się z problemami etnicznymi. Tu zgodę na budowę szkoły uzyskano bez większych problemów. Tylko jak napisałem wyżej testament Kickiego nic o Sobieszynie nie mówił. Przynajmniej ten zapisany 9 maja 1878 roku. Mówił za to o bracie, którego stan zdrowia nie pozwalał na zarządzanie majątkiem. Brat ten do 1876 roku był współwłaścicielem dóbr w Sobieszynie. Zmarł jednak wkrótce po napisaniu przez Kajetana testamentu. Spadkobiercą mieszkającego w Sobieszynie Augusta był Kajetan. Majątek testatora w ostatnich miesiącach jego życia się powiększył. Ostatnią wolę musiał więc Kajetan Kicki uzupełnić o nowe zapisy. Zrobił to 21 czerwca – dzień przed śmiercią. Najważniejsze zapisy dotyczące Sobieszyna, które się teraz pojawiły to:

    Dodatkowe moje rozporządzenia są następujące:
    1-o. że włączam do ogólnego zapisu dobra Sobieszyn z przyległościami…
    (…)
    13-o. Nadto stanowię aby do kaplicy w Sobieszynie na tak zwanej „górze Modrzewjowej” były dobudowane nawy. Na co materiał przeznaczam z miejscowego majątku, a na zapłatę robotnikom przeznaczam cztery tysiące (4.000) złotych reńskich. Moim albowiem jest życzeniem, aby kaplica zamienioną była na kościół parafialny z przeniesieniem parafii z Drążgowa do miejsca wspomnianego, oraz przyłączenia do tejże parafii folwarku i wsi Blizocin, jako jeden z Sobieszynem stanowiący majątek.

    Majątek w Sobieszynie był dożywotnią własnością Marii Franciszki Kickiej. W roku 1878 w miejscu dzisiejszego kościoła stała kaplica grobowa wzniesiona przez Gabrielę Kicką. W niej zapewne została ona pochowana wraz z bratem – Aleksandrem. Kajetan Kicki jak widać wyżej zlecił rozbudowę kaplicy do kościoła ale pod warunkiem przeniesienia siedziby parafii z Drążgowa do Sobieszyna. Projekt kościoła przygotował Paweł Wójcicki. Prace budowlane rozpoczęto w roku 1883 – jeszcze za życia wdowy po Kajetanie Kickim. Prace można było rozpocząć gdy pewne już było przeniesienie siedziby parafii. Jak w wielu miejscach w internecie napisano (zapewne powielając wciąż to samo źródło):

    Tu, w latach 1883-1886, staraniem ks. Feliksa Majewskiego, kosztem hrabiego Kajetana Kickiego, wybudowano na Modrzewiowej Górze nowy, murowany kościół parafialny pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego.

    Kim był ks. Feliks Majewski? Czy był proboszczem w Drążgowie? W roku 1892 w Sobieszynie kto inny jest proboszczem. Za to do 1906 Feliks Majewski był proboszczem w Krasnymstawie. Czy to ta sama osoba? Czy to on jest autorem książki zatytułowanej „Wizyta Pasterska Jego Excellencyi Ks. Franciszka Jaczewskiego Biskupa lubelskiego” opisującej wizytacje biskupa Jaczewskiego w 22 parafiach dekanatów: krasnostawskiego, zamojskiego, janowskiego, biłgorajskiego, tomaszowskiego i hrubieszowskiego w 1906 roku?

    Skąd te pytania? Przeniesienie siedziby parafii nie jest chyba czymś łatwym do przeprowadzenia. I to w czasie gdy nie można było liczyć na współpracę władz carskich. Sprawę więc musiano prowadzić jednocześnie w Watykanie i w Petersburgu. Czy to ks. Feliks Majewski zabiegał o zgodę w Rzymie? Czy może wszystko było dziełem Rady Zarządzającej legatem Kickiego? I czy jakąś rolę w tym wszystkim spełniła wdowa po Kajetanie Kickim? Wiadomo, że dopiero po jej śmierci Rada Zarządzająca rozpoczęła inwestycje w dobrach sobieszyńskich. Budowę kościoła ukończono w roku 1886. W tym samym roku przeniesiono siedzibę parafii i konsekrowano nową świątynię.

    Kościół w Sobieszynie

    Dalsze działania podejmowane przez Radę Zarządzającą odbiegają od testamentu. Wkrótce po śmierci Marii Franciszki realizuje Rada projekt o którym testator nie wspominał. Powstaje Stacja Doświadczalna w Sobieszynie. Ta jednostka badawcza na pewno wpisywała się w projekty Kajetana Kickiego ale nie on ją wymyślił.

    Stacja Doświadczalna

    Stacja rozpoczęła działalność w 1886 roku pod kierownictwem Teofila Cichockiego – puławskiego profesora.
    Pozostawał wciąż niezrealizowany projekt budowy szkoły. Jak zapisał Kajetan Kicki w testamencie:

    …budowla szkoły powinna być murowana, obszerność jej i na pomnożenie się ludności wyrachowana, piękna i ozdobną strukturą odznaczająca się przez odpowiednio kompetentnego znawcę projektowania, a w niej kiedy już do użytku oddaną zostanie, największa czystość i porządek zachowane.

    Zaprojektował szkołę warszawski architekt Nieniewski. W 1893 roku projekt zatwierdzono i rozpoczęto budowę.

    Szkoła w Brzozowej

    Ponieważ nie można jej było wznieść na wzgórzu wskazanym w testamencie w pobliżu Orłowa Murowanego, wyszukano wzgórze w pobliżu Sobieszyna. Nazywa się ono Brzozowa. Poza tym, że nie jest w miejscowości wyznaczonej na budowę szkoły, spełniało ono wszystkie warunki stawiane przez testatora. I spełnia nadal, choć szkoła jest już coraz mniej rolnicza. Działa od 1896 roku. A cały zespół szkolno-parkowy jest wpisany do rejestru zabytków co niestety nie jest równoznaczne z jego konserwacją.

    Realia polityczne sprawiły, że realizacja zapisów Kajetana Kickiego nie była możliwa w owym czasie. Generalnie jednak starano się choć w przybliżeniu testament zrealizować. Nie wiem ile z tego zrealizowano w samych Orłowach – Murowanym i Drewnianym. Ale może w tym roku pojadę tam wreszcie zobaczyć to na własne oczy.

    A co mi wciąż nie pasuje w tym wszystkim? Ano nie pasuje mi rola jaką przypisuje się w Sobieszynie samemu Kajetanowi Kickiemu. To za jego pieniądze realizowano budowę kościoła, szkoły i stacji doświadczalnej. Ale te dwie ostatnie inwestycje odbiegają od testamentu. Dodatkowo sam Kajetan Kicki nigdy jako właściciel majątku w Sobieszynie w nim nie był. Miał już 75 lat. Przeczuwał zbliżającą się śmierć. Planował przyszłość majątku orłowskiego. Panem w Sobieszynie może nie był nawet 2 miesiące. Może to są tylko nieistotne szczegóły zmieniające rzeczywistą historię w legendę? Lubimy legendy :)

    ŻOB i ŻZW oraz lata zmonopolizowanej historii

    Oglądając wczoraj zdjęcia pomnika wystawionego w miejscu bunkra dowódców Żydowskiej Organizacji Bojowej i czytając nazwiska tam utrwalone odczułem, że czegoś tu brakuje. Nie chodzi o piękną historię Marka Edelmana czy Icchaka Cukiermana. Pamiętam jak Marek Edelman wspominał, że on, bundowiec współpracował z syjonistą. Zachowane materiały z okresu międzywojennego już dawno ułożyły mi się w obraz antagonizmu dzielącego czy łączącego w nienawiści oba te środowiska. Nawet czasami na śmierć i życie. Cała historia Bundu dotąd wydaje mi się zapomniana – nawet słownik w przeglądarce internetowej nie zna słowa „bundowiec”. Ale coś mi w tym umknęło. Te same materiały archiwalne mówią o antagonizmach wewnątrz samego syjonizmu. Antagonizmach ideologicznych. Idea budowy Państwa Żydowskiego napotykała na opór pytania: Jakie to państwo ma być? Dwóch wymienionych wyżej ludzi połączyła chęć walki z hitlerowcami dążącymi do eksterminacji narodu. Obaj byli ideowo na lewicy. ŻOB współpracował z Gwardią i później Armią Ludową. Nie było tu miejsca na kontakty z ZWZ czy AK. Taka historia pasuje do PRL. A mi coś nadal nie pasuje.

    Źródła związane z odrzucaną przez lata historią wspominają o pomocy dla Bojowników Getta. Dlaczego sami Bojownicy na ten temat powiedzieli niewiele lub nic? Czy wyjaśnieniem może być to, że ta pomoc nie trafiała tu bezpośrednio? Że była jeszcze jakaś organizacja pośrednicząca? Np Żydowski Związek Wojskowy? Ta organizacja nie pasowała do linii partii. Łączona z Rewizjonistami Żabotyńskiego, przedwojennym Wojskiem Polskim i ze Związkiem Walki Zbrojnej oraz z Organizacją Wojskową – Korpusem Bezpieczeństwa nie mogła trafić na karty historii. Wspominał jednak o jej istnieniu Bernard Ber Mark – nazwa więc została zapisana, utrwalona. Szukając więcej informacji trafiłem poza Wikipedią na artykuły na portalu prawicy i stronie Tygodnika Powszechnego poświęcone książce Marka Apfelbauma „Dwa sztandary. Rzecz o powstaniu w getcie warszawskim”. Nie znam tej pozycji ale zarzuca się Markowi Apfelbaumowi, że pełnymi garściami korzystał z książki Tadeusza Bednarczyka. Tą akurat znam choć czytałem ją lata temu. Sięgnąłem do niej ponownie.

    Tadeuszowi Bednarczykowi zarzuca się niewiarygodność. Na terenie getta warszawskiego pojawiał się jako pracownik Urzędu Skarbowego, może dlatego posądza się go nawet o kolaborację z okupantem. Nie chcę tu wchodzić w polemiki. Te oskarżenia o współpracę z okupantem nie znajdują potwierdzenia w faktach. Odczytywanie książki T. Bednarczyka „Życie codzienne warszawskiego getta. Warszawskie getto i ludzie (1939 – 1945 i dalej)” wymaga bardzo krytycznego podejścia do podawanych informacji. Jej odrzucenie pozbawia nas wielu informacji. Już we wstępie swojej pracy autor daje nieświadomie „wytyczne” jak czytać jego opracowanie. Tak przynajmniej ja to odebrałem przystępując do lektury. Występuje przeciwko kłamstwom o polskim antysemityzmie. Nawet stawia się w jednym szeregu z Mieczysławem Moczarem, który też krytykował rozpowszechnianie takich informacji. Jasne więc, że dalsza lektura w ocenie i przytaczaniu przykładów będzie nieobiektywna. Nie dlatego, że stanął po stronie towarzysza „Mietka”. Tylko dlatego, że głęboko wierzy, że są to kłamstwa. W opracowaniu historycznym na wiarę nie ma miejsca.

    W rozdziale pierwszym swojej książki T. Bednarczyk daje nam kolejne wskazówki. Już sam jego tytuł „Dlaczego interesowałem się kwestią żydowską w Polsce? Zdaje się wiele mówić. Ale pojęcie „kwestia żydowska” choć dziś ma antysemicką konotację przed II wojną światową, przed holocaustem, jeszcze tak jednoznacznie jej nie miało. Autor zaś swoje poglądy kształtował jeszcze przed wojną.

    Od lat najmłodszych stykałem się z dziećmi żydowskimi. Byli to moi sąsiedzi i towarzysze zabaw dziecięcych. Przyjaźniłem się z dziećmi takich żydowskich rodzin jak: Lipszyce, Wachtlowie z Warszawy, czy Diamandowie z Falenicy. Później przyszły studenckie i męskie przyjaźnie z Tadkiem Makowerem, Adamem Zabirsztajnem i innymi, przyjaźnie męsko-damskie płynące z życia towarzyskiego.

    Zaraz po tym akapicie następuje opis tego jak łatwo autor uległ agitacji antysemickiej. Jak wchłaniał wiedzę przesiąkniętą rasizmem od autorytetów naukowych oraz z broszur i książek. Młody człowiek przyjął na wiarę to co głoszono. Z jakim zdziwieniem czytałem, że Żydzi doprowadzili do wybuchu powstania Chmielnickiego. Oskarżenie równe dobre jak te propagowane w wieku XIX przez producentów wódki, że Żydzi rozpijają chłopów sprzedając wódkę. Całkowity brak krytyki w akceptacji informacji zasłyszanych i przeczytanych, a pasujących do tego co nazywamy antysemityzmem.

    Staje się oczywiste, że z informacji podawanych przez T. Bednarczyka należy odrzucać wiadomości przez niego zasłyszane oraz jego oceny. Pozostają informacje z którymi stykał się bezpośrednio, a tych jest niemało. Warto przytoczyć notkę biograficzną o Tadeuszu Bednarczyku, w której raczej trudno o przekłamania:

    Tadeusz Bednarczyk – (ppłk WP), urodził się w roku 1913 w Warszawie w katolickiej rodzinie rzemieślniczej, ukończył studia ekonomiczne (SGH) i rozpoczął pracę jako urzędnik skarbowy w dzielnicy żydowskiej.
    W styczniu 1940 zostaje w komendzie Gł. OW (Organizacji Wojskowej, powołanej jeszcze we wrześniu 39 na rozkaz gen. Sikorskiego) kierownikiem Wydziału ds. Mniejszości Narodowej i Pomocy Żydom. Współpracuje z prezesem gminy żydowskiej inż. Adamem Czerniakowem. Na wniosek Bednarczyka OW i CKON (centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych) koordynują swoją pomoc niesioną gettu, a potem ukrywającym się Żydom, był pełnomocnikiem obydwu tych organizacji i AK. Na stanowisku tym zatwierdził go gen. Grot-Rowecki. Z racji funkcji konspiracyjnej miał dokładną orientację w akcji pomocy gettu tak ekonomicznej, jak i wojskowej. Był inicjatorem powstania pierwszych zorganizowanych, zbrojnych ognisk oporu w getcie, ma osobisty udział w powstaniu Żydowskiego Związku Wojskowego, mającego ogromne zasługi w walce z Niemcami i niszczeniu niemieckiej siatki konfidentów i kolaborantów.
    Pracę wewnątrz getta umożliwiała mu stała przepustka pracownika Urzędów Skarbowych. Bednarczyk jest jedynym żyjącym Polakiem, który był w getcie codziennie aż do 18 kwietnia 1943 r. Ostatni raz był tam nocą z 30 kwietnia na 1 maja 43 dostarczając amunicję walczącym powstańcom.

    Nie wiem kto jest autorem tej notki biograficznej. Brakuje tu informacji o przyznanych T. Bednarczykowi podczas wojny odznaczeniach. Oraz o jego powojennej współpracy z SB. Rozpracowywał m.in. dyrektora ŻIH Bernarda Ber Marka (w swojej pracy pisze o B. Marku co najmniej niepochlebnie i prawdopodobnie podaje nieprawdziwe informacje o jego wykształceniu) oraz w latach 80-tych środowisko Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Na koniec przystąpił do Samoobrony RP – znanej kiedyś partii populistów wyrażającej sprzeciw (nie ważne przeciw czemu).

    Wszystkie powyższe informacje tworzą szum z którego należy dopiero wyłowić informacje istotne. Do tematu jeszcze powrócę w przyszłości.

    Lewica syjonistyczna w międzywojennych Puławach

    Lewica ale ta bliska komunistom. Reprezentowali ją sympatycy Poalej-Syjon Lewicy. W Puławach, jak i w kilku innych miejscowościach powiatu puławskiego, nie było komórki tej partii. Działalność prowadzono na forum stowarzyszeń w całości opanowanych i zakładanych przez sympatyków partii.

    Pierwsze było Towarzystwo Kursów Wieczorowych

    W filiach Towarzystwa Kursów Wieczorowych na terenie powiatu, przeprowadzana jest nauka żargonu, hebrajskiego, geografii, historii, a następnie prowadzone są pogadanki, gdzie poruszane są kwestie narodowościowe, zagadnienia ekonomiczne i klasowe, emigracja i ograniczenie jej w krajach Europy i Ameryki, kolonizacja Palestyny i odbudowa tejże.

    Powyższy opis działalności Towarzystwa napisał starosta puławski w 1925 roku. W innym miejscu podał 22 XII 1924 r. jako datę legalizacji puławskiego oddziału Towarzystwa. Legalizacji – ponieważ Towarzystwo w Puławach działało już wcześniej. W 1922 roku było już całkowicie pod kontrolą członków Poalej Syjon Lewicy, którzy uznali za niecelowe tworzenie oddziału partii. Całą działalność partyjną prowadzili w następnych latach w ramach oddziału Towarzystwa.

    Charakterystyka działalności sporządzona w 1932 roku, autorstwa starosty puławskiego:

    Urządzanie pogadanek i odczytów w lokalach zamkniętych oraz utrzymywanie lokali T.K.W. i bibliotek dla członków. Członkowie T.K.W., będący równocześnie sympatykami P.S. Lewicy prawie codziennie uczęszczają wieczorami do lokali oddziałów na czytanie gazet i książek oraz na gry towarzyskie, gdzie w potocznych rozmowach są omawiane tematy polityczne. Pozatem odczyty urządzane przez oddziały T.K.W. często są referatami zagadnień politycznych. Oddziały T.K.W. skupiają wyłącznie robotniczą młodzież żydowską o radykalnych zapatrywaniach społecznych i politycznych, którą ogół starszej ludności żydowskiej utożsamia z komunistami i odmawia ich poparcia.

    Rok wcześniej starosta informował, że oddziały Towarzystwa Kursów Wieczorowych w powiecie puławskim są najliczniejszymi organizacjami na terenie powiatu. Należała do nich „impulsywna” młodzież żydowska obu płci. Towarzystwo działało w miastach: Puławy i Kazimierz Dolny oraz w osadach: Końskowola, Kurów i Markuszów. Wszystkie te oddziały podlegały bezpośrednio centrali w Warszawie. Osłabienie pracy centrali w 1933 roku wpłynęło na spadek aktywności oddziałów i ostatecznie doprowadziła do ich likwidacji z końcem roku 1933. Ale już w 1931 roku Towarzystwo odczuwało ogólne pogorszenie sytuacji gospodarczej w Polsce – członkowie zalegali z wpłatami składek. Lokal Towarzystwa przy ulicy Japońskiej 1 w Puławach, należący do Nuchyma Wajsfelda w 1933 roku był już nie opłacany przez Towarzystwo od roku. Z powodu tych zaległości właściciel budynku zajął szafę z biblioteką oddziału Towarzystwa. Majątek Towarzystwa w momencie likwidacji składał się ze stołu z aktami oraz wspomnianej wyżej szafy z książkami.

    W roku 1932 oddział Towarzystwa w Puławach liczył 33 członków. Zarząd tworzyli:

  • Abram Szniterman – przewodniczący, 33 lata, członek Poalej Sjon Lewicy
  • Zysia Rozenman – zastępca przewodniczącego, 24 lata, członek Poalej Sjon Lewicy
  • Moszek Rozmaryn – sekretarz, 23 lata, członek Poalej Sjon Lewicy
  • Moszek Feldberf – skarbnik, 25 lat, członek Poalej Sjon Lewicy
  • Moszek Kartman – członek zarządu, lat 33, członek Poalej Sjon Lewicy
  • Inni aktywni członkowie to:

  • Jakier Najmark – malarz pokojowy w Puławach
  • Szyja Tarcic – handlarz w Puławach
  • Srul Szajdenfisz – szewc w Puławach
  • Znana jest też grupa członków Towarzystwa tworząca w 1927 roku zarząd Związku Zawodowego Robotników Drukarskich:

  • Giwercman Aron – przewodniczący
  • Kartman (Moszek?) – zastępca przewodniczącego
  • Melman Mojżesz – sekretarz
  • Kwater Mojżesz – skarbnik
  • Roter Hersz – członek bez funkcji
  • Po likwidacji oddziału Towarzystwa Kursów Wieczorowych w Puławach (co było konsekwencją likwidacji jego centrali w Warszawie) w Puławach i w Końskowoli przystąpiono do tworzenia oddziałów Towarzystwa Przyjaciół Pracującej Palestyny, które przejęły majątek lokalnych oddziałów TKW.

    Spadkobiercą Towarzystwa Kursów Wieczorowych było Towarzystwo Przyjaciół Pracującej Palestyny

    11 VII 1934 r. do starostów powiatowych w województwie lubelskim wysłano pismo następującej treści:

    Wobec uprawomocnienia się decyzji z dnia 4 XI 1933 r. rozwiązującej stowarzyszenie p.n. „Towarzystwo Kursów Wieczorowych dla Robotników w Warszawie” Komisariat Rządu m.st. Warszawy zarządził likwidację wspomnianego stowarzyszenia.
    Po przeprowadzeniu likwidacji pozostały majątek należy przekazać „Towarzystwu Przyjaciół Pracującej Palestyny”, względnie innemu stowarzyszeniu o pokrewnych zadaniach.

    W Puławach organizowaniem oddziału Towarzystwa Przyjaciół Pracującej Palestyny w styczniu 1934 r. zajmowali się najaktywniejsi członkowie likwidowanego Towarzystwa Kursów Wieczorowych na czele z Jakierem Najmarkiem. Skład zarządu nowego oddziału Towarzystwa przedstawiał się następująco:

  • Jakier Najmark – lat 28 – przewodniczący
  • Chemja Tajch – lat 23 – skarbnik
  • Chaim Goldberg – lat 24 – sekretarz
  • Ogólna liczba członków – 20.

    W kwietniu 1935 roku doszło do wystąpienia z Towarzystwa 5 jego członków z przyczyn politycznych (rozłam w Poalej Syjon Lewicy). Na czele występujących stał Jakier Najmark. Skłonny był – jak sam powiedział – wstąpić do puławskiego oddziału Hitachdut.

    1 II 1936 r. dokonano wyboru nowego zarządu:

  • przewodniczący – Feldberg Szulim – lat 28 – stolarz;
  • zastępca przewodniczącego – Kaufman Majer – lat 25 – szlamiarz;
  • skarbnik – Rozenman Zysia – lat 29 – szewc;
  • sekretarz – Tajch Chemja – lat 24 – szewc;
  • członek zarządu – Kuperblum Fajwel – lat 32 – handlarz.
  • Oddział nadal liczył 20 członków.

    Z zachowanych w Archiwum Państwowym w Lublinie raportów starosty wynika, że Towarzystwo najczęściej organizowało zabawy taneczne i spotkania literackie. 31 VII 1938 roku członkowie Towarzystwa zorganizowali zebranie poświęcone wypadkom w Palestynie. W obecności ok. 150 osób Jakier Najmark i Szyja Tarcic potępili terroryzm Irgunu w Palestynie.

    Pod silnymi wpływami TPPP znajdowało się powołane do życia przez jego członków Stowarzyszenie „Oświata”

    Fragment statutu Towarzystwa „Oświata”:

    I. Nazwa, siedziba i teren działalności.
    & 1 Towarzystwo nosi nazwę „Oświata”.
    & 2 Siedzibą Towarzystwa jest Warszawa, terenem działalności Towarzystwa jest Rzeczpospolita Polska (za zachowaniem miejscowych przepisów o stowarzyszeniach)
    II. Cel i sposoby działania.
    & 3 Celem Towarzystwa jest szerzenie oświaty, kształcenie dzieci żydowskich, rozwój szkolnictwa żydowskiego, pomoc szkołom, ochronkom, kursom i t.p.
    & 4 Z zachowaniem obowiązujących praw i przepisów Towarzystwo dla realizowania powyższych celów, zakłada szkoły i ochronki dziecięce, kolonie letnie, kursy, biblioteki, czytelnie i t.d.

    Oddział w Puławach powstał w czerwcu 1934 r. W momencie zawiązania składał się z 20 członków. Wszyscy oni sympatyzowali z Poalej Syjon Lewicą.

    19 IX 1934 roku na walnym zebraniu członków wybrano zarząd. Odział liczył już 28 członków. Na zebraniu tym podjęto także decyzję o zorganizowaniu dla członków kursów dokształcających z programem nauki czytania i pisania w języku polskim i żydowskim (hebrajskim?). Tego samego dnia w lokalu Towarzystwa odbył się odczyt dr Kruka z Warszawy pt.: „Romain Roland a Maksym Gorki” przy udziale 46 osób.
    17 XI 1934 odczyt w lokalu zamkniętym z udziałem jedynie członków Towarzystwa (na odczyt otwarty nie wyraził zgody starosta). Przybyły z Warszawy prelegent – Tykociński – wygłosił referat pt.: „Zagadnienie produktywizacji u Żydów”. Przybyło 28 słuchaczy.
    8 XII 1934 Towarzystwo zorganizowało dla swoich członków zabawę taneczną z okazji przeniesienia się do nowej siedziby. Uczestniczyło w niej 20 osób

    9 II 1935 r. Towarzystwo w Puławach dokonało wyboru zarządu:

  • przewodniczący – Zylbernudel Pinkus Jakób, lat 23, krawiec;
  • skarbnik – Huberman Herszek, lat 25, kamasznik;
  • sekretarz – Sztajnberg Chaja, lat 22, krawcowa;
  • członek zarządu – Szyja Kacenelebogen, lat 22, szewc;
  • członek zarządu – Szymon Frydman, lat 22, szewc;
  • członek zarządu – Gimpel Grinberg, lat 24, szewc.
  • Do „Oświaty” należało w tym czasie 48 osób z Puław.

    Na tym samym zebraniu podjęto decyzję o prowadzeniu kursów dokształcających dla członków z języków: polskiego i żydowskiego oraz historii, geografii i matematyki.

    Fragment decyzji Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę z dn. 4 X 1937 r. rozwiązującej Towarzystwo „Oświata”, której odpis znajduje się w Archiwum Państwowym w Lublinie:

    motywacja
    …ponieważ działalność tego Stowarzyszenia wykracza poza normy ustalone dla działalności Stowarzyszenia i zagraża bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu.

    Starosta puławski nie musiał likwidować oddziału w Puławach.

    Oddział puławski jest nieczynny od września 1935 r. Zarząd zdekompletowany z powodu wyjazdu ostatniego przewodniczącego na stałe z Puław oraz z powodu wycofania się z pracy w Oddziale sekretarza zarządu Chaji Sztajnberg. Przewodniczący zarządu Zylbernudel Pinches i Chaja Sztajnberg byli podporą Oddziału. Z ich ustąpieniem oddział przerwał wszelką działalność i zlikwidował swój lokal.

    Oddział w Puławach został skreślony z ewidencji Stowarzyszeń już w marcu 1937 r..

    W czasie likwidacji oddziałów Towarzystwa do Puław z ministerstwa nadesłano też listę miejscowości w których istniały oddziały „Oświaty”.

      1. Łódź
      2. Działoszyn w łódzkim
      3. Pajęczno w łódzkim
      4. Radomsko
      5. Piotrków
      6. Częstochowa
      7. Puławy
      8. Kazimierz N/W.
      9. Otwock
      10. Nadarzyn
      11. Biała k/Rawy Mazowieckiej
      12. Warka
      13. Grodzisk w warszawskim.

    Na zakończenie pokusiłem się o napisanie krótkiej wzmianki biograficznej Jankiela Najmarka. Informacji mało ale choć tak może uda się zapamiętać człowieka.

    Najmark Jankiel – urodzony w roku 1905 (w monografii Towarzystwa Kursów Wieczorowych w Puławach z 1933 roku starosta podaje wiek J. Najmarka – 28 lat). Lewicowy działacz syjonistyczny, czeladnik malarza pokojowego, a w 1932 r. malarz pokojowy. Tylko w 1927 roku podano jako zawód J. Najmarka – kamasznik. Aktywnie działał w Towarzystwie Kursów Wieczorowych, a później współtworzył puławski oddział Towarzystwa Przyjaciół Pracującej Palestyny. Parokrotnie w obu stowarzyszeniach pełnił funkcję przewodniczącego. W roku 1935 na tle rozłamu wewnątrz partii Poalej-Syjon Lewicy ogłosił chęć przejścia do Hitachduth i wystąpił z TPPP. Do TPPP jednak wkrótce powrócił i kontynuował tam swoją działalność polityczną. Wg starosty puławskiego J. Najmark był bardzo pracowitym działaczem politycznym i posiadał duże wpływy wśród młodych robotników żydowskich.

    Organizacja Syjonistyczna w Puławach

    Z braku czasu ostatnio nieco zaniedbałem bloga. Ale pamiętam o nim. Dziś może coś o Organizacji Syjonistycznej. Było to stowarzyszenie skupiające zwolenników budowy państwa żydowskiego. I tak jak każdy ruch narodowy syjonizm docierał do ludzi o przeróżnych poglądach politycznych. Członkowie Organizacji Syjonistycznej działali w różnych partiach i innych organizacjach propagując idee państwowości żydowskiej i propagując język hebrajski w miejsce jidysz. Z papierów zgromadzonych w Archiwum Państwowym w Lublinie stworzyłem taki obraz Organizacji w międzywojennych Puławach:

    Rozwój organizacji syjonistycznych na terenie powiatu puławskiego można podzielić na dwa okresy. Pierwszy nastąpił w czasie okupacji austro-węgierskiej. Wtedy to idee syjonistyczne zdobyły ogromną popularność i zaczęły powstawać pierwsze organizacje zrzeszające syjonistów. Na początku lat dwudziestych nastąpił zanik wielu z tych pierwszych organizacji. W Archiwum Państwowym w Lublinie znajduje się informacja o zebraniu członków Organizacji Syjonistycznej w grudniu 1923 r. Na zebraniu tym dokonano wyboru zarządu w skład którego weszli:

  • Luksenburg Sender
  • Wizenberg Michel
  • Golwaser Josek
  • Karpel Icek-Majer
  • Hendelsman Hersz
  • Goldrajch Icek
  • Nie ma pewności czy informacja ta dotyczy Puław. Osoby wymienione jako członkowie zarządu już nie pojawiają się w późniejszych informacjach o działalności społecznej i politycznej mieszkańców miasta. Także informacja o przedstawieniu amatorskim urządzonym przez tą organizację z którego dochód przeznaczono na fundusz zapomogowy dla niezamożnej młodzieży żydowskiej nie pasuje do sposobu w jaki w okresie późniejszym organizacja ta działała na terenie miasta. Oddział partii bowiem nie angażował się bezpośrednio w działalność kulturalną. Działania polityczne i kulturalne prowadziły stowarzyszenia i partie, których kierownictwo sprawowali członkowie Organizacji Syjonistycznej.

    Na początku lat 20-tych doszło do zróżnicowania wewnętrznego w ruchu syjonistycznym, co spowodowało rozdrobnienie dotąd jednolitego ruchu. Poszczególne odłamy działały niezależnie i jedynym łącznikiem pozostawała idea budowy państwa oraz plany emigracyjne. Ogromny nacisk wszystkie organizacje syjonistyczne kładły na walkę o równouprawnienie Żydów w Polsce, działalność oświatową i kulturalną wewnątrz społeczności żydowskiej, upowszechnienie języka hebrajskiego w miejsce nazywanego przez syjonistów żargonem – jidysz. Z myślą o emigracji wszystkie organizacje dbały też o rozwój fizyczny młodzieży żydowskiej.

    W dniu 22 III 1927 roku zarejestrowano w Puławach oddział Organizacji Syjonistycznej. Zachowała się lista członków-założycieli oddziału. Starania o założenie oddziału trwały od grudnia 1926 roku. Założycielami byli:

  • Moszek Rubinsztajn – lat 31
  • Rafał Liebfeld – lat 30
  • Jozef Waldbaum – lat 32
  • Szlama Ratnowski – lat 39
  • Aron Szylemez – lat 29
  • Szmul Bajgelman – lat 30
  • Mordehe Ajzenman – lat 24
  • Icek Majer Feferman – lat 46
  • Saul Tochterman – lat 32
  • Jankiel Ratnowski – lat 42
  • Oficjalne pismo Organizacji z grudnia 1926 roku zawiera tylko 9 nazwisk założycieli. W marcu 1927 roku na zgłoszeniu sporządzonym dla starosty puławskiego jako 10 osoba pojawia się Jankiel Ratnowski.

    W roku 1929 Organizacja posiadała 32 członków. Jej przewodniczącym był Szlama Ratnowski. Trzy lata później do organizacji w Puławach należało już 87 osób (w całym powiecie 359). Działalność prowadzili głównie poprzez takie stowarzyszenia jak: „Tarbut”, „Hechaluc Pionier”, „Makabi”. W środowisku robotniczym funkcjonowała kierowana przez członków Organizacji Syjonistycznej partia „Hitachdut”. Organizacja zmierzała do opanowania całego życia społecznego ludności żydowskiej. Ciesząc się dużym poparciem społeczności żydowskiej zdobywała coraz większe wpływy w takich stowarzyszeniach jak „Linas-Hacedek”, „Gemiłes Chesed” i w związkach zawodowych (w 1932 roku jej wpływy w Związku Drobnych Kupców i Handlarzy w powiecie puławskim szacowano na 70% przy ilości członków Związku sięgającej 469 osób).

    Puławski oddział Organizacji Syjonistycznej nie działał jak partia polityczna i właściwie partią nie był. Jego członkowie reprezentowali szerokie spektrum polityczne obecne w Światowej Organizacji Syjonistycznej. Nazywano ich syjonistami ogólnymi. Poszczególni członkowie podejmowali działania mające na celu ożywienie społeczne i popularyzację syjonizmu. Decyzje dotyczące ich działań zapadały nie na zebraniach partyjnych tylko na zamkniętych spotkaniach małych grup członków Organizacji w domach prywatnych lub wynajętych lokalach.

    W zarządzie Organizacji działającym w roku 1932 największą rolę odgrywali:

  • Jankiel Ratnowski – przewodniczący
  • Szlama Ratnowski – sekretarz
  • Mojżesz Ankier – członek
  • Benjamin Loterszpil – członek
  • W kwietniu 1935 r. Jankiel Ratnowski zarejestrował liczący 19 członków oddział partii o nazwie Organizacja Ogólnych Syjonistów w Polsce zbliżony do frakcji Żabotyńskiego.

    Jak myślę warto przy okazji przybliżyć na ile się da postać Ratnowskiego.

    Ratnowski Jankiel – ur. ok. 1885 roku. Z zawodu agronom – Ukończył Instytut Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Współwłaściciel młyna w Bochotnicy. Był jednym z założycieli komitetu Organizacji Syjonistycznej w Puławach, pełnił w nim funkcję przewodniczącego. Cieszył się dużym autorytetem w Puławach i w Kazimierzu Dolnym. W Organizacji Syjonistycznej popierał skrzydło Et Libnoth. W 1935 roku zorganizował w Puławach oddział Ogólnych Syjonistów w Polsce.

    Tajemnica Kazanowa. Arytmetyczna?

    Na stronie Złe miejsca dla ślimaków opisałem mord dokonany przez Niemców w Karolinie i Kazanowie . Jednak sprawa Kazanowa wymaga wciąż wyjaśnienia. Wśród 32 zamordowanych było 16 Żydów z kazanowskiego getta. Z dostępnych informacji wynika, że Niemcy dysponowali przygotowanymi wcześniej listami osób przeznaczonych do rozstrzelania. Nie wiem czy na liście mieszkańców Kazanowa były 32 osoby. A o tylu zamordowanych się mówi. To że nie upamiętniono zamordowanych Żydów jest niestety normą. Istnieje jeden co najmniej opis wydarzeń w Kazanowie spisany przez ich uczestnika – ks. Bolesława Kasińskiego. Fragmenty można przeczytać na stronach Wirtualnego Sztetla .

    Niemcy przybyli z listą. Było na niej co najmniej 21 nazwisk. Lista powstała w celu eksterminacji osób na niej umieszczonych. 5 osób z listy sami Niemcy zabrali z miejsca egzekucji. Sołtys po egzekucji spisał nazwiska zamordowanych Polaków. Po wojnie wystawiono pomnik na którym nazwiska te umieszczono.

    Pytania:
    Dlaczego zabito Żydów?
    Dlaczego nie zapisano ich nazwisk?
    Dlaczego nawet nie wspomniano o nich na pomniku?
    Gdzie pochowano Żydów zastrzelonych w tej egzekucji?

    Kręcę się tu wokół pewnej hipotezy.
    Zdarzało się, że chcąc dokładnie wykonać rozkaz rozstrzelania Niemcy szukali zastępców dla zbiegłych skazańców. W tym wypadku posiadali listę i część osób z listy sami zabrali do Radomia. Czy Żydzi byli tu jako zastępcy dla tych wywiezionych? Na pewno nie było ich na liście. Niemcy starali się pogłębiać różnice pomiędzy Polakami i Żydami – traktowali ich różnie celowo, by nie stwarzać z nich wspólnoty, zwłaszcza w cierpieniu. W tym wypadku postąpili wręcz irracjonalnie (jeśli racjonalnym można w ogóle nazywać to co robili). Być może Żydzi stali się ofiarami arytmetyki i ich śmierć uratowała czyjeś życie? Być może reszta mieszkańców Kazanowa miała to głęboko gdzieś?

    Zastanawiało mnie też podobieństwo bram cmentarnych w Kazanowie i Siennie. Mowa oczywiście o cmentarzach żydowskich. Fakt wygnania Żydów z Kazanowa do Sienna w 1942 roku może to wyjaśnić. Najprawdopodobniej te same osoby lub ta samo organizacja postawiła te bramy w obu miejscowościach. To nie są rekonstrukcje tylko pomniki. W Kazanowie brakowało gdy tam byłem tabliczki takiej jaka jest w Siennie. Ale może ją ktoś po prostu zerwał.