Memoriał Komitetu Giełdowego z 1886 r. sporządzony na zlecenia władz carskich, rozdział II zatytułowany Jaki związek zachodzi między kwestią żydowską a stanem handlu i przemysłu? Fragment z: Sławomir Mańko, Polski ruch ludowy wobec Żydów (1895-1939), Warszawa 2010, s. 85-86. Autor powołuje się na dzieło w którym Memoriał opublikowano w formie obszerniejszej: A. Eisenbach, Z dziejów ludności żydowskiej w Polsce w XVIII i XIX wieku. Studia i szkice, Warszawa 1983
Żydzi po wsiach występują nie tylko jako sprzedawcy, lecz i jako kupujący, nadając wartość handlową takim produktom wiejskim, które bez pośrednictwa tego drobnego handlu nie znajdowałyby zbytu, zgoła nie przedstawiałyby wartości. Tak np. włościanin nie może dla sprzedania paru mendli jaj udawać się do miasta, lecz sprzedaje je na miejscu Żydowi, który skupuje po trochu znaczniejsze ilości i odstawia je do miasteczka, skąd handlarz hurtowy wywozi wywozi je na rynki miejscowe i zagraniczne.. Produkcyjność tego pośrednictwa Żydów-drobnych handlarzy jeszcze bardziej na jaw występuje w zakupie przedmiotów, które byłyby pozbawione wszelkiej wartości bez tego pośrednictwa pomiędzy gospodarstwem domowym ludu wiejskiego a przemysłem wytwórczym.. Szmaty, kości kuchenne, skóry ze zniszczonego obuwia, stare żelazo, szkło potłuczone itp. nie miałyby po wsiach naszych, jak nie mają w wielu okolicach Cesarstwa, najmniejszej wartości, gdyby nie Żyd-handlarz, który w pewnych odstępach czasu objeżdża wioski i skupuje wszystkie te przedmioty, płacąc za nie tu i ówdzie po parę groszy, a następnie zwozi je do miast i sprzedaje w większych partiach odpowiednim zakładom przemysłowym. Zbieraniem i zwożeniem przedmiotów o tak niskiej wartości może oczywiście zajmować się tylko taki pośrednik, który zadowala się mizernym bardzo zarobkiem, stanowiącym w rzeczywistości zapłatę za jego osobistą pracę. […] Zajęciem, któremu po wsiach naszych oddają się wyłącznie Żydzi, jest pacht gospodarstwa mlecznego w majątkach ziemskich. Prowadzenie handlu nabiałem na własną rękę przez właścicieli ziemskich stanowczo im się nie opłaca, żadna zaś inna warstwa ludności krajowej prócz Żydów nie wykazała zdolności do zajęcia się tą pośledniego znaczenia gałęzią gospodarstwa wiejskiego.[…] Żyd-pachciarz jest zarazem dostawcą różnych przedmiotów potrzebnych dla dworu i kupcem na wszelkie drobne produkty gospodarstwa wiejskiego, jak np. ptactwo domowe, jaja, itp. Stał się on niezbędnym w kraju naszym czynnikiem składowym życia wiejskiego, nie mającym odpowiedniego na swe miejsce zastępcy. Co się zaś tyczy stosunków jego z włościanami, to stosunki te, na wspólnym pożytku oparte, są zwykle jak najlepsze.[…] Innym typem Żyda, bardzo pospolicie po wsiach spotykanym, jest tak zwany sadownik, dzierżawca na czas lata sadów dworskich. Przepędza on lato w nędznym szałasie, w dzierżawionym ogrodzie, ograniczając swoje potrzeby do minimum, i pilnuje troskliwie owoców aż do czasu ich dojrzałości i zbioru, a znając dobrze drogi zbytu, jest w stanie zapewnić właścicielowi dochód znacznie większy, aniżeli ten, utrzymując ogrodnika i sprzedając sam owoce, osiągnąć może. Najlepszym tego dowodem, że wszystkie sady dworskie, niemal bez wyjątku, wydzierżawione są Żydom.
Ten drobny handlarz żydowski to postać, która najpierw znika w zaborze pruskim. Ma to związek z przemianami gospodarczymi. Powstają gospodarstwa wielkotowarowe. Na terenach dwóch pozostałych zaborów nieco później wypiera go rozwijająca się spółdzielczość. Prasa rolnicza i szkolnictwo rolnicze zastępują wiadomości o nowych technikach i maszynach rolniczych dotąd przekazywanych przez tych domokrążnych handlarzy żydowskich. Pozostała jeszcze kwestia odpadów. Ale to ma związek z potrzebami przemysłu bardziej niż z postacią drobnego handlarza.
To co dzisiaj nazywa się sprzedażą bezpośrednią nie ma wiele wspólnego z handlem prowadzonym przez kupców wędrownych. To co łączy te dwa zjawiska to docieranie bezpośrednio do klienta przez sprzedawcę. Tylko dziś jest to często kontakt tylko jednorazowy, a oferowany towar pochodzi od jednego dystrybutora i nie jest zróżnicowany. Nie ma też miejsca na handel wymienny. Techniki sprzedaży uzależniają rentowność od ilości klientów więc uzależniają sprzedawcę od czasu jaki może poświęcić jednej osobie… Czas, czas, czas. Nie. Dzisiejszy handlarz wędrowny nie ma wiele wspólnego ze swoim pierwowzorem. Klient też jest już inny. W niektórych wspomnieniach chłopskich można znaleźć i takie opowieści, że w dni targowe, gdy włościanie udawali się do miasteczka starali się omijać sklepy chrześcijan. A to z powodu drożyzny jak i traktowania takich klientów przez handlarza. Wchodząc do sklepu żydowskiego nie usłyszeli nigdy, że są "chamami". Kłaniano im się. W takim sklepie było też niemal wszystko czego potrzebowali. Warto jeszcze zacytować fragment artykułu z pisma Zagon z początku XX wieku. I ten fragment znajduje się w książce Sławomira Mańko i w pewien sposób przybliża obraz zmian społecznych po uwłaszczeniu chłopów w 1864 roku:
Dobrze pamiętam te czasy, kiedy to Żyd mówił nam: "głupi chłop", mieszczanin nazywał "chamem", a pan "bydlęciem". Teraz czasy zmieniły się na lepsze: Żyd mówi nam "gospodarzu", mieszczanin "przyjacielu", a pan… No, pan to różnie: czasem chamem nazwie, czasem bydlęciem, a czasem "człowiekiem" – jak wypadnie.
Memoriał opisuje stan nieobecny od lat. Jest jak stare zdjęcie. Ukazuje świat, którego już dawno nie ma.