Wystarczy chwila i lektura staje się czymś niemożliwym. Książka Eugenio Zolli "Historia antysemityzmu" wydawała mi się początkowo ciekawostką, a nie poważnym opracowaniem. Przyczyn było kilka. Po pierwsze wydała ją oficyna należąca do oo. franciszkanów. Nie budzi to mojego zaufania m.in z powodu Jana Kapistrana. Franciszkanina mającego na kącie zwycięstwo jak dowódca w bitwie z wojskami tureckimi i wiele istnień ludzkich, które skazał na śmierć podczas tortur lub na stosie. Zakładałem więc z góry, że praca będzie tendencyjna.
Także autor nie budził mojego zaufania. Zanim pracę opublikował przyjął chrzest. Wcześniej był włoskim wyznawcą judaizmu. Konwertyci zrobili wiele złego w sprawie współistnienia chrześcijaństwa i judaizmu. I w tej sprawie książka okazała się właśnie tendencyjna – podaje przykłady konwertytów którzy temu współistnieniu nie tylko nie zaszkodzili ale też mu służyli Obok oczywiście są przykłady potwierdzające moje założenie. Jednak pojawiło się "ale". To zagadnienie konwersji wydaje mi się ciekawe. W Europie chrześcijańskiej Zolli podaje jeden przypadek konwersji na judaizm. W drugą stronę wiele. Wspomniał tylko opisując myśl Uriela (Gabriela przed konwersją) Da Costy, że ten odwodził od przejścia na judaizm dwóch chrześcijan. W tym wątku też daje się wyraźnie dostrzec, że wykluczenie ze wspólnoty żydowskiej konwertyty nie jest tak powszechne jak by się zdawało. Zawsze można było się przeprowadzić w okolice gdzie o wyklęciu tym nie słyszano.
Dlaczego Arystoteles uznawał Żydowskich filozofów za uczniów filozofów indyjskich? To jedno z pierwszych pytań jakie się pojawiły podczas lektury. Im dalej tym gorzej. Jestem w połowie, a już jestem obłożony innymi pootwieranymi książkami do czego skłoniły mnie myśli z pracy Zolli. Jego praca jest gdzieś pod spodem. Wpadłem w wątki poboczne. Głównie przez odrzucenie nieśmiertelności duszy przez Da Costę. Jego myśl miała wpłynąć na Spinozę. Teraz usiłuję połączyć racjonalizm z boską immanencją i monizmem. W przypadku Arystotelesa trochę się zagalopowałem być może. Wg tego co zapisał Zolli greccy myślicieli wysoko cenili teistyczną myśl żydowską. Nie wiem za to jak potraktować sprawę języka i pisma. Wydaje się, że hebrajski jest przypisany do judaizmu. Tłumacznie Tory na grekę (Septuaginta) pozostało ponoć niedostrzeżone przez samych Greków – zbyt pewni byli swojej wyjątkowości i do literatury obcej nie zaglądali. L. Trepp napisał, że tłumaczenia dokonano by posługiwać się nim w działalności misyjnej. To Zolli jednak pisze coś innego. Greka wg niego na początku ery była językiem cudzoziemców w Imperium. Na nagrobkach wiernych judaizmu i chrześcijaństwa zapisywano inskrypcje w tym właśnie języku. Był to chyba jednak tylko epizod.
W okolicach Da Costy i Spinozy pojawiła się inna zupełnie postać. Jak z innej bajki. Sabataj Cwi. To zamieszanie wywołane przez niego miało sprawić, że myśl Spinozy przyciągnęła niemal samych chrześcijan (choćby tylko formalnie wierzących).
Lektura staje czymś niemal niemożliwym ponieważ porusza zbyt wiele zagadnień, które w niej są poboczne a mnie wciągają. Już nie mam uprzedzeń względem tej książki. Więcej pewnie napiszę gdy jednak ją skończę czytać.