Legendy o krwi. Antropologia przesądu, Joanny Tokarskiej-Bakir to dzieło sprowokowane. Powstało w wyniku dyskusji nad obrazem Karola de Prevot znajdującym się w sandomierskiej katedrze. Obraz przedstawia Żydów spuszczających krew dziecku. To jeden z wielu obrazów. Fundatorem wszystkich był kanonik sandomierski, który nawet w swoim ekslibrysie nazywał sam siebie antysemitą. Za jego sprawą w Sandomierzu dwukrotnie oskarżano Żydów o dokonanie mordów rytualnych. Niewątpliwie była to manipulacja i wykorzystanie przesądów w celu wygnania wyznawców judaizmu z miasta. Temu też miał służyć obraz de Prevota. Przez dwa wieki był widoczny w katedrze i chociaż nie stwierdzono jego powszechnej znajomości w samym Sandomierzu jaki i w jego okolicach to sama legenda w trakcie pisania książki była powszechnie znana. Przytoczono relacje w których wspominano o tym przesądzie żywym jeszcze przed II wojną światową. Żydzi mieli bowiem porywać chrześcijańskie dzieci by z nich wytaczać krew potrzebną im do celów religijnych, do życia, do wypieku macy. Machnąłbym na to ręką – bzdura to przecież ale samemu zdarzyło mi się być z wycieczką w sandomierskiej katedrze i przewodnik podkreślając prawdziwość zdarzenia pokazał dzieciom ten obraz. Wypytywany przeze mnie stwierdził, że to musi być prawda ponieważ zachowały się akta procesowe. A także dodał, że jest studentem historii. Widocznie był nim od niedawna. Gdy w następnym tysiącleciu chciałem znów obraz zobaczyć już był zasłonięty. To w wyniku całej dyskusji nad jego przesłaniem. W Wikipedii znajduje się jego zdjęcie.
J. Tokarska-Bakir zebrała sto legend w których Żydzi bądź krew wytaczali z dzieci chrześcijańskich bądź też kalecząc eucharystię powodowali jej krwawienie. Zainteresowanych odsyłam do książki. Nie chcę jej tu bowiem streszczać. Zainteresował mnie pewien wątek związany z Kościołem Rzymskokatolickim. Z Watykanu wielokrotnie wysyłano sygnały, że mordy rytualne to bajki. O opłatkach milczano. Za to legenda o mordowaniu dzieci w wieku XIX przeniknęła i do kościoła wschodniego (św Gabriel Zabłudowski). Wydawało się, że na ziemiach polskich już o tym się zapomina. Tak się wydawało. Nawet pogromy miały mieć już tło ekonomiczne. Antysemityzm stał się niby nowocześniejszy, odsunął się od nauki Kościoła. Ale obraz nadal był publicznie dostępny. I nie tylko obraz. Sprawę nieco przybliżał kolejna lektura.
Wokół pogromu kieleckiego, pod red. Ł. Kamińskiego i J. Żaryna to zbiór dokumentów związanych z pogromem kieleckim wydany w 2006 roku przez IPN. Oprócz dokumentów w tomie I znajdują się 4 artykuły przybliżające tło zdarzeń kieleckich. Jak wiadomo do pogromu w którym zginęło ponad 40 osób zmasakrowanych przez tłum i drugie tyle z obrażeniami trafiło do szpitali. Wszystko zacząć się miało od pogłoski o porywaniu przez Żydów i mordowaniu dzieci chrześcijańskich. Było to w lipcu 1946 roku. XX wiek. Skąd nagle ten renesans legendy? Nie jest moim celem pisanie o pogromie. Zajmowano się nim wielokrotnie i powstało wiele teorii na jego temat. Interesuje mnie tu tylko legenda. Jan Żaryn w artykule Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947 pokazał, że ta legenda wciąż była żywa.
Jednym ze świętych Kościoła katolickiego był Szymon z Trydentu. Dziecko to miało być ofiarą mordu rytualnego dokonanego przez Żydów w 1475 r. Watykan po ponownym procesie świętego kultu tego zakazał. Zakazał go w roku 1965. W Innsbrucku dopiero w 1984 r. biskup zakazał (podobno nieskutecznie) pielgrzymek do przechowywanych w kościele szczątków zabitego w 1642 roku Andrzeja Oxnera. J. Żaryn przypomina też, że mit ten pojawiał się często we wzajemnych oskarżeniach pomiędzy kahałami. Napisał też, coś co mnie trochę rozbawiło. Wspomniał bowiem o oskarżeniach jakie frankiści rzucali pod adresem Żydów. Tutaj przyczyną rozbawienia jest wcześniejsza lektura wykładów Marii Janion w których poświęciła autorka nieco miejsca tej sekcie i stosunku do niej części społeczeństwa polskiego. Wyznawcy Franka przecież ostatecznie przyjęli chrzest i przez to stali się wiernymi Kościoła Rzymskokatolickiego, a przez antysemitów zawsze byli uważani za Żydów szczególnie niebezpiecznych – bo ukrytych. Jasne, że swoje oskarżenia pod adresem Żydów spisali jeszcze przed zmianą wyznania ale już po obrzuceniu klątwami przez rabinów wielu kahałów. Jednak oskarżając doskonale zdawali sobie sprawę, że nie ma dla nich powrotu do dawnej wspólnoty w wierze. Można jeszcze dodać zeznania Jana Serafinowicza o których już trochę wcześniej pisałem. Ale głównie chodzi nie o to co napisano (pisano wciąż niemal to samo) ale o podtrzymywanie wiary w te bajki przez sam Kościół. Autorytet Kościoła wciąż istnieje i kształtuje światopoglądy. Słowa biskupów (którzy przecież nie raz mówili, że są to bajki) nie mają takiej siły oddziaływania jak słowa skierowane wprost do parafian przez kapłana. A tu już bywa różnie ze stosunkiem do legend.
Nie będzie wniosków. Bo jakie wnioski mogą wypływać z bajek? Czerwony Kapturek miał być podobno bajką o zachowaniu czystości przez dziewczynki. Legendy o krwi miały chyba tylko podtrzymywać nienawiść do Narodu Księgi. I to się chyba udało.
=-=-=-=-=
Powered by Blogilo
Jak widać wymowa obrazu z sandomierskiej katedry nikomu przez wieki nie przeszkadzała, w przeciwieństwie do roznegliżowanych aniołków w Kaplicy Sykstyńskiej. Nawet prestiż samego mistrza Michała Anioła nie obronił ich przed odzianiem w godne szaty i pociły się biedne aniołki podczas upalnego italskiego lata
Przed przewodnikiem – początkującym historykiem długa będzie droga do doskonałości, skoro tak bezkrytycznie podchodził do źródeł pisanych. W końcu procesy czarownic też były bogato udokumentowane, a i templariusze ochoczo zeznawali wszystko, co było do ich skazania potrzebne. Wystarczą tortury i paru fałszywych świadków, a i wyobraźnia nieraz ludzi ponosi, że hej… Wystarczy przeczytać co zeznawał przed trybunałem ludowym syn Marii Antoniny, dzieciaczek nieletni, ale o wyobraźni rozbudowanej wielce…
To przerażające, że w XX czy XXI wieku można dalej tak ludźmi manipulować, że są skłonni uwierzyć we wszystko, co się im umiejętnie podsunie.
To nie jest tak, że obraz nikomu nie przeszkadzał. Umieszczony z tyłu nie przyciągał uwagi. Umieszczone obok siebie kolejne sceny utrudniają odbiór. Ale obraz pokazany i objaśniony to już co innego. Podobno do sandomierskiej katedry zajeżdżały wycieczki z Izraela tylko po to by ten obraz zobaczyć.
Z pewnością dla zwykłego turysty obraz nie był czytelny, więc i nie przeszkadzał. Kto z nas przegląda starannie malowidła?
Miałam na myśli, że powinien przeszkadzać tym, którzy dobrze wiedzieli co on przedstawia, czyli „gospodarzom” katedry – duchownym, którzy się nią opiekują. Powinni starać się, aby wszystko co z niej promieniuje miało wydźwięk ewangelicznej miłości i pokoju. Ktoś chyba odpowiada też za to co mówią przewodnicy? Gdyby głosili teksty antykościelne, z pewnością nie przeszłoby to bez echa. Propagowanie negatywnych stereotypów prowadzących do nienawiści powinno wykluczać takiego przewodnika z grona oprowadzających po obiekcie sakralnym. Nie trzeba nawet zakrywać malowidła, wystarczy tylko podkreślić, że niesie błędny przekaz, przekaz niezgodny z nauką Kościoła.
I drugi aspekt – katedra to nie tylko obiekt sakralny, ale też dziedzictwo kultury. To o czym mówi przewodnik nie może być absurdem obrażającym inteligencję odwiedzającego to miejsce. Obraz nie dotyczy treści sakralnych, tylko historycznych, więc podlegać powinien ocenie merytorycznej.
Obraz to też dzieło sztuki i element wystroju kościoła na który składa się kilkanaście malowideł tego samego artysty. I jak ma komuś przeszkadzać wymowa dzieła skoro się w nią wierzy? Można było (jak proponowano) umieścić obok tablicę na której znajdowałyby się informacje neutralizujące wymowę ale prościej jest zasłonić.
Nie wiem jak to teraz jest z przewodnikami w Sandomierzu ale już nie raz słuchałem tego co mówi przewodnik (nie tylko w Sandomierzu) i zastanawiałem się czy przypadkiem nie opowiada on o jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Kiedy indziej czy przypadkiem nie jest akwizytorem z firmy Rainbow czy jakiegoś innego Amway-a? Na pewno nie jest to regułą ale takie przypadki najlepiej zapamiętałem.