powszechnie to wiadomo

Powszechnie wiadomo, że raz do roku (wg innej wersji – raz na siedem lat) Żydzi zabijają Greka i zjadają jego trzewia. Pisali o tym starożytni Grecy. A przeczytał Eugenio Zolli i przypomniał w pracy "Historia antysemityzmu". I to wcale nie są jedyne oskarżenie wysuwane wobec wyznawców judaizmu. Częstym oskarżeniem był ateizm. Związane to było z brakiem posągu boga w świątyniach żydowskich. W Egipcie czasami dodawano jednak jeden posąg jako przedstawienie boga Żydów. Był to posąg osła. By wyjaśnić dlaczego akurat osioł trzeba sięgnąć do mitologii egipskiej. Seth – zabójca Ozyrysa – w swojej najpotworniejszej postaci (miał ich wiele jak i inni egipscy bogowie) ma właśnie postać osła. Przekładając to na dzisiejsze wyobrażenia – oskarżano Żydów o oddawanie czci diabłu. Ale z Egipcjanami problem był jeszcze inny. Składanie ofiar ze zwierząt zawsze było sprawą delikatną przy tak bogatym panteonie wyposażonym w postacie zwierzęce. Zawsze ktoś mógł uznać (i zwykle uznawał), że w ofierze składa się jednego z bogów egipskich.

Te oskarżenia zawsze miały podtekst religijny. Tak było w starożytności. Tak było i w średniowieczu w Europie. Okres prześladowania chrześcijan też można tu włączyć. Chrześcijaństwo było traktowane początkowo jako herezja judaistyczna. Jednak w przypadku chrześcijan już zjadanych Greków zastąpiły zjadane dzieci i picie ich krwi (te oskarżenia powrócą ale użyte przez chrześcijan przeciwko Izraelitom). Ciekawe, że można w dziejach Europy odnaleźć okres w którym o prześladowaniach Żydów się nie mówi. Może tylko brakuje źródeł? Wydaje się jednak, że do XII wieku panuje względny pokój w stosunkach między religiami. Religiami. To ważne. Sama nazwa "antysemityzm" odnosi się bowiem do nacji semickiej. To pojęcie w tych czasach jeszcze nie istniało.

Poza tymi oskarżeniami o rodowodzie starożytnym E. Zolli wymienia też przypadki prześladowania Izraelitów. Wnioski jakie wysnuwa z tych przypadków nie dowodzą istnienia w starożytności szczególnej nienawiści do Żydów. Burzenie świątyń, wypędzenia – mają zawsze podtekst polityczny. Podobne nieszczęścia spadały na ludy wśród których żyli Żydzi. Dziel i rządź to idea znana i stosowana od dawna.

Autor nie poprzestaje na tych negatywnych opisach i zdarzeniach. Wymienia też z gruntu inne przykłady wysokiej oceny myślicieli żydowskich czy przyciągania judaizmu tak odmiennego od dość powierzchownego politeizmu antycznego. Nie zawsze jednak trafiało do przekonania politeistów to, że Żydzi nie muszą otaczać religijną czcią wizerunków cesarzy i wystarczy, że składają w ich intencji ofiary w swojej świątyni.

Nie napisałem nic o autorze tej książki. Zapoznanie się z biogramem zostawiłem sobie sam podczas lektury na koniec. Jak wspomniałem w innym poście książka nie budziła mojego zaufania. Nie tylko ze względu na wydawnictwo. W przedmowie zaznaczono, że książka napisana jest w języku już przestarzałym. To mógłbym pochwalić gdyby chodziło o zachowanie wierności oryginałowi. Jednak uporczywe używanie określenia "ariański" gdy powinno być "aryjski" skłania mnie do myśli, że to nie jest wierność przekładu. Podobnie "syjoński" zamiast "syjonistyczny", a na koniec królestwo/państwo "nordyckie" gdy chodzi o starożytne państwo Izrael leżące na północ od Judei. Ze szkoły pamiętam, że przed przystąpieniem do lektura warto sprawdzić czy książka posiada indeksy (osobowe, rzeczowe). "Poważne" opracowania je posiadają. To już jest tradycja. Ta książka posiada na końcu jedynie reklamy innych publikacji z wydawnictwa "Bratni zew".

W przedmowie zaznaczono też, że autor pisząc książkę nie słyszał jeszcze o genocide dokonanym przez nazistów na Żydach. Nie wiem czemu ta uwaga ma służyć. E. Zolli pisał książkę będąc samemu Żydem, po napisanie przyjął chrzest. Nie sądzę by miało to wpływ na treść książki. Treść której ciężar rośnie w miarę czytania.

W XII wieku w Europie zachodzą zmiany. Kościół podejmuje dzieło chrystianizacji Izraelitów mieszkających wśród chrześcijan. Jednocześnie zmusza się ich do noszenia wyróżniających znaków lub elementów odzieży (Zolli nie wysuwa z tego wniosku, że Żydzi niczym nie wyróżniali się spośród innych mieszkańców miast – nie to jest obiektem jego zainteresowania). W Anglii oskarżono Żydów o rytualne zabójstwo – pierwsze oskarżenie z serii która ciągnąć się będzie aż do końca XIX wieku. Akcja misyjna prowadzona przez Kościół wśród Żydów przybrała formę co najmniej dziwną. Wymyślono bowiem, że będą to dysputy religijne. Były to dysputy publiczne, którym przysłuchiwać się mieli przymuszeni do tego wyznawcy judaizmu. Po przegranej dyspucie (innego wyniku nie brano pod uwagę) wyznawcy judaizmu mieli przyjąć chrzest. W przeciwnym razie groziła im śmierć. Po stronie chrześcijańskiej wielokrotnie stawali konwertyci. Ich oponenci zaś często wybierali emigrację by uniknąć kar. Celem emigracji nie raz była Palestyna. Tam też kończyli żywot wybitni europejscy talmudyści.

Cała rzesza konwertytów przedstawiona w książce Zolli przedstawiała sobą przeróżne postawy. Obok uczonych byli wśród nich i ludzie rzucający bezpodstawne oskarżenia, których obalenie było niemożliwe w obliczu indolencji w tym temacie ich patronów. Wbrew zaleceniom Rzymu decydowano się często na przymusowe chrzty. Opornych zabijano. Wiele nowych "nawróceń" było czysto pozornych. Na Półwyspie Iberyjskim powstał liczna grupa marranów – oficjalnie chrześcijan potajemnie jednak pozostających przy dawnej wierze. Ostatecznie rozwiązania siłowe które prowadziły do fałszywych nawróceń Rzym potępił. Wciąż jednak obracano się wokół zagadnień religijnych. Zolli zalążki zmiany podejścia dostrzegł w dziejach filozofii.

Dlaczego w filozofii? Tu już musiałem zapoznać się z biogramem autora książki.

Eugenio Israel Zolli urodził się w Brodach (tereny dzisiejszej Ukrainy) 17 września 1881 r., jako najmłodszy z grona licznego rodzeństwa. Po krótkim okresie nauki we Lwowie przeniósł się do Florencji, gdzie podjął studia najpierw w Istituto di Studi Superiori (Uniwersytet publiczny), a następnie w Collegio Rabbinico Italiano we Florencji, kontynuując w ten sposób starą, rodzinną tradycję. Ukończył studia w zakresie filozofii, a jego zainteresowania skierowane były w stronę rodzącej się nauki o psychoanalizie. W 1911 roku został mianowany wice-rabinem w Trieście, a następnie naczelnym rabinem. Poza działalnością rabina zajmował się nauczaniem języka żydowskiego i literatury żydowskiej na Uniwersytecie w Padwie. Od 1911 r. opublikował wiele artykułów i monografii. Dwie najsłynniejsze książki jego autorstwa to Israele (1935 r.) i Nazareno (1938 r.). W 1939 ro. został mianowany naczelnym rabinem i dyrektorem Kolegium Rabinów w Rzymie. Po wyzwoleniu w lutym 1945 r., poprosił o udzielenie mu chrztu i przyjął imię Eugenio. Zmarł w Rzymie 2 marca 1956 r. W 2004 r. została opublikowana jego autobiografia Prima dell’ Alba.

O nowoczesnym antysemityzmie i gdzie szukał Zolli jego źródeł napiszę nieco później. Nie chcę tego zepsuć, za bardzo mnie wciągnęło.

alizmy

Wystarczy chwila i lektura staje się czymś niemożliwym. Książka Eugenio Zolli "Historia antysemityzmu" wydawała mi się początkowo ciekawostką, a nie poważnym opracowaniem. Przyczyn było kilka. Po pierwsze wydała ją oficyna należąca do oo. franciszkanów. Nie budzi to mojego zaufania m.in z powodu Jana Kapistrana. Franciszkanina mającego na kącie zwycięstwo jak dowódca w bitwie z wojskami tureckimi i wiele istnień ludzkich, które skazał na śmierć podczas tortur lub na stosie. Zakładałem więc z góry, że praca będzie tendencyjna.

Także autor nie budził mojego zaufania. Zanim pracę opublikował przyjął chrzest. Wcześniej był włoskim wyznawcą judaizmu. Konwertyci zrobili wiele złego w sprawie współistnienia chrześcijaństwa i judaizmu. I w tej sprawie książka okazała się właśnie tendencyjna – podaje przykłady konwertytów którzy temu współistnieniu nie tylko nie zaszkodzili ale też mu służyli :) Obok oczywiście są przykłady potwierdzające moje założenie. Jednak pojawiło się "ale". To zagadnienie konwersji wydaje mi się ciekawe. W Europie chrześcijańskiej Zolli podaje jeden przypadek konwersji na judaizm. W drugą stronę wiele. Wspomniał tylko opisując myśl Uriela (Gabriela przed konwersją) Da Costy, że ten odwodził od przejścia na judaizm dwóch chrześcijan. W tym wątku też daje się wyraźnie dostrzec, że wykluczenie ze wspólnoty żydowskiej konwertyty nie jest tak powszechne jak by się zdawało. Zawsze można było się przeprowadzić w okolice gdzie o wyklęciu tym nie słyszano.

Dlaczego Arystoteles uznawał Żydowskich filozofów za uczniów filozofów indyjskich? To jedno z pierwszych pytań jakie się pojawiły podczas lektury. Im dalej tym gorzej. Jestem w połowie, a już jestem obłożony innymi pootwieranymi książkami do czego skłoniły mnie myśli z pracy Zolli. Jego praca jest gdzieś pod spodem. Wpadłem w wątki poboczne. Głównie przez odrzucenie nieśmiertelności duszy przez Da Costę. Jego myśl miała wpłynąć na Spinozę. Teraz usiłuję połączyć racjonalizm z boską immanencją i monizmem. W przypadku Arystotelesa trochę się zagalopowałem być może. Wg tego co zapisał Zolli greccy myślicieli wysoko cenili teistyczną myśl żydowską. Nie wiem za to jak potraktować sprawę języka i pisma. Wydaje się, że hebrajski jest przypisany do judaizmu. Tłumacznie Tory na grekę (Septuaginta) pozostało ponoć niedostrzeżone przez samych Greków – zbyt pewni byli swojej wyjątkowości i do literatury obcej nie zaglądali. L. Trepp napisał, że tłumaczenia dokonano by posługiwać się nim w działalności misyjnej. To Zolli jednak pisze coś innego. Greka wg niego na początku ery była językiem cudzoziemców w Imperium. Na nagrobkach wiernych judaizmu i chrześcijaństwa zapisywano inskrypcje w tym właśnie języku. Był to chyba jednak tylko epizod.

W okolicach Da Costy i Spinozy pojawiła się inna zupełnie postać. Jak z innej bajki. Sabataj Cwi. To zamieszanie wywołane przez niego miało sprawić, że myśl Spinozy przyciągnęła niemal samych chrześcijan (choćby tylko formalnie wierzących).

Lektura staje czymś niemal niemożliwym ponieważ porusza zbyt wiele zagadnień, które w niej są poboczne a mnie wciągają. Już nie mam uprzedzeń względem tej książki. Więcej pewnie napiszę gdy jednak ją skończę czytać.

Kolonizacja Bliskiego Wschodu

Izrael nie stał się prawdziwie normalnym państwem. Nie stał się także światłem dla narodów. Na ironię, utworzony przypuszczalnie w celu uwolnienia Żydów od antysemityzmu i egzystencji getta oraz aby zapewnić im nieprzemijający pokój, Izrael stał się państwem garnizonowym, wielkim narodopodobnym gettem terytorialnym, otoczonym wrogimi sąsiadami. Złowieszcze przepowiednie (…) wciąż dręczą syjonistów.

To opinia historyka Thomasa Kolsky’ego cytowana za pracą Yakova M. Rabkina. Wciąż mnie ta książka męczy. Sam autor napisał, że wiele opinii przez niego opublikowanych jest przez syjonistów nazywanych antysemickimi. Tylko najczęściej wyrażają je ludzie należący do narodu Tory. Wiernych judaizmowi. Tego o syjonistach powiedzieć nie można. Jak to się zaczęło…

W drugiej połowie XIX wieku w Imperium Rosyjskim mimo obowiązującego na uniwersytetach numerus clausus studiowało wielu młodych Żydów z rodzin zlaicyzowanych. Rabkin pisze, że w latach 80. XIX w liczba Żydów na rosyjskich uniwersytetach przekroczyła liczbę studiujących w jesziwach. Umożliwiły to rozpoczęte w 1861 roku reformy cara Aleksandra II. W większości nie mieli szans na zatrudnienie. Ze względu na pochodzenie. W Rosji nie było warunków sprzyjających asymilacji. Sfrustrowani licznie zasilali więc różne organizacje rewolucyjne w tym i te, które zakładały stosowanie przemocy. Nie wiem czy wyższość demokracji przejawia się w istnieniu zjawiska określanego jako NEET. W artykule z Gazety Wyborczej podano ich liczbę – 580 tysięcy. To by była mała armia, która by ten kraj rozniosła ale nie ma przemocy. W Rosji przemoc była. I gdy już wybuchła sama się dalej nakręcała. Za wybuch, od którego zaczęła rozkręcać się spirala przemocy uważa się wybuch bomby w 1881 roku, która zabiła cara. Rozpoczęły się pogromy. Żydzi religijni – których reakcja była w tej sytuacji zupełnie przewidywalna – potępili stosowanie przemocy i co najwyżej decydowali się na emigrację z Rosji. Najliczniej emigrowali do USA. Na miejscu pozostawali Żydzi szukający rozwiązania tego problemu nie w skali pojedynczych rodzi ale całej społeczności. Ideolodzy potępiający bierną postawę większości. Nie potrafili identyfikować się z państwem w którym żyli. Na zachodzie tak to właśnie wyglądało. Żydzi odchodząc od judaizmu nadal przyznawali się do swojej religii i przyjmowali narodowość państwa w którym żyli. Identyfikowali się, Stawali się jego obywatelami wyznającymi judaizm w sposób zmodernizowany przez Haskalę. Tu Rabkin przywołuje przykład Fritza Habra z którym zetknąłem się już wcześniej czytając o gazach bojowych testowanych pod Bolimowem i Ypres. W notatkach jego adiutanta zapisane są wypowiedzi tego noblisty z których wypływa niemiecki nacjonalizm. Ale wciąż uważał się i był postrzegany jako Żyd (w tym wypadku chyba powinienem pisać z małej litery ponieważ określenie to dotyczy w takim przypadku tylko wyznania, a nie przynależności narodowej?).

W Rosji młodzi Żydzi za namową ideologów i własnych odczuć tworzyli oddziały samoobrony mające chronić ich domy przed pogromami. Wielu wstępowało do różnych nielegalnych organizacji politycznych. W tym też okresie następuje napływ Litwaków do "strefy osiedlenia". Pojawiają się oni także w Puławach. W miarę spokojne Królestwo Kongresowe daje im nadzieję w miarę normalnego życia, z dala od walk trwających z rożnym natężeniem na wschodzie. Są oni też liczną grupą studentów w puławskim Instytucie. Ideologia jest zaraźliwa, a młodzi ludzie mają jeszcze słabe układy odpornościowe. Łatwo ulegają ideom propagującym zamiast studiowania Tory, ćwiczenie mięśni i czytanie nowych, świeckich książek.

Rodzący się w XIX wieku syjonizm widział rozwiązanie w postaci ustanowienia państwa żydowskiego. Nie był ruchem jednolitym. Wewnątrz niego ścierały się m.in. dwie tendencje w stosunku do stosowania przemocy. Defensywna zakładała jej dopuszczalność w przypadku zagrożenia. Ofensywna uznawał przemoc za główny środek do osiągania celów ideologicznych (znów wraca Żabotyński). Pierwsi emigranci przybywający do Palestyny żyli w cieniu zagrożenia od którego uciekli. Mieli problem z przyjaznym traktowaniem sąsiadujących z nimi Arabów. Łatwo sięgali po broń. Na miejscu ich postawa dziwiła Żydów mieszkający od pokoleń w Ziemi Świętej. Wytworzył się podział. Kolonię czy osadnictwo Rabkin określa słowem jiszuw. Podział na kolonistów syjonistycznych i dawnych kolonistów religijnych określa więc nazwami "nowy jiszuw" i "stary jiszuw". Na początku przedstawiciele starego jiszuwu jeszcze nie wiedzieli jak bardzo różnią się od nowych imigrantów. Pomagali im stosując stary system chaluki (rozdzielania darów pomiędzy tradycyjnie religijnymi Żydami nazywanymi "charedim" i po dziś dzień wyróżniającymi się m.in. ubiorem). Ta pomoc chyba przywódcom syjonistycznym się nie za bardzo podobała. W Jaffie stworzyli własne centra dystrybucji i kolejne grupy osadników już nie korzystały z pomocy charedim.

W Rosji zaś:

Większość rabinów zareagowała na syjonizm odrazą, jaką odczuwali do samej myśli o walce zbrojnej. Ostrzegali, że prowokowanie innych narodów nie może przynieść nic więcej niż nowe nieszczęście, i pozostali wierni tradycji kompromisu. Niekiedy nawet wybierali emigrację, aby uniknąć konfrontacji z miejscową ludnością i władzami. Lecz coraz mniej rosyjskich Żydów słuchało ich słów.

Na zachodzie Europy szybko dostrzeżono zagrożenie jakie syjonizm z sobą przynosił. Obawę budziła możliwość posądzenie asymilujących się w społecznościach Zachodu Żydów o podwójną lojalność. Co też faktycznie wykorzystali różnej maści antysemici w swojej propagandzie. Rabkin zauważa, że na Zachodzie syjonizm znalazł poparcie u części intelektualistów żydowskich we Francji. Niemal wszyscy oni byli uciekinierami z carskiej Rosji. Poza tym przypadkiem syjonizm rozprzestrzenił się na terenach nie objętych Haskalą. W Rosji wrzało.

83% więźniów politycznych w Jakucku na Syberii było Żydami.

Jednak jak się zdaje ku polityce pchało rosyjskich Żydów co innego niż Żydów na Zachodzie. Rosyjscy Żydzi chcieli zmodernizować własną społeczność bardziej niż państwo w którym przyszło im żyć. A jednak do 1905 roku prawo zakazywało Żydom prowadzenia działalności politycznej. Syjoniści w tym czasie łączą swe siły. Pierwszy Kongres Syjonistyczny gromadzi przedstawicieli większości organizacji syjonistycznych. Ale od początku widać, że nie ma szans na wciągnięcie do ruchu społeczności Zachodu – kongres miał się odbyć w Niemczech ale niemieccy Żydzi skutecznie zablokowali taką możliwość. Ich wpływy nie sięgały jednak do Szwajcarii. Syjonizm przyjął za swój cel modernizacją społeczności żydowskiej i budowę państwa. Zrywał tym samym z tradycją diaspory do której przynależność odczuwali nawet charedim tworzący w Palestynie stary jiszuw. Nie mieli jednak syjoniści monopolu w żydowskiej polityce narodowościowej. Ich wrogami pozostawali obok społeczności tradycyjnych także komuniści i Bund. To też ruchy laickie. Jednak nie dążące do budowy osobnego państwa dla Żydów. Z tym, że to syjonizm z małej grupy ekstremistów wyrósł na siłę najliczniejszą i posiadającą największe wpływy. Potrzebował na to czasu i zaangażowania ze strony przywódców i ich zwolenników.

Kwestia palestyńska powodowała powolny zanik etycznego dziedzictwa diaspory inspirowanego tysiącletnią tradycją pacyfistyczną i moralizatorską. Anita Shapira pisze: "Syjonistyczna psychologia formowana była przez sprzeczne kryteria wyzwolenia narodowego i ruchu europejskiej kolonizacji w kraju na Bliskim Wschodzie". Drugie pokolenie osadników w Palestynie odzwierciedlało marzenie założycieli; postrzegało siebie jako pragmatyczne, w doskonałej formie fizycznej, agresywne i gotowe, by sięgać po broń. Każde następne pokolenie było mniej wieloznaczne od poprzedniego w kwestii użycia broni. "Nie można budować państwa w białych rękawiczkach", powiedział później Alterman. Pomimo że zwolennicy etosu defensywnego – przynajmniej na pozór – nie darzyli sympatią Żabotyńskiego i jego militaryzmu, rzeczywistość konfliktu, jaki wywołało syjonistyczne przedsięwzięcie w Palestynie, przyniosła zwycięstwo jego doktryny, a jego myśl stała się popularna w Izraelu we wczesnych latach XXI wieku.

Pojęcie "bezpieczeństwa" zastąpiło ideę samoobrony, tak dobrze znaną przed powstaniem państwa. Hebrajskie określenie bitachon zapożyczone zostało z literatury rabinicznej, gdzie oznaczało "ufność w bożą opatrzność". Idea judaistyczna została w ten sposób przejęta przez nowożytny język, lecz nadano jej odwrotne znaczenie: zamiast pokładać nadzieję w opatrzności, nowy Hebrajczyk miał odtąd polegać na sile broni. Bezpieczeństwo stało się odpowiedzialnością państwa i przez dziesięciolecia wszystko, co dotyczyło bezpieczeństwa, stało się świętą krową izraelskiego społeczeństwa.

Część środowiska judaistycznego poparła ideologię syjonistyczną. Pojawiają się tu nazwiska dwóch rabinów: Cwi Hirsz Kaliszer i Jehuda Salomon Hai Alkalai. Obaj odrzucali użycie siły. Idee lubią jednak ewoluować. Dziś są postrzegani jako twórcy ruchu narodowo-religijnego przejawiającego ogromną agresję w stosunkach z Palestyńczykami.

Środowisko Żydów ortodoksyjnych podjęło próbę walki politycznej z syjonizmem. W 1912 na kongresie w Katowicach powołano do istnienia partię Agudat Israel. Religijno-syjonistyczna Mizrachi istniała już od 10 lat drenując społeczność religijną. Aguda miała działać posługując się autorytetem swoich członków. To też nawiązanie do tradycji. W Puławach w okresie międzywojennym jej przewodniczącym był puławski rabin – Mendel Naj. Nie potrafię odnaleźć źródła informacji o jego małżeństwie z córką Morgensterna – też puławskiego rabina, z rodu cadyków kockich. Gdzieś kiedyś to przeczytałem ale gdzie? Faktem jest, że Aguda skupiała ludzi wiernych judaizmowi choć działalność polityczna już była jakimś odstępstwem od tradycji. Ta najliczniejsza organizacja polityczna w pierwszej dekadzie II RP w Puławach niemal nie przejawiała działalności. Utraciła w tym czasie też swoją dominującą pozycję w zarządzie puławskiej Gminy Wyznaniowej na rzecz syjonistów. Także w Palestynie nie była bardzo aktywna. Zaktywizował ją dopiero przybyły z Europy dziennikarz, poeta i adwokat – Jacob Izrael De Haan. Przybył on do Palestyny jako syjonista. Na miejscu w wyniku własnych obserwacji zmienił front. Dostrzegł, że działania syjonistów prowadzą prostą drogą do konfliktu z miejscowymi Arabami. Jego artykuły publikowane w prasie Europejskiej szeroko oddziaływały nie tylko na diasporę ale też na polityków europejskich. A w okresie międzywojennym do nich należała władza w Palestynie. Artykuły nieprzychylne syjonistom mogły uniemożliwić im działanie. W Palestynie zaczęto De Haana zwalczać.

Holenderski turysta opowiadał, że podczas spaceru, jaki odbył z De Haanem po ulicach Jerozolimy, kilku przechodniów, mijając ich splunęło na ziemię. – Czyż nie jest to oznaka pogardy? – zapytał turysta. – W żadnym razie, to oznaka szacunku do ciebie; gdybyś nie był tu ze mną, plunęliby mi w twarz.

De Haan mimo pogróżek prowadził nadal działalność antysyjonistyczną. Zapowiedział publicznie (w prasie) powołanie ruchu antysyjonistycznego. Został zastrzelony przez agenta Hagany. Tak to zdarzenie opisał H. Danziger – autor dziejów Hagany:

Do I wojny światowej kontrolę sprawował stary jiszuw. Agudat Isael rzuciła się w sam środek walk. Skupiała ona większość ludności żydowskiej i teraz czuła się jak więźniowie we własnym domu. Staru jiszuw nie zgodził się na poddanie świeckiej dominacji. (…) Kiedy wyłamali się i założyli odrębną społeczność (…) nikt im w tym nie przeszkadzał. Gdyby nie De Haan, założyliby swą małą społeczność pozbawioną jakiegokolwiek politycznego czy społecznego znaczenia. De Haan używał swych kontaktów, aby przesunąć konflikt w stronę polityki międzynarodowej. Jego aspiracją było ustanowienie organizacji politycznej, jaka mogłaby rywalizować z ruchem syjonistycznym, który nie w pełni ukształtowany wciąż był w powijakach. Było to zagrożenie dla De Haana.

Po tym zabójstwie podniosły się głosy krytyki ale ostateczny cel syjoniści osiągnęli. Aguda już nie była dla nich problemem. Zwyciężył strach. Jeszcze w 1948 roku syjoniści przypomnieli sobie o tej organizacji. Nie chcąc by w momencie ogłaszania powstania państwa postarali się wyciszyć ewentualne głosy sprzeciwu rabinów. Aguda poszła na ugodę. W zamian za wolny od pracy szabat, nieuznawanie ślubów cywilnych i zwolnienie ze służby wojskowej studentów jesziw wpłynęła na zachowanie ciszy. Aguda stała się też elementem systemu władzy.

Miało jednak być o kolonizacji. Początkowo w powstających koloniach zatrudniano do pracy miejscowych Arabów. Służyli jako robotnicy i jako ochrona. Po wzroście syjonistów w siłę wyeliminowano te formy zatrudniania ludności miejscowej. Pozbawiano więc ziemi i możliwości pracy. Palestyńczycy zamiast podmiotu w państwie stali się przedmiotem – elementem przyrodniczym. To między innymi przeraziło De Haana. Dano podstawy do buntu. To charakterystyczne, że władza oparta na strachu poszukuje wroga. W przypadku Arabów wroga z nich zrobiono przy użyciu polityki dyskryminacyjnej. Dlatego czasami zwraca się uwagę na elementy apartheidu w Izraelu. Zagadnienia po shoah pominę. Przynajmniej dzisiaj. Rabkin zaznacza, że społeczność charedim nigdy nie była wrogo nastawiona do swoich sąsiadów. Usiłuje nawiązać kontakt z Palestyńczykami by pokazać, że istnieją Żydzi którzy nie są syjonistami i sprzeciwiają się polityce syjonistów. Zamieszczają też czasami płatne ogłoszenia w wielkonakładowej prasie. Szczególnie w USA gdzie mogą liczyć na dotarcie do tamtejszej diaspory. Kończąc zacytuję końcowy fragment jednego z takich ogłoszeń:

Celem Żydów przywiązanych do Tory jest życie w cichej pobożności i pokojowe współżycie ze wszystkimi ludami i narodami. Ci, którzy postępują zgodnie z planem bożym, nie wikłają się w wojny, które fałszywie określane jako wojny żydowskie, w rzeczywistości są wojnami syjonistycznymi.

Podobne teksty zamieszczane są w internecie. Przeciwnicy antysyjonistów publikują zaś listy wrogów Izraela (tak jak RedWatch listę antyfaszystów czy ostatnio AntiFa listę faszystów). Ale czy Izrael nie jest ostatnią kolonią białego człowieka? Syjoniści są do cna przesiąknięci kulturą i cywilizacją europejską. Są jej częścią.

Coś się w głowie wreszcie układa

Nie po raz pierwszy powraca temat syjonizmu. Kiedyś napisałem, że pojawił się on jako jeden z ostatnich ruchów narodowych. Miałem na myśli ideologię jak najbardziej świecką. Tymczasem w wielu lekturach przewija się syjonizm wraz z religią żydowską. I to mi nie pasowało od początku. Nacjonalizmy lubią odwoływać się do religii ale robią to traktując religię instrumentalnie i bardzo wybiórczo – przemilczają twierdzenia niewygodne. Im głębiej wczytuję się w "W imię Tory" Y.M. Rabkina tym bardziej układają mi się wyobrażenia o światach w jakich żyli i żyją Żydzi. Coraz lepiej widzę też, że umieszczona na okładce fotografia nie przedstawia dialogu (Dialog z okładki to nazwa Wydawnictwa Akademickiego).

Dialog wydaje się nie możliwy choćby dlatego, że ludzie ze zdjęcia mówią różnymi językami. One tylko nazywają się tak samo – hebrajski – i w piśmie używają tego samego alfabetu.

Rabkin korzysta z wielu opracowań, które poruszały ten problem ale nie są powszechnie znane. Syjonizm zdominował bowiem życie społeczności żydowskich i nie tyle zwalcza co dusi swoich przeciwników. Nie ma w nim miejsca na uduchowionych chasydów. A właśnie chasydzi i część środowisk ortodoksyjnych to przeciwnicy syjonizmu. Na zdjęciu z okładki nie ma dwóch Żydów. Jest Żyd i Żyd. Jeden jest Żydem ponieważ należy do narodu Tory, drugi jest narodowości żydowskiej – narodowości o rodowodzie zaczynającym się w połowie XIX wieku.

Dwa światy. Jeden z powieści Singera, drugi z kart zapisanych przez Hłaskę. Rabkin opisał mechanizmy, które doprowadziły do powstania tego drugiego. Bo były to mechanizmy, działania celowe. Celem było stworzenie narodu i państwa. Narodu i państwa bez religii ale przy jej użyciu. Bóg stał się tajną bronią w walce o przetrwanie.

Oburzało mnie i nadal oburza to, że ortodoksi w Izraelu źle traktują kobiety. To nie fair. Tradycja nie jest tu dla mnie usprawiedliwieniem. Zwłaszcza, że wierzę L. Treppowi gdy pisze, że nie zawsze tak było. Dopiero ostatnie około 2000 lat przyniosło degradację pod wpływem pism mężczyzn wciąż zgłębiających i interpretujących święte księgi. Trudno to odkręcić bez rewolucji. A rewolucja może tylko zniszczyć ten świat. Na takie zniszczenie liczyli syjoniści. Nie udało się.

Z powodu pewnego zdjęcia przedstawiającego młodych ludzi z karabinami i opisanymi jako bejtarczycy z Puław zainteresowała mnie sprawa samego Bejtaru i Włodzimierza Żabotyńskiego. Bejtar jako ruch istnieje po dziś dzień. Początki ruchu to rok 1923. Federacja Młodzieży Żydowskiej imienia Józefa Trumpeldora (czyli Bejtar) była organizacją przygotowującą swoich członków do walki z bronią w ręku w obronie osadników żydowskich w Palestynie. Lokalne organizacje tworzono wszędzie gdzie istniały silne ośrodki syjonistyczne. Głównie więc było to dawny zabór rosyjski i Galicja. Ocenia się, że w 1930 roku organizacja działająca w 15 krajach posiadała 379 oddziałów. Większość z nich znajdowała się w Polsce. Łączna liczba członków przekraczała 16 tysięcy. Żabotyński pojawił się raz w Puławach choć tylko przejazdem w drodze do Lublina – wysiadł z pociągu i przesiadł się do samochodu by uniknąć tłumów oczekujących go na dworcu kolejowym w Lublinie. Co jednak można się dowiedzieć o Żabotyńskim i Bejtarze u Rabkina? Tu sobie pocytuję.

Syjonistyczna literatura i dziennikarstwo rozwijały się także w dwóch mocarstwowych lingua franca: niemieckim i rosyjskim. Oba języki były dostępne ogromnej liczbie zasymilowanych Żydów, spośród których, jak przyznali później zarówno syjonistyczni, jak i niesyjonistyczni autorzy, wyłonili się niemal wszyscy przywódcy ruchu syjonistycznego. Szczególnie twórcza szkoła literacka powstała w Odessie. Kilku pisarzy żydowskich, między innymi Ilia Ilf, Izaak Babel i Michaił Swietłow, wybrało rosyjski i zyskało sławę w Związku Radzieckim.

Także Władimir Żabotyński wybrał rosyjski, stając się mistrzem tego języka, i w odróżnieniu od innych członków tego samego kręgu, osiągnął sławę jako syjonista. Maksym Gorki, przyszły wieszcz literatury sowieckiej, żałował, że syjonizm odebrał rosyjskim belles-lettres tak obiecującego pisarza. Znany przede wszystkim jako założyciel nurtu rewizjonistycznego syjonizmu oraz teoretyk jego doktryny politycznej i wojskowej, Żabotyński był także autorem kilku sztuk i powieści historycznych, w których czerpał z dosłownego często zrozumienia żydowskiej tradycji ludowej. Zaskakujące jest, że ten ideolog żydowskiej siły wojskowej był także autorem dzieła literackiego opartego na historii Samsona, który oślepiony popełnia samobójstwo, sprowadzając jednocześnie śmierć na swych wrogów. Właśnie tego rodzaju ducha bohaterstwa starali się wpoić młodym założyciele Państwa Izrael. I to właśnie na Masadzie, gdzie w czasach rzymskich miał miejsce akt zbiorowego samobójstwa Żydów, dzisiejsi oficerowie Armii Izraelskiej ślubują wierność państwu.

Religia żydowska ( Rabkin pisze: tradycja rabiniczna) potępia samobójstwo i uważa życie ludzkie za najwyższą wartość.

W innym miejscu Rabkin pisze o Żabotyńskim i Bejtarze:

Uderzającym przykładem sposobu, w jaki żydowski nacjonalizm stał się substytutem judaizmu, stało się wezwanie autorstwa młodego Żyda, Władimira Żabotyńskiego (1880-1940), rosyjskiego pisarza i lidera syjonistycznego: "Nasze życie jest nudne, a nasze serca puste, bo nie ma w nich Boga; daj nam Boga, Panie wartego oddania i poświęcenia, a zobaczysz, co możemy". Odpowiedź pojawiła się szybko, a inspirację czerpano z licznych ruchów masowo powstających w wielu karajach Europy: Bejtar, młodzieżowa organizacja paramilitarna, która skupiła dziesiątki tysięcy młodych Żydów. Pomimo że zastąpiła judaizm, Bejtar żadał bezgranicznego oddania sprawie syjonizmu. Jej członkowie zgadzali się z hasłem zapożyczonym od rosyjskiego poety żydowskiego, Chaima Nachmana Bialika (1873-1934): "Jest tylko jedno słońce na niebiosach i jedna wiara w sercu – i nie ma innej". Aby umocnić zasadność swoich poglądów, Żabotyński opisywał swoje rozmowy z Josefem Trumpeldorem (1880-1920), weteranem armii rosyjskiej, który walczył w Legionie Żydowskim w Gallipoli podczas I wojny światowej oraz podczas Rewolucji Październikowej 1917 roku. Trumpeldor zwierzył mu się, że jego zdaniem Żydzi muszą stać się narodem z żelaza: "żelaza, z którego zostanie wykonane wszytko, czego potrzebuje mechanizm narodowy: – Czy wymaga on koła? – Oto jestem. Gwoździa, śrubki, trybu? – Oto jestem. – Policji? Lekarzy? Aktorów? Woziwodów? – Oto jestem. Nie mam własnych cech osobowych, uczuć, psychiki ani imienia. Jestem sługą Syjonu, gotowym na wszystko, nie przywiązanym do niczego, mającym jeden tylko imperatyw: budować!".

Rabkin tutaj pokazuje, że mamy do czynienia z retoryką stosowana w tym samym czasie przez Stalina. Ale chwilę później w historii mamy podobnie brzmiące i grzmiące organizacje faszystowskie. Ale to nie koniec "ciągłości" tradycji żydowskiej zastosowanej przez syjonistów. Interesująco wygląda samo zagadnienie nazwy organizacji Bejtar w zestawieniu z tradycją. Talmud mówi o trzech przysięgach składanych w przeddzień zakończenie rozproszenia. Obowiązują one wszystkich Żydów.

  • aby powrót do Ziemi Izraela nie odbywał się masowo i w sposób zorganizowany;
  • aby nie buntować się przeciwko innym narodom;
  • aby inne narody nie podporządkowały sobie Izraela ponad miarę.

Jest to zabezpieczenie przed złudnymi nadziejami mesjańskimi. Zakazy te mają za zadanie chronić Żydów przed karą bunt przeciwko Bogu. Społeczność żydowska przebywająca na wygnaniu w Babilonie przestrzegała ich. Mimo tego, że Palestyna znajdowała się w granicach tego samego państwa nie przenosili się masowo na jej teren. Gdy Babilon upadł głównym ośrodkiem życia Żydów stał się Bagdad. Chasydzi reńscy w średniowieczu także nie przenosili się masowo do Palestyny. Tak samo Żydzi sefardyjscy po wygnaniu z Hiszpanii nie obrali Palestyny na swoją siedzibę choć przyjęci zostali przez Osmanów władających także Palestyną. Dwukrotnie jednak dali się zwieść fałszywym mesjaszom. Bliższym nam w czasie był Sabataj Cwi. Wcześniej jednak był Bar Kochba i powstanie przeciwko Rzymianom. Choć powstańcy Bar Kochby opanowali większość terenu Izralea nie mieli poparcia rabinów, którzy odrzucili jego aspiracje mesjańskie. Spodziewali się klęski. Ta nastąpiła w bitwie pod miejscowością Bejtar. Po nie nastąpiły rzymskie represje i wygnanie Żydów trwające po dziś dzień.

Na ironię, historia ta stała się inspiracją dla syjonistów, zwłaszcza prawicowych, którzy szukali pomsty środkami militarnymi i walczyli o odnowienie wolności narodowej. Przeinaczając tradycję, Żabotyński i jego zwolennicy nadali nazwę Bejtar prowadzonemu przez siebie ruchowi młodzieżowemu, później drużynie piłkarskiej, a w 1967 osadzie na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Syjoniści przekuwali więc klęski w zwycięstwa. Rabkin wspomina też o wybiórczej archeologii w Państwie Izrael. Zainteresowanie budzą jedynie znaleziska związane z czasami biblijnymi. Niemal nie ma odkryć z dłużej trwających okresów pokojowego życia pod obcym panowaniem. To temat nie wygodny i nie nadający się na kształcenie patriotyczne. Potrzebne są krew, chwała, ból i zwycięstwa.

Nijak się to ma do świata żydowskiego który mnie wciąga magią świąt i tradycji. Książki jeszcze nie skończyłem czytać ale dawno nie miałem w rękach pozycja tak mnie wciągającej.

Emancypantka?

Lilit (lub Lilith) jest upiorem. W wierzeniach żydowskich pojawiła się za sprawą kabalistów. Wg midraszy była pierwszą małżonką Adama. Stworzona równocześnie z Adamem. Nie chciała się podporządkować Adamowi. Opuściła raj będąc brzemienną. Zrodziła demony, które tak jak ona mają porywać dzieci. Leo Trepp napisał, że domagała się równouprawnienia. Była więc emancypantką?

Kobiety żydowskie nosiły amulety z imionami jednego z trzech aniołów które miały strzec je i ich poczęte dzieci przed Lilit i jej dziećmi. Podobną rolę pełniły mezuzy umieszczane przy wejściu do domu. W Wikipedii wyczytać też można, że Lilit była kochanką najwyższego szatana i że to ona pod postacią węża podsunęła jabłko Ewie.

Legenda. Może związana z mitologią mezopotamską? Wiązana też z mitologią grecką (Lamia). Ale czy to nie jest tak, że siła złego na jednego? Pierwotnym grzechem był sprzeciw na rolę służki Adama. Resztę można było dorobić później bo wina za mała. Lilit sama odeszła z Raju – nawet nie była wygnana. Adam prosił ją o powrót. Coś jednak poszło nie tak skoro w odpowiedzi Lilit obiecała zabijać potomstwo Adama i Ewy nie chronione amuletami z imionami aniołów za nią posłanymi. W innej wersji Lilit porywa dzieci Adam i Ewy ponieważ to miały być jej dzieci – zazdrość?

Leo Trepp dodaje także, że podobną rolę jak Lilit pełnią demony powstające z traconego nasienia przez mężczyzn. Nawiedzają ich domagając się uznania za ich prawowite potomstwo. I przed tym też chronić mają mezuzy.

Kabała coraz bardziej mi się podoba.