Alina Cała w książce Wizerunek Żyda w polskiej kulturze ludowej nakreśliła nie tylko obraz Żyda ale też podała cechy obcego w kulturze ludowej. Tajemniczość. Kontakty obcych z diabłem. Zakazy łączenia się obcymi. To pewne wyróżniki. Jednocześnie spotkanie z obcym mogło przynosić szczęście. Żydzi jako znani obcy nie byli powszechnie znienawidzeni. Nawet osoby posługujące się stereotypami antysemickimi w charakteryzowaniu Żyda potrafią zupełnie inaczej (niestereotypowo) opisać swoich sąsiadów – Żydów. Zwracano uwagę nie tylko na wygląd. Cechą dostrzeganą była religijność. Zdarzało się, że Żydzi znający zwyczaje chrześcijan napominali ich gdy ci postępowali wbrew zwyczajom religijnym. Znano powszechnie gorliwość wiary Żydów. Rzadziej wspominano o zeświecczonych członkach tej społeczności. Nie wyróżniali się. Ochrzczeni tracili często swą obcość. Tak jakby wyznawana religia stanowiła czynnik determinujący przynależność do społeczności. I tak było i jest. Przeraża jednak obojętność chrześcijan w obliczu koszmaru przyniesionego przez okupantów podczas II wojny światowej. Mit bogactwa Żydów często określał postępowanie wobec prześladowanych. Powszechna była wiedza o zagrożeniach związanych z przechowywaniem Żydów. Człowieczeństwo nie zawsze było udziałem obcych. Dlatego może nie zawsze przykazania religijne mogły być motywem udzielania pomocy prześladowanym.
Sądziłem podczas lektury, że przejawy obojętności i interesowności są dnem piekła antysemityzmu ludowego. Ale przecież przenikał się on u wielu osób z antysemityzmem nowoczesnym. Ten powstał w świecie kultury nazywanej wyższą. I ten antysemityzm pokazała Maria Janion w Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie. To jest drugie dno tego piekła. Może nie ostatnie? Z tej mieszaniny ludowo intelektualnej wykluły się stwierdzenia zebrane razem przez Jacka Dukaja w opowiadaniu Przyjaciel prawdy. Dialog idei:
Żydzi są przebiegli. Żydzi są bogaci. Żydzi są chciwi. Żydzi są inteligentni. Żydzi są najlepszymi lekarzami, prawnikami, bankierami, Żydzi są najlepsi. Żydzi są najgorsi, tchórze i kłamcy, i niszczyciele. Żydzi są najbardziej twórczy, w nauce i sztuce. Żydzi nie potrafią walczyć. Żydzi od pół wieku gromią Arabów. Żydzi zamordowali Chrystusa. Chrystus był Żydem. Żydzi nienawidzą Polaków. Polacy nienawidzą Żydów. Żydzi rządzą światem.
Zabrakło ludowego: Żydzi są leniwi. Żydzi są pracowici.
Tak przy okazji to w piątek 17 lutego ukazała się w prasie informacja, że w Poznaniu zawiśnie tablica informująca wiernych, że Żydzi nie wytoczyli krwi z hostii. Tablica jest przedmiotem sporów ponieważ ludzie wierzą, że było inaczej. Mity polegają na wierze. Wiara nie potrzebuje logiki ale chętnie z niej korzysta gdy nie znajduje w niej zaprzeczenia dogmatów. Same mity zaś mają tą zaletę, że mogą sobie swobodnie zaprzeczać bez obawy o to że się nawzajem poobalają. To przecież kwestia wiary. I w takich wypadkach nie używa ona logiki.
Maria Janion rozpoczyna od postaci Berka Joselewicza i jego pułku konnego. W okresie międzywojennym podważano istnienie tego pułku. Jednym z twierdzeń (logicznych oczywiście) było to, że nie można tak szybko nauczyć ludzi jazdy konnej. Berek Joselewicz jednak z tym chyba nie miał kłopotów skoro w młodości trudnił się między innymi ujeżdżaniem koni u handlującego końmi członka rodziny. Tchórzliwym Żydom zapomniano, że zabraniano im nosić broni. To zabranianie nie było chyba prewencyjne. I nie chodzi tylko o tradycję Machabeuszy. Żydzi bronili się w średniowiecznych miastach niemieckich. Bronili siebie i innych w kresowych stanicach i miasteczkach – tam to nawet było ich obowiązkiem. Rzeź Pragi w której wyginęli niemal wszyscy żołnierze pułku Berka stała się na długie lata symbolem dla Polaków. Z 7 tysięcy mieszkańców podobno 5 tysięcy było Żydami. Tak krew mogła połączyć. Zamiast tego przezornie przemilczano ofiary żydowskie. Bo antysemityzm był zbyt powszechny. Odczuwał go Berek w wojsku. Odczuwały go następne pokolenia. I to może jeszcze bardziej. W 1830 roku uchwalono pobranie podatku od Żydów na potrzeby walk w zamian odmawiając im przyjęcia do wojska. Pieniądze były ważniejsze. Weterani służący wcześniej pod rozkazami Berka byli odsyłani do domów. Nie byli potrzebni. Bo Żydzi są tchórzliwi. Są o tym przecież nawet piosenki ludowe. A czym jest wobec tego bohaterstwo? Czy to tylko walka i śmierć na polu bitwy? Maria Janion cytując Marka Edelmana twierdzi, że bohater nie jest tylko wojownikiem. Ale romantyzm mamy we krwi. Bohater romantyczny to wojownik.
Trudno mówić o tym, że ktoś dzierżył palmę pierwszeństwa w szerzeniu swoich fobii i nienawiści. Oskarżenia rzucano przeciwko Żydom i podczas Rewolucji Francuskiej (masoni mieli wywołać rewolucję, a sama masoneria miała być tworem żydowskim lub być przez Żydów opanowana) i podczas obrad polskiego Sejmu Wielkiego. Maria Janion nie wspomina o wcześniejszych żądaniach szlachty, tych z XVIII wieku. Domagano się wtedy uchwalenia zakazu osiedlania się Żydów na Mazowszu. Argument wciąż był ten sam. Obawiano się, że społeczność żydowska stanie się na Mazowszu większością. Bez wątpienia echo tych głosów pojawia się w pismach Staszica i twórczości Norblina. Bo były to argumenty mieszczan dążących do emancypacji. Zyskując prawa dla siebie mieszczanie nie zgadzali się na równouprawnienie Żydów. Bo w wyznawcach judaizmu dostrzegali dla siebie największe zagrożenie. W końcu to miasta były główną areną walki ekonomicznej mieszczan i Żydów. Obie te grupy stanowiły w Rzeczypospolitej osobne stany (choć Żydzi raczej nieformalnie, gdyż nie mieścili się w średniowiecznym systemie stanowym).
W XIX wieku szlachta jednak miała jeszcze uprzywilejowaną pozycję. Pracujący szlachcic jeszcze po 1830 roku był kimś zdeklasowanym. Emancypacja mieszczan trwała niemal pełny wiek XIX. Przez oświecenie, romantyzm po pozytywizm. Czy tu należy szukać korzeni antysemityzmu wyartykułowanego przez Dmowskiego? Wincenty Krasiński? Opublikował antysemicką broszurę. Zatrudniał jako nauczyciela dla swojego syna znanego antysemitę podającego się za znawcę Talmudu włoskiego pochodzenia księdza Alojzego Ludwika Chariniego. Charini także publikował dzieła antysemickie. Jego wychowanek i syn generała Wincentego rozszerzył antysemickie fobie poza dotychczasowy zakres obejmujący wiernych judaizmowi. Za groźniejszych Żydów, bo ukrytych uznał przechrztów. A oddziaływanie jego największego dzieła – Nie-Boskiej komedii trwa do dziś. Stereotyp zyskał pierwiastek żeński. Choć dość dziwny. W ujęciu Krasińskiego oznacza to rozwiązłość seksualną. Czyżby jakieś skrzywienie wychowanka księdza? Ale też się przyjęło. I podstępność. Bo zdaniem Krasińskiego chrzest w przypadku Żyda jest tylko maskaradą. Żyd Żydem jest zawsze. Podobno Krasiński miał nieszczęście spotkać parokrotnie Krysińskiego – bogatego neofitę pochodzenia żydowskiego. Zawsze pisało o nim z odrazą. I chyba zazdrościł.
Zupełnie inaczej do wyznawców judaizmu podszedł Adam Mickiewicz. Nie mógł być jednak autorytetem dla Krasińskiego. Miał żonę z rodu frankistów. A to oznaczało, że w oczach Krasińskiego Mickiewicz był już skreślony bo wpadł w sidła przechrztów. Nie wiadomo czy Krasiński znał później upubliczniane podejrzenia co do frankistowskich korzeni matki Adama Mickiewicza. Zresztą potomkowie wyznawców Franka najczęściej starali się ukrywać swoje pochodzenie. To też rodziło podejrzenia u miłośników teorii spiskowych. Tak jak wszystko co ukryte choćby za kurtyną obcego im sacrum. Mickiewiczowi wyretuszował biografię syn. Filosemityzm został wyparty by stworzyć postać patrioty który jak nakazała tradycja romantyczna musiał być katolikiem – taka pochodna kontrreformacji, która w XVIII wieku z protestantów czyniła większych diabłów niż z wyznawców judaizmu. Krasiński bał się wallenrodyzmu przechrztów. Mickiewicz wierząc w posłannictwo Towiańskiego chciał stworzyć nową religię z chrześcijaństwa i judaizmu.
Tu wtrącę że wspaniałą książką o środowisku towiańczyków jest powieść György Spiró Mesjasze. Jej głównym bohaterem jest pochodzący z Wilna Gerszon Ram.
Pod koniec życia Mickiewicz udał się do Turcji by stworzyć żydowski legion. Utarło się że był to legion polski. Oddział składający się z Żydów faktycznie wchodził w skład jednostki dowodzonej przez Sadyka Paszę (Czajkowskiego – przyjął islam podobnie jak Józef Bem by kontynuować karierę wojskową dostępną w Turcji tylko dla muzułmanów). Większość ochotników tworzących oddział żydowski służyła wcześniej w armii carskiej. Byli to jeńcy, którzy otrzymali wolność w zamian za służbę w armii tureckiej. Ale byli też ochotnicy z Bałkanów. Wśród nich też marzyciele. Marzyło im się państwo żydowskie. Wśród nich ojciec Teodora Herzla. To taki kawałek historii niezrealizowanej. Niedokonanej i zapominanej. Wrócę jednak do początku książki Marii Janion. Już w czasach Tadeusza Kościuszki ścierały się dwie wizje patriotyzmu i pojęcia obywatelstwa. Jedna – ta Kościuszki – była klonem systemu amerykańskiego. Obywatelstwo nie było wiązane z religią. Państwo było wieloetniczne, a naród nie był pojęciem etnicznym. Inaczej widziała to większość ówczesnych. Przebąkiwano i chłopstwie jako części narodu polskiego. Ale na pewno nie akceptowano judaizmu wewnątrz narodu, którego rdzeniem miał być Kościół. Żydzi wypadli poza nawias walk narodowych na życzenie Polaków-katolików. Gdy na przełomie XIX i XX wieku dochodziło do wielu konwersji na chrześcijaństwo i asymilacji Żydów dostrzeżono, że powstaje w RP kolejny naród. Obok Polaków i Żydów kolejnym narodem był naród Żydów zasymilowanych. Nie akceptowało ich żadne z tych dwóch środowisk. Używane w międzywojniu określenie Polak wyznania mojżeszowego było więc określeniem innej narodowości. Nie oznaczało dopuszczenie do wspólnoty narodowej. Także Polak-katolik pochodzenia żydowskiego był osobną kategorią ale nie ujmowaną w spisach. Wspólnota pozostała dla jednych w sferze marzeń dla innych stanowiła groźbę Judeo-Polonii – państwa w którym Żydzi też mieliby coś do powiedzenie.
Śmierć w wykładach Marii Janion to temat osadzony w czasie Zagłady. Napiszę o tym kiedy indziej.
„Tak przy okazji to w piątek 17 lutego ukazała się w prasie informacja, że w Poznaniu zawiśnie tablica informująca wiernych, że Żydzi nie wytoczyli krwi z hostii. Tablica jest przedmiotem sporów ponieważ ludzie wierzą, że było inaczej.”
Wydawałoby się, że tablica jest przedmiotem sporów, ponieważ wyjaśnianie komukolwiek takiej sprawy, to obrażanie inteligencji czytelnika
Z podobnym absurdem spotkałam się w Bóbrce na Podkarpaciu. Znajduje się tam kapliczka pańszczyźniana postawiona w miejscu, w którym zakopano kiedyś księgi powinności wobec dworu. Kiedy w 1935r. chciano przesunąć kapliczkę, aby poszerzyć drogę, wybuch bunt chłopski. Chłopi uważali, że „odkopanie pańszczyzny” spowoduje jej powrót. Czytając o tym w jakiejś książce nie wierzyłam własnym oczom. Takie zacofanie w 1935r.? Toż to już XX wiek!
Z tego co piszesz wynika, że nawet XXI wiek niczego nie zmienia w ludzkiej mentalności. Smutne.
Wiek nic nie zmienia. Świętości pozostają nienaruszone przez tysiąclecia. Jeszcze rok czy dwa lata temu pokazywano broszury z opisem tych zdarzeń i pewnie nadal są dostępne dla wiernych. A woda ze studni w której hostię topiono wierzących w jej lecznicze działanie leczy. Efekt placebo? Tablica będzie zaprzeczać temu, czego ludzie doświadczyli.
Podobnie jest w Sandomierzu. Malowidło przedstawiające rytualny mord ostatnio było zasłonięte ale wcześniej przewodnik zapewniał, że przedstawia prawdziwe wydarzenia. On w to wierzył i może wierzy nadal.
„Mit bogactwa Żydów często określał postępowanie wobec prześladowanych.”
Wygląda na to, że także wobec tych, którzy ich ukrywali. W „Złotych żniwach” Grossa uderzyła mnie wzmianka, że Polacy którzy ratowali Żydów często także po wojnie trzymali ten fakt w tajemnicy, obawiając się swych sąsiadów. Nie od razu zrozumiałam co kryje się w tym zdaniu. Ano właśnie to – mit bogactwa Żydów, przeświadczenie że to bogactwo przeszło w ręce ludzi, którzy ich ukrywali. Przerażające jest to przeświadczenie, obawiam się, że nie tylko własne Grossa, że zrozumiałe jest narażanie życia swoich bliskich i swojego dla pieniędzy, ale niezrozumiałe – dla ratowania drugiego człowieka. Nieprawdopodobne przestawienie hierarchii wartości. Czy mogło się zdarzyć, że wśród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata są także ludzie, którzy kierowali się pobudkami czysto materialnymi?
To nie zawsze jest tak jak napisałaś. Alina Cała w swoich badaniach terenowych trafiła do wioski w której niechętnie z nią rozmawiano o Żydach. Przyczynę odkryła dopiero po tym gdy skierowano ją do pewnej starszej kobiety. Przechowała ona podczas wojny jednego żydowskiego chłopca. Cała wieś zdawała sobie sprawę z zagrożenia (kara śmierci za ukrywanie). Ta kobieta sprawy sobie z tego nie zdawała ale cała wieś (do późnych lat powojennych) solidarnie ukrywała informację o przechowaniu chłopca. Nikt z tego pieniędzy nie miał i pewnie nikomu do głowy to nie przyszło. Być może nie kryli chłopca tylko tą kobietę. Ale te istnienia w wyniku decyzji tej kobiety stały się jednym – ona i jej dzieci mogli zginąć razem z tym jednym chłopcem.
Rzecz jasna o bogactwach zdobytych na przechowywanych też powstawały legendy i czasami z niedowierzaniem czyta się, że ktoś kto brał pieniądze oddał je gdy już nie trzeba było się ukrywać (co najmniej dwukrotnie czytałem o takich wypadkach). Nie ma jednej reguły. Jest cały wachlarz zachowań ale tajemnice długo pozostają w ukryciu z różnych przyczyn. Tej o legendarnych bogactwach też.
Oczywiście każda sytuacja była inna. Tylko dziwi mnie to, że w tzw. społecznym przekonaniu logiczniejsze jest ratowanie innych i narażanie życia nie z wewnętrznego przekonania, ale dla korzyści materialnych. Właśnie ta dziwna logika boli najbardziej.
Nie wiem czy byłabym zdolna do oddania życia za obcego człowieka (jak mówi poetka: „tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono”), ale z pewnością nie oddałabym życia swojego, a tym bardziej cudzego dla jakiegokolwiek bogactwa.
W przypadku, o którym piszesz – rozumiem, że wieś być może nie chroniła chłopca, ale przede wszystkim członka swej społeczności – ową kobietę i jej rodzinę. Czego jednak obawiali się po zakończeniu wojny?
Czyżby band kontynuujących niemieckie antysemickie dzieło? A może te wojenne przeżycia nauczyły ich, że „mowa jest srebrem, a milczenie złotem” i każde słowo może być wykorzystane przez kogoś przeciwko nim?
Czy powód ukrywania wojennych wydarzeń w tym konkretnym przypadku został przez Alinę Cały jakoś wyartykułowany?
Chyba nie wiadomo dlaczego ten stan utajnienia utrzymywał się tak długo. Tak jakby nigdy nikt nikogo nie zwolnił z utrzymywania wszystkiego w tajemnicy. Pani Alicji informację by udała się do tej konkretnie osoby poinformowano przyciszonym głosem. Pełna konspiracja. Choć w tym wypadku wypada chyba mówić o tajemnicy poliszynela.
W „Wyborczej” z 11-12 lutego opublikowano rozmowę z córką Tadeusza Markiela – współautora książki „Zagłada domu Trynczerów”. Trudno wprost uwierzyć, ale T. Markiel tajemnicę mordu w Gniewczynie, którego był świadkiem jako dziecko, przechował aż do 2005r. Dopiero strach przed nadchodzącą, jak wtedy sądził śmiercią, zmusił go do podzielenia się tymi wspomnieniami, dania świadectwa. Jego córka opowiada, że opublikowanie tego tekstu w „Znaku” w 2008r. spowodowało odsunięcie się od niego znajomych, pogróżki. Ktoś strzelił mu nawet w okno z wiatrówki. W 2010r.? Tyle lat po wojnie? Nieprawdopodobne, prawda?
Komentarze do wydarzeń sprzed lat brzmiały: „W czasie wojny hamulce puszczają…” Tak jakby można w ten sposób wytłumaczyć torturowanie i morderstwa. Teraz już rozumiem, że mieszkańcy wioski, o której wspomniałeś mimo skończonej wojny dalej żyli w strachu i dochowali tajemnicy.