Wycieczka na dno piekieł. Ludobójstwa.

Autorzy książki Eksperymenty w myśleniu o Holocauście. Auschwitz, nowoczesność i filozofia przytoczyli twierdzenie francuskiego filozofa Philippe’a Lacoue-Labarthe’a, że Auschwitz jest cezurą wyznaczającą nową epokę w dziejach Zachodu. Chodzi o to, o czym już dawno śpiewał Dezerter. Zamieszczam tu wersję Masala Soundsysytem zamieszczoną w dwupłytowym wydawnictwie Nie ma zagrożenia jest Dezerter.

Autorzy tej książki (Alan Milchman i Alan Resenberg) zacytowali też Richarda L. Rubensteina, który w swojej wydanej w 1987 roku pracy napisał:

Z upływem czasu coraz bardziej jasne staje się to, że dotychczas niedająca się przełamać moralna i polityczna bariera w historii cywilizacji zachodniej została z powodzeniem pokonana przez nazistów w czasie II wojny światowej i że od tej pory systematyczna, biurokratycznie administrowana zagłada milionów obywateli lub poddanych będzie możliwa i pozostanie pokusą dla rządów. […] Auschwitz rozszerzyło nasze wyobrażenie o możliwości używania przemocy przez państwo.

Nie bez powodu wciąż przewija się określenia "Zachodu". W ten sposób przechodzi się obok tragedii Ormian i obok gułagów. Pomija się też czystki etniczne na ziemiach ukraińskich podczas II wojny światowej. Różnica jest istotna. Auschwitz "uprzemysłowiło" zabijanie. Dla Eichmanna Zagłada była jedynie problemem logistyczny. Miał zapewnić sprawne dostawy "surowca" dla fabryk śmierci. Z jego słów wynikało, że nie interesowało go co i po co pociągi przewoziły. Otrzymywał zapotrzebowanie na dostawę i ją realizował. To dlatego obserwująca jego proces Hannah Arendt pisała o banalności zła. Nie ma bowiem w słowach Eichmanna nienawiści rasowej, masowych mordów, cierpienia, odrazy. Jest tylko realizacja zadań. Biurko jest areną walki o życie, która dla urzędnika była czymś zupełnie obcym, nieznanym.

Obaj Alanowie eksperymentują z myślą Martina Heideggera, który pisał, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość stanowią kontinuum. Dziwnie brzmi tu głos Ernesta Noltego, który twierdzi, że jest uczniem Heideggera i twierdzi, że przeszłość należy zostawić historykom, bez wiązania jej z teraźniejszością Niemiec i Niemców. Ale Nolte to pisał już po Szoah.

Elie Wiesel w 1970 roku napisał:

Nikt się niczego nie nauczył, Auschwitz nie posłużyło za ostrzeżenie. Szczegóły możecie znaleźć w swych gazetach codziennych.

Ludobójstwo jest bowiem już stałym elementem życia i polityki. Życie przestało być świętością. I słowa Michela Foucaulte’a o niemożności stosowania przez współczesne państwo kary śmierci gdy to samo państwo postrzega siebie jako opiekuna życia nie traci na wartości tylko wtedy gdy ludobójstwo potraktuje się jako odrzucenie przez to państwo całych społeczności jako zbędnych, wrogich, uciążliwych. III Rzesza tak odrzuciła Żydów. To samo spotykało mieszkańców Kambodży, Bośni czy Rwandy. W tym ostatnim przypadku ciekawie wyglądają oficjalne relacje. W kraju podczas ludobójstwa znajdowały się siły ONZ. Ich mandat nie pozwalał na interwencję zbrojną. Masakry organizowane były przez rządzących. Do tego celu wykorzystywano armię i środki masowego przekazu. Nieprawdą jest obraz przedstawiający dzikusów latających bez celu z maczetami. Działania uczestników masakry były sterowane odgórnie. Interwencja Francji nie powstrzymała masakry ludu Tutsi. Francja powstrzymała Hutu przed zemstą. Misja cywilizacyjna i kulturalna Zachodu jest tylko mitem. Świat już nie jest dziki. Oswoił się. Także z doświadczeniem Holocaustu.

W 2008 roku ukazała się książka Grzegorza Kołacza zatytułowana Czasami trudno się bronić. Uwarunkowania postaw Żydów podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce. Autor stara się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Żydzi się nie bronili? Ale już na wstępie warto zaznaczyć, że pytanie to mija się z prawdą. Bronili się. W obozach i gettach były powstania zbrojne czy bunty. Choćby w Poniatowej. Ale być może w wyniku barier i działań socjotechnicznych ta wiedza stała się znana tylko historykom? Obraz powszechnie znany to uległość całej masy represjonowanych. To stereotyp. Grzegorz Kołacz opisał jakimi metodami posługiwali się okupanci by postawić bariery pomiędzy Żydami i resztą społeczeństwa. Byli skuteczni. Odnieśli sukces. Po dziś dzień mogliby świętować swoje zwycięstwo. Ale faktem jest, że Żydzi rzadko bardzo mogli liczyć na pomoc chrześcijan. Efekt taki uzyskano między innymi poprzez selektywne stosowanie represji. Zawsze wprowadzano podział na Żydów i nieŻydów. Cierpiący widzieli, że ci drudzy mają lepiej. A że cierpieli na przemian raz jedni raz drudzy już umykało obserwatorom choćby dlatego, że stawiano zasłaniające to mury.

Opracowanie Grzegorza Kołacza pokazuje pewien wycinek Zagłady. Ważny. Ale nie jest to całość. Inni autorzy wspominają też o religijnym uwarunkowaniu religijnej części społeczności żydowskiej. Cierpienie przybliżało nadejście Mesjasza. Do tego dochodził brak wiary w coś tak absurdalnego jak Zagłada. Absurdalnego z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Sami okupanci zdawali się wątpić początkowo w celowość eksterminacji – też z tego powodu. Odkryli bowiem, że na ziemiach zajętych we wrześniu 1939 roku rzemiosło i handel w większości są domeną mniejszości żydowskiej. Bywało, że Polacy sami zapewniali Niemców, że sobie poradzą bez rzemieślników żydowskich. Tym samym pozwalali na eksterminację i w niej uczestniczyli. A maszyna do zabijania pracowała pełną parą. Także za sprawą sprawnej administracji przygotowującej transporty ludzi i niezbędnych gazów produkowanych przez poprzednika Basf’u.

Państwo zawsze może sprawić, że zbrodnia będzie zgodna z prawem. Przynajmniej od II wojny światowej.

5 thoughts on “Wycieczka na dno piekieł. Ludobójstwa.

  1. „Misja cywilizacyjna i kulturalna Zachodu jest tylko mitem.”

    Mitem jest też etyka „cywilizowanego” świata. Jak pokazuje historia – bajką są słowa „za wolność naszą i waszą”, bajką są sojusze i międzynarodowe umowy. Tylko jednostki w to wszystko wierzą i tylko jednostki oddają życie w imię ideałów. Państwa kierują się wyłącznie własnym interesem. Posyłają swoje wojska tylko tam, gdzie są zasoby mineralne albo miejsca strategicznie ważne. Krzyczą o gwałceniu praw człowieka albo produkcji broni masowego rażenia tylko wtedy gdy ”czują zapach ropy”. Łamanie praw człowieka w Chinach, eksterminacja Tybetańczyków nie wywołują wśród przywódców Wschodu i Zachodu żadnego moralnego niepokoju. Tak więc nasza radość, że zawiązaliśmy taki czy inny sojusz wojskowy jest mocno przedwczesna. Zasady etyki realizowane są tylko wtedy, gdy przynoszą państwu konkretną korzyść.

    Nie wiem czy zmieniła się ludzka mentalność dlatego, że świat „oswoił się z doświadczeniem Holocaustu”. Holocaust uświadomił ludziom, że można precyzyjnie zorganizować przemysł zbrodni na niewyobrażalną skalę. Czy jednak zwiększył przyzwolenie na zbrodnię? To przyzwolenie jest już chyba niestety od wieków.

    Była kiedyś, w związku z nową książką Joanny Tokarskiej-Bakir pt. „PL-tożsamość wyobrażona” (http://wyborcza.pl/1,75475,11172689,Zyd_z_pieniazkiem_podbija_Polske.html ) dyskusja na temat, czy szkodliwa jest moda na gadżety „z Żydem”. Uważam, że tak. Takie obrazki przedstawiające Żyda liczącego pieniądze utrwalają stereotyp bardzo mocno zakorzeniony, ba – stereotyp, który już raz okazał się zabójczy. Wpisy internautów dyskutujących na ten temat wskazują wyraźnie, że nie jest to ciekawostka ani żart. Gadżet z Żydem ma przynieść dobrobyt, ponieważ Żyd uważany jest za bogatego i szczwanego w interesach. Z pewnością taki prezent nie może być traktowany niczym słonik lub podkowa przynoszące szczęście. Czyż bowiem ktoś z nas potrafi bez zastanowienia powiedzieć dlaczego słoń lub podkowa wiązane są ze szczęściem? W przypadku Żyda skojarzenie jest błyskawiczne.

    Czy możliwy byłby Holocaust bez nienawiści podsycanej stereotypami? Czy bez tego stereotypu można byłoby tak zracjonalizować zbrodnię?

  2. A co z Żydem z cytryną? Jaki stereotyp utrwala? Zanim te obrazki stały się modne stereotyp był powszechnie znany. Teraz, gdy już pojawiły się obrazki i moda na nie pojawiła się refleksja. Nie byłoby dyskusji bez obrazków. A stereotyp byłby nadal przyjmowany jak prawda objawiona. Nie odsądzałbym od czci ludzi, którzy te obrazki wieszają w domach i kupują. Są być może na dobrej drodze.

    Przyzwolenie na zbrodnię, przemoc było zawsze. To podstawa istnienia państwa. Jego początek. Czym są podatki jak nie tym samym co państwo nazywa haraczem gdy pobiera je ktoś inny? Mordowanie w majestacie prawa, czy sprzyjanie i prowokowanie pogromów nie jest tym samym co zaprzęgnięcie maszyny biurokratycznej państwa do przeprowadzenia zagłady części społeczeństwa państwa. Istnieją tu pewne mechanizmy zastosowane po raz pierwszy w tym celu przez III Rzeszę. Prawdopodobnie napiszę o nich w następnej części (jak temat nie poniesie mnie w inną stronę). I z ich pomocą sprawiono, że nienawiść w całym procesie Zagłady nie pełniła tak wielkiej roli. Może zainicjowała cały proces. Potem już z uczuć można łatwo odnaleźć odrazę. Ofiara przestaje być człowiekiem… Ale o tym trochę później.

  3. Nie odsądzam od czci ludzi, którzy te obrazki kupują i wieszają. Wszystko zależy od motywów jakimi się kierują. Wiele z tych obrazków też mi się podoba – takie emanujące ciepłem, harmonią, bezpieczeństwem i harmonią. Sama bym je chętnie zawiesiła. W samych obrazkach nie ma nic złego, ale skoro niektórzy w kryzysie finansowym wieszają taki obraz do góry nogami, „aby Żydowi pieniądze wypadły z kieszeni” to chyba jest to nieco niepokojące? To tak jak z dziećmi, które spędzają dużo czasu przy grach komputerowych – ważne, aby sprawdzać co jakiś czas czy oddzielają świat realny od fikcyjnego :-)

  4. „XXI wiek” to utwór, który Masala wydała na płycie „Long Play” z 2004 roku. Wykonuje go razem z Kapelą Ze Wsi Warszawa. :-)

  5. Cover Dezertera dlatego znam. Za to nie znam najlepiej dokonań Masali.

Comments are closed.