Izrael nie stał się prawdziwie normalnym państwem. Nie stał się także światłem dla narodów. Na ironię, utworzony przypuszczalnie w celu uwolnienia Żydów od antysemityzmu i egzystencji getta oraz aby zapewnić im nieprzemijający pokój, Izrael stał się państwem garnizonowym, wielkim narodopodobnym gettem terytorialnym, otoczonym wrogimi sąsiadami. Złowieszcze przepowiednie (…) wciąż dręczą syjonistów.
To opinia historyka Thomasa Kolsky’ego cytowana za pracą Yakova M. Rabkina. Wciąż mnie ta książka męczy. Sam autor napisał, że wiele opinii przez niego opublikowanych jest przez syjonistów nazywanych antysemickimi. Tylko najczęściej wyrażają je ludzie należący do narodu Tory. Wiernych judaizmowi. Tego o syjonistach powiedzieć nie można. Jak to się zaczęło…
W drugiej połowie XIX wieku w Imperium Rosyjskim mimo obowiązującego na uniwersytetach numerus clausus studiowało wielu młodych Żydów z rodzin zlaicyzowanych. Rabkin pisze, że w latach 80. XIX w liczba Żydów na rosyjskich uniwersytetach przekroczyła liczbę studiujących w jesziwach. Umożliwiły to rozpoczęte w 1861 roku reformy cara Aleksandra II. W większości nie mieli szans na zatrudnienie. Ze względu na pochodzenie. W Rosji nie było warunków sprzyjających asymilacji. Sfrustrowani licznie zasilali więc różne organizacje rewolucyjne w tym i te, które zakładały stosowanie przemocy. Nie wiem czy wyższość demokracji przejawia się w istnieniu zjawiska określanego jako NEET. W artykule z Gazety Wyborczej podano ich liczbę – 580 tysięcy. To by była mała armia, która by ten kraj rozniosła ale nie ma przemocy. W Rosji przemoc była. I gdy już wybuchła sama się dalej nakręcała. Za wybuch, od którego zaczęła rozkręcać się spirala przemocy uważa się wybuch bomby w 1881 roku, która zabiła cara. Rozpoczęły się pogromy. Żydzi religijni – których reakcja była w tej sytuacji zupełnie przewidywalna – potępili stosowanie przemocy i co najwyżej decydowali się na emigrację z Rosji. Najliczniej emigrowali do USA. Na miejscu pozostawali Żydzi szukający rozwiązania tego problemu nie w skali pojedynczych rodzi ale całej społeczności. Ideolodzy potępiający bierną postawę większości. Nie potrafili identyfikować się z państwem w którym żyli. Na zachodzie tak to właśnie wyglądało. Żydzi odchodząc od judaizmu nadal przyznawali się do swojej religii i przyjmowali narodowość państwa w którym żyli. Identyfikowali się, Stawali się jego obywatelami wyznającymi judaizm w sposób zmodernizowany przez Haskalę. Tu Rabkin przywołuje przykład Fritza Habra z którym zetknąłem się już wcześniej czytając o gazach bojowych testowanych pod Bolimowem i Ypres. W notatkach jego adiutanta zapisane są wypowiedzi tego noblisty z których wypływa niemiecki nacjonalizm. Ale wciąż uważał się i był postrzegany jako Żyd (w tym wypadku chyba powinienem pisać z małej litery ponieważ określenie to dotyczy w takim przypadku tylko wyznania, a nie przynależności narodowej?).
W Rosji młodzi Żydzi za namową ideologów i własnych odczuć tworzyli oddziały samoobrony mające chronić ich domy przed pogromami. Wielu wstępowało do różnych nielegalnych organizacji politycznych. W tym też okresie następuje napływ Litwaków do "strefy osiedlenia". Pojawiają się oni także w Puławach. W miarę spokojne Królestwo Kongresowe daje im nadzieję w miarę normalnego życia, z dala od walk trwających z rożnym natężeniem na wschodzie. Są oni też liczną grupą studentów w puławskim Instytucie. Ideologia jest zaraźliwa, a młodzi ludzie mają jeszcze słabe układy odpornościowe. Łatwo ulegają ideom propagującym zamiast studiowania Tory, ćwiczenie mięśni i czytanie nowych, świeckich książek.
Rodzący się w XIX wieku syjonizm widział rozwiązanie w postaci ustanowienia państwa żydowskiego. Nie był ruchem jednolitym. Wewnątrz niego ścierały się m.in. dwie tendencje w stosunku do stosowania przemocy. Defensywna zakładała jej dopuszczalność w przypadku zagrożenia. Ofensywna uznawał przemoc za główny środek do osiągania celów ideologicznych (znów wraca Żabotyński). Pierwsi emigranci przybywający do Palestyny żyli w cieniu zagrożenia od którego uciekli. Mieli problem z przyjaznym traktowaniem sąsiadujących z nimi Arabów. Łatwo sięgali po broń. Na miejscu ich postawa dziwiła Żydów mieszkający od pokoleń w Ziemi Świętej. Wytworzył się podział. Kolonię czy osadnictwo Rabkin określa słowem jiszuw. Podział na kolonistów syjonistycznych i dawnych kolonistów religijnych określa więc nazwami "nowy jiszuw" i "stary jiszuw". Na początku przedstawiciele starego jiszuwu jeszcze nie wiedzieli jak bardzo różnią się od nowych imigrantów. Pomagali im stosując stary system chaluki (rozdzielania darów pomiędzy tradycyjnie religijnymi Żydami nazywanymi "charedim" i po dziś dzień wyróżniającymi się m.in. ubiorem). Ta pomoc chyba przywódcom syjonistycznym się nie za bardzo podobała. W Jaffie stworzyli własne centra dystrybucji i kolejne grupy osadników już nie korzystały z pomocy charedim.
W Rosji zaś:
Większość rabinów zareagowała na syjonizm odrazą, jaką odczuwali do samej myśli o walce zbrojnej. Ostrzegali, że prowokowanie innych narodów nie może przynieść nic więcej niż nowe nieszczęście, i pozostali wierni tradycji kompromisu. Niekiedy nawet wybierali emigrację, aby uniknąć konfrontacji z miejscową ludnością i władzami. Lecz coraz mniej rosyjskich Żydów słuchało ich słów.
Na zachodzie Europy szybko dostrzeżono zagrożenie jakie syjonizm z sobą przynosił. Obawę budziła możliwość posądzenie asymilujących się w społecznościach Zachodu Żydów o podwójną lojalność. Co też faktycznie wykorzystali różnej maści antysemici w swojej propagandzie. Rabkin zauważa, że na Zachodzie syjonizm znalazł poparcie u części intelektualistów żydowskich we Francji. Niemal wszyscy oni byli uciekinierami z carskiej Rosji. Poza tym przypadkiem syjonizm rozprzestrzenił się na terenach nie objętych Haskalą. W Rosji wrzało.
83% więźniów politycznych w Jakucku na Syberii było Żydami.
Jednak jak się zdaje ku polityce pchało rosyjskich Żydów co innego niż Żydów na Zachodzie. Rosyjscy Żydzi chcieli zmodernizować własną społeczność bardziej niż państwo w którym przyszło im żyć. A jednak do 1905 roku prawo zakazywało Żydom prowadzenia działalności politycznej. Syjoniści w tym czasie łączą swe siły. Pierwszy Kongres Syjonistyczny gromadzi przedstawicieli większości organizacji syjonistycznych. Ale od początku widać, że nie ma szans na wciągnięcie do ruchu społeczności Zachodu – kongres miał się odbyć w Niemczech ale niemieccy Żydzi skutecznie zablokowali taką możliwość. Ich wpływy nie sięgały jednak do Szwajcarii. Syjonizm przyjął za swój cel modernizacją społeczności żydowskiej i budowę państwa. Zrywał tym samym z tradycją diaspory do której przynależność odczuwali nawet charedim tworzący w Palestynie stary jiszuw. Nie mieli jednak syjoniści monopolu w żydowskiej polityce narodowościowej. Ich wrogami pozostawali obok społeczności tradycyjnych także komuniści i Bund. To też ruchy laickie. Jednak nie dążące do budowy osobnego państwa dla Żydów. Z tym, że to syjonizm z małej grupy ekstremistów wyrósł na siłę najliczniejszą i posiadającą największe wpływy. Potrzebował na to czasu i zaangażowania ze strony przywódców i ich zwolenników.
Kwestia palestyńska powodowała powolny zanik etycznego dziedzictwa diaspory inspirowanego tysiącletnią tradycją pacyfistyczną i moralizatorską. Anita Shapira pisze: "Syjonistyczna psychologia formowana była przez sprzeczne kryteria wyzwolenia narodowego i ruchu europejskiej kolonizacji w kraju na Bliskim Wschodzie". Drugie pokolenie osadników w Palestynie odzwierciedlało marzenie założycieli; postrzegało siebie jako pragmatyczne, w doskonałej formie fizycznej, agresywne i gotowe, by sięgać po broń. Każde następne pokolenie było mniej wieloznaczne od poprzedniego w kwestii użycia broni. "Nie można budować państwa w białych rękawiczkach", powiedział później Alterman. Pomimo że zwolennicy etosu defensywnego – przynajmniej na pozór – nie darzyli sympatią Żabotyńskiego i jego militaryzmu, rzeczywistość konfliktu, jaki wywołało syjonistyczne przedsięwzięcie w Palestynie, przyniosła zwycięstwo jego doktryny, a jego myśl stała się popularna w Izraelu we wczesnych latach XXI wieku.
Pojęcie "bezpieczeństwa" zastąpiło ideę samoobrony, tak dobrze znaną przed powstaniem państwa. Hebrajskie określenie bitachon zapożyczone zostało z literatury rabinicznej, gdzie oznaczało "ufność w bożą opatrzność". Idea judaistyczna została w ten sposób przejęta przez nowożytny język, lecz nadano jej odwrotne znaczenie: zamiast pokładać nadzieję w opatrzności, nowy Hebrajczyk miał odtąd polegać na sile broni. Bezpieczeństwo stało się odpowiedzialnością państwa i przez dziesięciolecia wszystko, co dotyczyło bezpieczeństwa, stało się świętą krową izraelskiego społeczeństwa.
Część środowiska judaistycznego poparła ideologię syjonistyczną. Pojawiają się tu nazwiska dwóch rabinów: Cwi Hirsz Kaliszer i Jehuda Salomon Hai Alkalai. Obaj odrzucali użycie siły. Idee lubią jednak ewoluować. Dziś są postrzegani jako twórcy ruchu narodowo-religijnego przejawiającego ogromną agresję w stosunkach z Palestyńczykami.
Środowisko Żydów ortodoksyjnych podjęło próbę walki politycznej z syjonizmem. W 1912 na kongresie w Katowicach powołano do istnienia partię Agudat Israel. Religijno-syjonistyczna Mizrachi istniała już od 10 lat drenując społeczność religijną. Aguda miała działać posługując się autorytetem swoich członków. To też nawiązanie do tradycji. W Puławach w okresie międzywojennym jej przewodniczącym był puławski rabin – Mendel Naj. Nie potrafię odnaleźć źródła informacji o jego małżeństwie z córką Morgensterna – też puławskiego rabina, z rodu cadyków kockich. Gdzieś kiedyś to przeczytałem ale gdzie? Faktem jest, że Aguda skupiała ludzi wiernych judaizmowi choć działalność polityczna już była jakimś odstępstwem od tradycji. Ta najliczniejsza organizacja polityczna w pierwszej dekadzie II RP w Puławach niemal nie przejawiała działalności. Utraciła w tym czasie też swoją dominującą pozycję w zarządzie puławskiej Gminy Wyznaniowej na rzecz syjonistów. Także w Palestynie nie była bardzo aktywna. Zaktywizował ją dopiero przybyły z Europy dziennikarz, poeta i adwokat – Jacob Izrael De Haan. Przybył on do Palestyny jako syjonista. Na miejscu w wyniku własnych obserwacji zmienił front. Dostrzegł, że działania syjonistów prowadzą prostą drogą do konfliktu z miejscowymi Arabami. Jego artykuły publikowane w prasie Europejskiej szeroko oddziaływały nie tylko na diasporę ale też na polityków europejskich. A w okresie międzywojennym do nich należała władza w Palestynie. Artykuły nieprzychylne syjonistom mogły uniemożliwić im działanie. W Palestynie zaczęto De Haana zwalczać.
Holenderski turysta opowiadał, że podczas spaceru, jaki odbył z De Haanem po ulicach Jerozolimy, kilku przechodniów, mijając ich splunęło na ziemię. – Czyż nie jest to oznaka pogardy? – zapytał turysta. – W żadnym razie, to oznaka szacunku do ciebie; gdybyś nie był tu ze mną, plunęliby mi w twarz.
De Haan mimo pogróżek prowadził nadal działalność antysyjonistyczną. Zapowiedział publicznie (w prasie) powołanie ruchu antysyjonistycznego. Został zastrzelony przez agenta Hagany. Tak to zdarzenie opisał H. Danziger – autor dziejów Hagany:
Do I wojny światowej kontrolę sprawował stary jiszuw. Agudat Isael rzuciła się w sam środek walk. Skupiała ona większość ludności żydowskiej i teraz czuła się jak więźniowie we własnym domu. Staru jiszuw nie zgodził się na poddanie świeckiej dominacji. (…) Kiedy wyłamali się i założyli odrębną społeczność (…) nikt im w tym nie przeszkadzał. Gdyby nie De Haan, założyliby swą małą społeczność pozbawioną jakiegokolwiek politycznego czy społecznego znaczenia. De Haan używał swych kontaktów, aby przesunąć konflikt w stronę polityki międzynarodowej. Jego aspiracją było ustanowienie organizacji politycznej, jaka mogłaby rywalizować z ruchem syjonistycznym, który nie w pełni ukształtowany wciąż był w powijakach. Było to zagrożenie dla De Haana.
Po tym zabójstwie podniosły się głosy krytyki ale ostateczny cel syjoniści osiągnęli. Aguda już nie była dla nich problemem. Zwyciężył strach. Jeszcze w 1948 roku syjoniści przypomnieli sobie o tej organizacji. Nie chcąc by w momencie ogłaszania powstania państwa postarali się wyciszyć ewentualne głosy sprzeciwu rabinów. Aguda poszła na ugodę. W zamian za wolny od pracy szabat, nieuznawanie ślubów cywilnych i zwolnienie ze służby wojskowej studentów jesziw wpłynęła na zachowanie ciszy. Aguda stała się też elementem systemu władzy.
Miało jednak być o kolonizacji. Początkowo w powstających koloniach zatrudniano do pracy miejscowych Arabów. Służyli jako robotnicy i jako ochrona. Po wzroście syjonistów w siłę wyeliminowano te formy zatrudniania ludności miejscowej. Pozbawiano więc ziemi i możliwości pracy. Palestyńczycy zamiast podmiotu w państwie stali się przedmiotem – elementem przyrodniczym. To między innymi przeraziło De Haana. Dano podstawy do buntu. To charakterystyczne, że władza oparta na strachu poszukuje wroga. W przypadku Arabów wroga z nich zrobiono przy użyciu polityki dyskryminacyjnej. Dlatego czasami zwraca się uwagę na elementy apartheidu w Izraelu. Zagadnienia po shoah pominę. Przynajmniej dzisiaj. Rabkin zaznacza, że społeczność charedim nigdy nie była wrogo nastawiona do swoich sąsiadów. Usiłuje nawiązać kontakt z Palestyńczykami by pokazać, że istnieją Żydzi którzy nie są syjonistami i sprzeciwiają się polityce syjonistów. Zamieszczają też czasami płatne ogłoszenia w wielkonakładowej prasie. Szczególnie w USA gdzie mogą liczyć na dotarcie do tamtejszej diaspory. Kończąc zacytuję końcowy fragment jednego z takich ogłoszeń:
Celem Żydów przywiązanych do Tory jest życie w cichej pobożności i pokojowe współżycie ze wszystkimi ludami i narodami. Ci, którzy postępują zgodnie z planem bożym, nie wikłają się w wojny, które fałszywie określane jako wojny żydowskie, w rzeczywistości są wojnami syjonistycznymi.
Podobne teksty zamieszczane są w internecie. Przeciwnicy antysyjonistów publikują zaś listy wrogów Izraela (tak jak RedWatch listę antyfaszystów czy ostatnio AntiFa listę faszystów). Ale czy Izrael nie jest ostatnią kolonią białego człowieka? Syjoniści są do cna przesiąknięci kulturą i cywilizacją europejską. Są jej częścią.