Powszechnie wiadomo, że raz do roku (wg innej wersji – raz na siedem lat) Żydzi zabijają Greka i zjadają jego trzewia. Pisali o tym starożytni Grecy. A przeczytał Eugenio Zolli i przypomniał w pracy "Historia antysemityzmu". I to wcale nie są jedyne oskarżenie wysuwane wobec wyznawców judaizmu. Częstym oskarżeniem był ateizm. Związane to było z brakiem posągu boga w świątyniach żydowskich. W Egipcie czasami dodawano jednak jeden posąg jako przedstawienie boga Żydów. Był to posąg osła. By wyjaśnić dlaczego akurat osioł trzeba sięgnąć do mitologii egipskiej. Seth – zabójca Ozyrysa – w swojej najpotworniejszej postaci (miał ich wiele jak i inni egipscy bogowie) ma właśnie postać osła. Przekładając to na dzisiejsze wyobrażenia – oskarżano Żydów o oddawanie czci diabłu. Ale z Egipcjanami problem był jeszcze inny. Składanie ofiar ze zwierząt zawsze było sprawą delikatną przy tak bogatym panteonie wyposażonym w postacie zwierzęce. Zawsze ktoś mógł uznać (i zwykle uznawał), że w ofierze składa się jednego z bogów egipskich.
Te oskarżenia zawsze miały podtekst religijny. Tak było w starożytności. Tak było i w średniowieczu w Europie. Okres prześladowania chrześcijan też można tu włączyć. Chrześcijaństwo było traktowane początkowo jako herezja judaistyczna. Jednak w przypadku chrześcijan już zjadanych Greków zastąpiły zjadane dzieci i picie ich krwi (te oskarżenia powrócą ale użyte przez chrześcijan przeciwko Izraelitom). Ciekawe, że można w dziejach Europy odnaleźć okres w którym o prześladowaniach Żydów się nie mówi. Może tylko brakuje źródeł? Wydaje się jednak, że do XII wieku panuje względny pokój w stosunkach między religiami. Religiami. To ważne. Sama nazwa "antysemityzm" odnosi się bowiem do nacji semickiej. To pojęcie w tych czasach jeszcze nie istniało.
Poza tymi oskarżeniami o rodowodzie starożytnym E. Zolli wymienia też przypadki prześladowania Izraelitów. Wnioski jakie wysnuwa z tych przypadków nie dowodzą istnienia w starożytności szczególnej nienawiści do Żydów. Burzenie świątyń, wypędzenia – mają zawsze podtekst polityczny. Podobne nieszczęścia spadały na ludy wśród których żyli Żydzi. Dziel i rządź to idea znana i stosowana od dawna.
Autor nie poprzestaje na tych negatywnych opisach i zdarzeniach. Wymienia też z gruntu inne przykłady wysokiej oceny myślicieli żydowskich czy przyciągania judaizmu tak odmiennego od dość powierzchownego politeizmu antycznego. Nie zawsze jednak trafiało do przekonania politeistów to, że Żydzi nie muszą otaczać religijną czcią wizerunków cesarzy i wystarczy, że składają w ich intencji ofiary w swojej świątyni.
Nie napisałem nic o autorze tej książki. Zapoznanie się z biogramem zostawiłem sobie sam podczas lektury na koniec. Jak wspomniałem w innym poście książka nie budziła mojego zaufania. Nie tylko ze względu na wydawnictwo. W przedmowie zaznaczono, że książka napisana jest w języku już przestarzałym. To mógłbym pochwalić gdyby chodziło o zachowanie wierności oryginałowi. Jednak uporczywe używanie określenia "ariański" gdy powinno być "aryjski" skłania mnie do myśli, że to nie jest wierność przekładu. Podobnie "syjoński" zamiast "syjonistyczny", a na koniec królestwo/państwo "nordyckie" gdy chodzi o starożytne państwo Izrael leżące na północ od Judei. Ze szkoły pamiętam, że przed przystąpieniem do lektura warto sprawdzić czy książka posiada indeksy (osobowe, rzeczowe). "Poważne" opracowania je posiadają. To już jest tradycja. Ta książka posiada na końcu jedynie reklamy innych publikacji z wydawnictwa "Bratni zew".
W przedmowie zaznaczono też, że autor pisząc książkę nie słyszał jeszcze o genocide dokonanym przez nazistów na Żydach. Nie wiem czemu ta uwaga ma służyć. E. Zolli pisał książkę będąc samemu Żydem, po napisanie przyjął chrzest. Nie sądzę by miało to wpływ na treść książki. Treść której ciężar rośnie w miarę czytania.
W XII wieku w Europie zachodzą zmiany. Kościół podejmuje dzieło chrystianizacji Izraelitów mieszkających wśród chrześcijan. Jednocześnie zmusza się ich do noszenia wyróżniających znaków lub elementów odzieży (Zolli nie wysuwa z tego wniosku, że Żydzi niczym nie wyróżniali się spośród innych mieszkańców miast – nie to jest obiektem jego zainteresowania). W Anglii oskarżono Żydów o rytualne zabójstwo – pierwsze oskarżenie z serii która ciągnąć się będzie aż do końca XIX wieku. Akcja misyjna prowadzona przez Kościół wśród Żydów przybrała formę co najmniej dziwną. Wymyślono bowiem, że będą to dysputy religijne. Były to dysputy publiczne, którym przysłuchiwać się mieli przymuszeni do tego wyznawcy judaizmu. Po przegranej dyspucie (innego wyniku nie brano pod uwagę) wyznawcy judaizmu mieli przyjąć chrzest. W przeciwnym razie groziła im śmierć. Po stronie chrześcijańskiej wielokrotnie stawali konwertyci. Ich oponenci zaś często wybierali emigrację by uniknąć kar. Celem emigracji nie raz była Palestyna. Tam też kończyli żywot wybitni europejscy talmudyści.
Cała rzesza konwertytów przedstawiona w książce Zolli przedstawiała sobą przeróżne postawy. Obok uczonych byli wśród nich i ludzie rzucający bezpodstawne oskarżenia, których obalenie było niemożliwe w obliczu indolencji w tym temacie ich patronów. Wbrew zaleceniom Rzymu decydowano się często na przymusowe chrzty. Opornych zabijano. Wiele nowych "nawróceń" było czysto pozornych. Na Półwyspie Iberyjskim powstał liczna grupa marranów – oficjalnie chrześcijan potajemnie jednak pozostających przy dawnej wierze. Ostatecznie rozwiązania siłowe które prowadziły do fałszywych nawróceń Rzym potępił. Wciąż jednak obracano się wokół zagadnień religijnych. Zolli zalążki zmiany podejścia dostrzegł w dziejach filozofii.
Dlaczego w filozofii? Tu już musiałem zapoznać się z biogramem autora książki.
Eugenio Israel Zolli urodził się w Brodach (tereny dzisiejszej Ukrainy) 17 września 1881 r., jako najmłodszy z grona licznego rodzeństwa. Po krótkim okresie nauki we Lwowie przeniósł się do Florencji, gdzie podjął studia najpierw w Istituto di Studi Superiori (Uniwersytet publiczny), a następnie w Collegio Rabbinico Italiano we Florencji, kontynuując w ten sposób starą, rodzinną tradycję. Ukończył studia w zakresie filozofii, a jego zainteresowania skierowane były w stronę rodzącej się nauki o psychoanalizie. W 1911 roku został mianowany wice-rabinem w Trieście, a następnie naczelnym rabinem. Poza działalnością rabina zajmował się nauczaniem języka żydowskiego i literatury żydowskiej na Uniwersytecie w Padwie. Od 1911 r. opublikował wiele artykułów i monografii. Dwie najsłynniejsze książki jego autorstwa to Israele (1935 r.) i Nazareno (1938 r.). W 1939 ro. został mianowany naczelnym rabinem i dyrektorem Kolegium Rabinów w Rzymie. Po wyzwoleniu w lutym 1945 r., poprosił o udzielenie mu chrztu i przyjął imię Eugenio. Zmarł w Rzymie 2 marca 1956 r. W 2004 r. została opublikowana jego autobiografia Prima dell’ Alba.
O nowoczesnym antysemityzmie i gdzie szukał Zolli jego źródeł napiszę nieco później. Nie chcę tego zepsuć, za bardzo mnie wciągnęło.
Czy Zolli nie wspominał dlaczego przyjął chrzest? A może w innych książkach spotkałeś się z refleksjami konwertytów na ten temat? Pomijam oczywiście „nawrócenia” przymusowe czy też w celu ratowania życia.
Natomiast zastanawia mnie, co dostrzegł wieloletni rabin Zolli w chrześcijaństwie, że zdecydował się na zmianę religii. I czy okres wojenny miał na to jakiś wpływ. Wydawało by się, że po okrucieństwach wojny, w których główną rolę odgrywali ludzie mieniący się chrześcijanami, powinien był raczej utwierdzić się w wierze swoich prześladowanych współbraci.
W tej książce nic o tym nie napisał. Przyczyną zapewne było to, że napisał ją niemal całą przed chrztem. Pisząc nie wiedział też prawdopodobnie o obozach zagłady. Wg Wikipedii przyjaźnił się z Piusem XII gdy był jeszcze rabinem. Stąd wybór imienia „Eugenio”, które nosił też ten papież. Przyczyny konwersji chyba mało kogo interesowały. Zwykle wykorzystywano konwertytów jako przykład, oręż w dysputach ale też ich wiedza była wykorzystywana na uniwersytetach. Nie widziałem dotąd książki w której ktoś by podał przyczyny zmiany wyznania. A może tylko takiej książki nie czytałem? Temat na razie mnie jeszcze nie zainteresował na tyle bym szukał. Zbyt często decydowano się na konwersję pod przymusem lub jak Heine (o tym Zolli napisał w tej książce) – ze względów praktycznych. Zmiana wyznania miała być biletem do świata i towarzystwa. Ten motyw stał się mniej popularny po pojawieniu się teorii rasowych – już nie religia a pochodzenie miały znaczenie.
Zmiana religii ze „względnych praktycznych” to sprawa smutna i żałosna. Ale z pewnością są też inne powody. Myślę, że często jest to rozczarowanie strukturami, hierarchami i „polityką” danego Kościoła. To powód bardzo zrozumiały, chociaż uważam że niedostateczny. Wszystkie struktury bywają niedoskonałe z natury rzeczy
Jeśli ktoś jest rabinem to chyba jednak powinien kierować się czymś więcej w swoich wyborach? Judaizm oparty jest na Starym Testamencie. Może Zolli odnalazł coś przekonywującego w nieznanym mu wcześniej Nowym Testamencie?
Mam nawet pewną idealistyczną teorię na ten temat
Nie wiem czy Nowy Testament nie był mu znany. Z „Historii antysemityzmu” wynika, że był znany. Zolli opisując przypadki konwersji w czasach Cesarstwa Rzymskiego mówi o ludziach szukających wiary głębszej niż oficjalny wtedy politeizm. Podobnie motywowano czasami przejścia na judaizm w czasach już chrześcijańskich. Opierając się na liczbie opisanych przypadków konwersji w pracy Zolli można dojść do wniosku, że głównie przechodzono z judaizmu na chrześcijaństwo. Był jednak i ruch przeciwny. Nie znamy jego rzeczywistych rozmiarów. Zwłaszcza, że w niektórych krajach odstępstwo od Kościoła rzymsko-katolickiego było karane śmiercią (był taki okres w „tolerancyjnej” Rzeczypospolitej szlacheckiej). Szczerze wątpię by Ewangelie odgrywały tu większą rolę. Judaizm to nie tylko Tora pisana. Jest też Talmud zawierający część Tory mówionej. Wciąż powstają ich nowe interpretacje. Judaizm wciąż ewoluuje. Chrześcijaństwo też. Przyczyny więc mogą być różne w zależności od czasu. Każdy ma też różne doświadczenia, a wyboru dokonuje się na podstawie własnych potrzeb wewnętrznych.
Może Zolli napisał o tym w swojej autobiografii, która ukazała się w 2004 r. we Włoszech? Nie słyszałem o polskiej edycji.
„W przedmowie zaznaczono też, że autor pisząc książkę nie słyszał jeszcze o genocide dokonanym przez nazistów na Żydach. Nie wiem czemu ta uwaga ma służyć.”
W którym roku została napisana ta książka? Z tego co napisałeś wynika, że w czasie wojny. Czy jest w ogóle możliwe, aby Zolli nie miał pojęcia o genocide? Czy mieszkając we Włoszech nie wiedział co dzieje się na terenach objętych niemiecką okupacją? Nawet jeśli milczała o tym prasa, to z pewnością dobrze działała wewnętrzna żydowska „poczta”.
Myślę, że informacja czy Zolli wiedział o genocide jest ważna, szczególnie dla zrozumienia tej części o nowoczesnym antysemityzmie. Pamięć o Holokauście musi chyba wpływać na ocenę różnych zjawisk, wprowadzać w te naukowe, teoretyczne wywody silną warstwę emocjonalną.
Mógł nie wiedzieć. Albo mógł nie wierzyć. Bo to przecież było tak absurdalne i nieludzkie, że uwierzyć było trudno.
Czasami ludzie krzyczą, że obozy koncentracyjne wymyślili Brytyjczycy. Ta nazwa „obóz koncentracyjny” zaciemniała tylko rzeczywistość. W Niemczech te obozy oficjalnie powstawały jako odpowiedź na żądanie zaostrzenia kar dla przestępców. Najpierw poszerzono kategorię ludzi w nich przetrzymywanych. Następnie początkową „potrzebę ograniczenia kosztów utrzymania więźniów” zamieniono na wypracowanie dochodów dla kasy SS która obozami zarządzała (więźniów wynajmowano przedsiębiorstwom). Gdy ruszyła maszyna śmierci dla wielu ludzi to nadal były „ekonomiczne więzienia” w których przetrzymywano przestępców. Co ciekawe to nie zawsze było tak, że najniższą kategorią byli w obozach Żydzi. Czytając historię obozu w Jawiszowicach można odkryć, że przebywał w nim ukrywający się jako Żyd niemiecki komunista, który po wojnie został parlamentarzystą niemieckim.
Były oczywiście jakieś informacje o tym co się rzeczywiście dzieje. Ale nie musiały dotrzeć do ukrywającego się rabina we Włoszech. A czy ta wiedza wpłynęłaby na jego tekst? Mogłaby mu odebrać możliwość napisania tego co napisał. Ogrom zła paraliżuje.
Weź też proszę pod uwagę, że to co ja zamieściłem w blogu to nie jest streszczenie książki tylko streszczenie i interpretacja pewnych zagadnień w niej poruszonych. Dokonałem bardzo subiektywnego wyboru, który nie zastąpi lektury całości.
Z pewnością nie zastąpi Jednak z drugiej strony, książki o których piszesz to teksty bardzo trudne. Dla kogoś kto, tak jak ja, nie ma na ten temat głębszej wiedzy i porusza się w tych obszarach wyłącznie intuicyjnie, samodzielne przedarcie się przez taki gąszcz historyczno-filozoficzny byłoby z gruntu niemożliwe. Myślę jednak, że to dobrze dla prowadzonych na tym blogu dyskusji. To tak jak spotkanie na planie filmowym zawodowych aktorów z „naturszczykami” Każdy wnosi inne widzenie świata.
Przesadzasz. Takie książki po prostu rzadko się kupuje, bo każdy bierze to co lubi. Ja akurat lubię taką literaturę. Jeżeli sprawia Ci przyjemność czytanie o tym co przeczytałem to fajnie. Mam czytelnika