Nadal czytam Prusy. Powstanie i upadek 1600-1947 C. Clarka. Jego obraz wsi na wschód od Łaby pasuje do znanych już ze szkoły schematów. Opisując junkrów w XVi i XVII wieku Clark pisze na stronie 162:
Zdobyli na przykład prawo zakazania chłopom opuszczania swych gospodarstw bez pozwolenia czy też sprowadzenia z powrotem (jeśli to konieczne – siłą) chłopów, którzy uciekli i zamieszkali albo w mieście, albo w innym majątku. Domagali się także, i stopniowo zdobyli, prawa do narzucania obowiązków pracy na swoich chłopskich „poddanych”
Autor dostrzega przeciwieństwo tego procesu do zmian zachodzących na zachodzie Europy. Ja widzę podobieństwo do zmian zachodzących u wschodniego sąsiada Prus. Szukając przyczyn takiego stanu rzeczy Clark przyjmuje, że chodzić tu może o dość świeże osadnictwo na tych terenach – po wojnach szwedzkich i pustoszących ziemię zarazach lat 1709-1710. Także dostrzega rolę miast, które wyludnione tak samo jak wsie sprzeciwiały się rosnącym ograniczeniom wolności chłopów i zachęcały zbiegłych do osiedlania. Ostatecznie jednak junkrzy stanowili prawo i posiedli pełnię władzy nad swoimi poddanymi – prawie.
Dlaczego prawie? Po pierwsze przeciwko władzy junkrów występował sam elektor. Początkowo nie posiadał wystarczająco silnej władzy by ograniczyć prawa ziemian. Jego możliwości wciąż jednak rosły. Po drugie chłopi stawiali czynny i bierny opór. Po trzecie zaś junkrzy nie posiadali aż takiej władzy by przeciwstawić się chłopskim protestom. Zmuszeni byli zatrudniać pracowników najemnych.
Bierny opór chłopski przejawiał się w sabotowaniu prac pańszczyźnianych. Liczba skarg na ich spóźnianie się do odrabiania pańszczyzny, przysyłanie dzieci zamiast stawianiu się osobiście, używanie za małych wozów czy przemęczonych i osłabionych zwierząt do prac dworskich wskazuje na powszechność tej formy oporu. Opór czynny to nie tylko groźby pod adresem nadzorców ale i składanie skarg do sądów na samowolę panów. Tu nie tylko chłopi potrafili występować solidarnie kilkoma wsiami i nie ulegali przemocy w postaci kar wymierzanych przywódcom buntów. Mieli także sprzymierzeńców którzy potrafili spisać ich skargi i wysłać dostarczyć je w odpowiednie ręce. Sprzymierzeńcami bywali i proboszczowie i nawet ekonomowie dworscy.
W Rzeczypospolitej na pomoc taką liczyć chłopi raczej nie mogli. To co różniło oba te państwa to klasa z jakiej pochodzili urzędnicy. W państwie pruskim proboszczami czy ekonomami w majątkach byli albo mieszczanie albo nawet wykształceni chłopi. Na wschodzie stanowiska te częściej obsadzali zubożali szlachcice. Tu mogła funkcjonować solidarność klasowa. No i proces ograniczania wolności chłopskiej w Rzeczypospolitej zaszedł dalej, a mieszczanie im się nie przeciwstawiali. W Prusach Wschodnich – jak podaje Clark – pod koniec XVIII wieku z 61000 gospodarstw wiejskich 13000 należało do potomków wolnych osiedleńców. W wielu majątkach zatrudniano wyspecjalizowanych pracowników. Poddaństwo nie było więc powszechne choć postrzegano je jako pożądane.
Gdy w roku 1752 jeden z von Arnimów odziedziczył część majątku w Böckenbergu w Uckermark, odkrył, że pola były zarośnięte cierniem i „zostały doprowadzone do najlichszego stanu pracą chłopów”. Von Arnim zdecydował zbudować za własne pieniądze domy i zasiedlić ziemię rodzinami płatnych robotników pracujących bezpośrednio dla niego.
Innym zagadnieniem poruszonym przez Clarka jest rola kobiet. I w rodzinach junkierskich i na wsi kobiety zostały wg niego zepchnięte na dalszy plan dopiero w XIX wieku. Wcześniej niejednokrotnie to one zarządzały majątkami, czy prowadziły „interesy”. Nie potrafię jednak zweryfikować tych twierdzeń. Za mało znam prac w których zwrócono uwagę na społeczną rolę kobiet i jej zmiany na przestrzeni wieków. Faktem pozostaje, że obraz matrony wyszywającej serwetki jest szeroko znany jak i na pewno fałszywy.