Już znikąd nie ma nadziei. Dół. Nie dołek, tylko dół. Ciemno, chłodno, ponuro. Tylko doświadczenie podpowiada, że nadzieję przyniesie śnieżny pled otulający ziemię. Ale do tego jeszcze daleko. Dürer przedstawił melancholię jako anioła (zdradzają to skrzydła, inaczej powiedziałbym, że jest to kobieta).
Obrazek pożyczyłem z Wikipedii
Po głowie mi się tylko tłukły podczas jazdy słowa: anioły robią zwykłe cuda, niezwykłe zostawiając bogom. Ale to chyba nie ten anioł. Ale to on przejął władzę nad światem. Moim światem. Czekam więc na śnieg który go przepędzi. A póki co…
Pojechałem szukać cmentarza którego już nie ma. Nawet nie wiem kto tam został pochowany. Cmentarz można odnaleźć tylko na mapach WIG, na współczesnych go nie ma. Zlokalizowany mniej więcej w połowie drogi między miejscowościami Łąkoć i Glinnik. W pobliżu granicy gmin, powiatów i blisko Kurowa więc z Puław "rzut beretem".
Jak zwykle plany miałem dużo większe. Następne punkty wycieczki to równie tajemniczy cmentarz w miejscowości Stanisławów Duży (lub Justynów) za Abramowem, potem Ryki by zrobić z bliska zdjęcie nowej macewie. Ale tak wyszło, że powoli się zbierałem. Jak już miałem się podnieść i ruszyć zaczęła się rozmowa o podziemiach w Łęcznej. I tak czas zleciał do prawie wpół do jedenastej. Może jeszcze jutro da się pojeździć?…
Pozostaje też do wyjaśnienia sprawa starego cmentarza żydowskiego w Końskowoli. Nie znam jego dokładnej lokalizacji. Znajdował się w pobliżu synagogi (ulica Spokojna). W XVIII wieku wydzierżawiono końskowolskim Żydom przejście od Rynku do ulicy Rybnej. Nazwane jest w dokumentach "przechód". czy to może być to samo miejsce?
Na końcu widać dom stojący po drugiej stronie ulicy Rybnej. Nie jest dość nowy by podejrzewać, że stanął na terenie starego cmentarza. Nowsze budynki są bardziej na północ. Czy tam był cmentarz? Między Rybną i synagogą? Potrzebna jest mi chyba jakaś jeszcze podpowiedź. Kto układa te zagadki, które tłuką mi się po głowie?
Dalsza droga miała przebiegać przez Chrząchówek i dalej przez pola i las (obok mogiły pomordowanych podczas II wojny światowej mieszkańców Kurowa) do Barłogów. Z tego kawałka drogi musiałem zrezygnować. Jest tam całkiem spory ruch samochodów. Samochodów wywożących ziemię. Gdzieś tam chyba też ma przebiegać budowana trasa S17. Postanowiłem więc zobaczyć jeszcze dalej jak będzie ona przebiegać i ruszyłem w stronę Brzozowej Gaci, tylko do niej nie dojechałem. Po przejechaniu przez Kurówkę obok ruin dawnego murowanego młyna wjechałem w drogę gruntową. Nie zrobiłbym tego gdyby nie stojący przy niej znak nakazujący ustąpienie pierwszeństwa. Założyłem, że jest to droga publiczna. I chyba miałem rację. Dojechałem do miejscowości Szumów (nigdy wcześniej tu nie byłem) i znów przekroczyłem Kurówkę. Stąd już szybko dotarłem do Kurowa. Udało mi się ominąć siedemnastkę której nie lubię.
Z Kurowa znów w stronę Barłogów. Nową S17 robią na wysokości Małej Kłody. Zmieniono nieco przebieg dotychczasowej drogi i położono nowy asfalt na nowym kawałku jezdni. Przez chwilę więc było całkiem równo. Ale tylko przez chwilę. Trzęsienie jakoś znoszę ale strasznie mi hałasuje "lodówka" (skrzynka) na bagażniku. Już wiem dlaczego. Myślałem, że słabo ją dokręciłem, a nie zauważyłem, że to sam bagażnik gubi swoje śruby. Ale to naprawiłem dopiero po powrocie do Puław. Na razie po wertepach dotarłem do lasu pomiędzy Łąkocią i Glinnikiem. I zacząłem szukać.
Wg mapy cmentarz znajduje się na wzniesieniu. Nie mogłem tego wzniesienia zlokalizować na mapach Geoportalu. Już wiem dlaczego. Wzniesienie zostało rozkopane. Była tu kopalnia piachu. Może nielegalna ale była. Teraz jest dziura w ziemi.
Zawsze zakładam, że jak są ciała w ziemi to jest i cmentarz. Nie znika wraz z usunięciem nagrobków. Nadal jest to cmentarz na którym spoczywają zmarli. Tradycja żydowska cmentarz określa jako ziemię należącą do zmarłych. Chrześcijanie podchodzą do tego nieco liberalniej. Może dlatego tyle cmentarzy zniknęło za sprawą ich działań? W samych Puławach były to cmentarze: żydowskie, prawosławny i cmentarz żołnierzy niemieckich zmarłych w szpitalu w Liceum Czartoryskich. Chyba rok temu szukałem cmentarza w Sarnach. Miałem sygnał, że na budowę trafiły ludzkie kości. Obecnie mieszkańcy tej miejscowości chowani są na cmentarzu w Parafiance. Kiedyś mieli własny cmentarz. Na piachach. Część tego terenu jest dziś zajęta przez stawy rybne. A reszta? Reszta to źródło piachu na cele budowlane. Tu, w lesie, znów zobaczyłem że cmentarz może zniknąć bez śladu i bez takich zabiegów jak ekshumacja i przenoszenie ciał. Nadal nie wiem jednak kto tu spoczywał. Nie tylko bowiem zniknął cmentarz ale i pamięć. A może ktoś wie?
Przy drodze w tej części lasu widziałem dwie tabliczki zakazujące wyrzucanie śmieci do lasu. Chyba jak zwykle ludzie potraktowali to jako zaproszenie do wyrzucania śmieci. Są tam duże ilości szklanych butelek, część potłuczona. Uważnie stąpając doszedłem do … buta. Buta wydobytego spod ziemi.
Śmieć? Wydobyty z grobu? Ten but jest nie na miejscu. I nie zgubił go chyba żaden anioł.
Chodząc i szukając doszedłem do wpół do czternastej. Nie było sensu jechać dalej. Zaraz po 15 robi się za ciemno na zdjęcia. Ale na powrót wybrałem inną drogę. Pojechałem przez Choszczów, Dębę i do Sielc przez lasy. Na szczęście drzewa jeszcze nie potrząsają swoimi pomponami.
A licznik pokazał mi po powrocie tylko trochę ponad 50 km. Może szkoda było wychodzić? Może warto było zapaść w sen? Zimowy.
Jest też inna wizja anioła – pełna ciepła postać, która strzeże dzieci przechodzących przez kładkę. Optymistyczna wizja dla każdego, bez względu na światopogląd. To taka niewidzialna dobra siła, która zatacza wokół nas krąg bezpieczeństwa, w którym nie ma miejsca na beznadzieję i zwątpienie. Trzeba tylko zamknąć oczy i wsłuchać się w swój wewnętrzny głos, aby dostrzec, że ta szklanka która wydawała nam się do połowy pusta – jest tak naprawdę do połowy pełna. A potem nieważna jest ponura aura za oknem, kiedy w nas samych świeci słońce.
Wracając do cmentarza z wykopanym butem. Podobny szok przeżyłam w Stopnicy. Przez środek starego cmentarza przeprowadzono drogę. Nie wiem czy ekshumacja objęła zbyt mały teren czy może zawinił brak zabezpieczenia skarpy nad drogą. Faktem natomiast jest, że z tej skarpy wystawały reszki odzieży. Z drogi trudno to zauważyć, ale nam się bardzo spieszyło, więc wspinaliśmy się do ruin na cmentarzu ścieżką „na skróty”. Przypomniał mi się przypadek pewnego człowieka, którego ciągano latami po sądach za rozrzucenie prochów jego ojca (zgodnie z ostatnią wolą tegoż ojca). Zarzucano mu brak szacunku dla ludzkich szczątków, stwarzanie sanitarnego zagrożenia. Cóż więc można powiedzieć w przypadku takiego zabezpieczenia cmentarzy?
Takie historie z rozkopanymi starymi cmentarzami zdarzają się dość często. Czytałem o tym też na stronach Urzędowa. Tam poprowadzono drogę do Kraśnika przecinając stary cmentarz. Może nikt już o nim nie pamiętał? Gorzej chyba gdy mimo pamięci podejmuje się decyzje hierarchizując cele. Utrzymanie pamięci przegrywa w takim planowaniu. Ważniejsze są zawsze cele doraźne. W takie sprawy nawet Kościół się nie wtrąca. Przecież jak już nikt nie pamięta o tych zmarłych to po co nimi sobie zawracać głowę? Gdyby pamiętano to ludzie robiliby blokady i protesty. A tak? Pamięć o zmarłych to domena żywych. Bez pamięci żywych popada się w niebyt.
A anioły… Anioły są na ziemi. Czasami bardzo blisko. Tylko się nie zdradzają z tym kim są. Dlatego często potrafią nawet mile zaskoczyć. A wtedy człowiek myśli: tyle lat ją/jego znałem i nie znałem naprawdę. To nie dotyczy Melancholii. Ta zawsze „przygarnia do serca” z zaskoczenia. I odbiera siły potrzebne by się z uścisku uwolnić.