Inspiracją dla tego wyjazdu były prowadzone od paru tygodni krótkie rozmowy. Po moim wpisie na forum odezwała się osoba zainteresowana odwiedzeniem Cycowa, który zna tylko z opowieści nieżyjącego już ojca. Pamięć bywa zwodnicza. A jeszcze przekazana komuś kto nie może jej porównać ze stanem rzeczywistym jedynie w formie opowiadania… W grę wchodził przejazd jedną ulicą Cycowa. I to ulicą która z innych jeszcze względów mnie interesowała. Poprzednio nie dojechałem w okolice kościoła ewangelickiego i dalej, w okolice w których jest/był cmentarz żydowski. Z Cycowa miałem zamiar udać się w Lasy Parczewskie by odnaleźć pomnik postawiony w pobliżu tzw „Bazaru” – miejsca schronienia Żydów podczas wojny. Nie wiem dokładnie w którym to miejscu. Jedynie na mapach mogę odnaleźć bagno obok którego obóz ten się znajdował. Chciałem jeśli nie odnaleźć to przynajmniej zobaczyć w jakich okolicach muszę szukać.
Upalny koniec kwietnia. Temperatury letnie, a przecież to wciąż jeszcze wiosna. Słońce też pali jak latem. Już podczas poprzedniego wyjazdu spaliłem sobie ręce do czerwoności. Już widocznie nadszedł czas na ubrania z długim rękawem. Liczyłem na trochę cienia. Stare drzewa jeszcze nie mają liści ale najwięcej jest tych młodych, które śpieszą się z zazielenieniem. Wyjeżdżając około szóstej rano jeszcze mogłem liczyć na cień. Ścieżka rowerowa prowadząca w stronę Końskowoli taką nadzieję dawała.
Jeszcze powoli się rozkręcałem. Wiadomo, że na rowerze po rozpędzeniu aż chce się utrzymać tą dużą prędkość. A jadąc do Końskowoli można się rozpędzić. Jednak już będąc na miejscu chciałem koniecznie zrobić zdjęcia temu co wydaje mi się wręcz rażącym kontrastem. Stare, sypiące się domy z reklamami.
Nie wiem jaka jest siła oddziaływania tych reklam na potencjalnych klientów reklamodawców. Ja bardzie zwróciłem uwagę na stan budynków znacznie gorszy niż tych reklam. Jest to dla mnie forma kontrastu i bardzo wyraźna. Może jednak nie wszyscy tak patrzą? W reklamie przecież chodzi o treść, a forma ma przyciągać uwagę. Kontekst w jakim reklamę umieszczono może mieć mniejsze znaczenie… Do Kurowa pojechałem przez Chrząchów. Konsekwentnie unikam drogi najkrótszej – zbyt wiele już tam miałem niebezpiecznych zdarzeń. Ruch jest tam coraz większy, jest więc coraz gorzej. A w Kurowie, w którym dawno nie byłem, zmasakrowano skwer. Teraz jest to plac defilad. Idzie nowe… Zdjęcia nie zrobiłem. Koszmarek.
Podobno to samo robią w Markuszowie. Jednak tam zbyt zajęła mnie sytuacja na drodze bym się rozglądał. W Garbowie znowu nie zrobiłem zdjęcia odnowionemu spichlerzowi. I zaraz za Garbowem zjechałem na spokojniejszą drogę: Niemce, Jawidz. Do Jawidza jazda w cieniu. Już zrobiło się ciepło i różnica była odczuwalna. Zanim dojechałem do Spiczyna… Kumari – nie intrygowało Cię jaka figura znajduje się w kapliczce przy drodze wylotowej z Zawieprzyc? Co prawda kapliczka jest zamknięta ale zauważyłem, że w okienkach po bokach brakuje szyb.
Właściwie to spodziewałem się, że w tej kapliczce będzie figura św. Jana Nepomucena. Ale tyle ich poginęło w ostatnich latach, że pewien tego nie byłem.
Przede wszystkim podczas jazdy miałem piękne okoliczności przyrody. Wiosna wygoniła trawożerców na pola.
Coś się wreszcie ruszyło. Bociany w gniazdach i na niebie. Bizony na łąkach. Jaskółki na drutach. O właśnie. Już są jaskółki. Na razie lekko zdezorientowane. Jedzenia mało jeszcze lata. Może jednak uda im się doczekać.
Chcąc dojechać do Cycowa drogą najkrótszą i jednocześnie o małym ruchu samochodów wypadło mi przejeżdżać obok kopalni. Nie jest tam najładniej. Hałda jest może atrakcją ale to tylko nowe zastosowanie dla śmieci wydobywanych razem z węglem.
W tych okolicach o cień było trudno. Szkoda. Słońce już zaczynało zabijać na raty. Do Cycowa już niedaleko. Można nawet nie zauważyć, że to już. Wjechałem w ulicę Kościelną. Przy starym kościele są tylko nowe murowane budynki. Brakuje drewnianego budynku ze wspomnień.
Tam gdzie kończy się asfalt jest kilka starych budynków. Mnie interesował jeden – kościół ewangelicki. W Cycowie przed II wojną światową drugą po Żydach społecznością była społeczność kolonistów niemieckich. Miałem szukać też cmentarza ewangelików ale zdaje się, że już tam byłem. Wiele wskazuje na to, że jest to ten sam cmentarz, który jest dziś znany jako cmentarz wojenny. Nie wiem jaki był stosunek kolonistów do nazistów gdy rozpoczęła się okupacja. W większości na pewno było poparcie ale to naziści zlikwidowali gminę ewangelicką. Totalitaryzm zagarniał ciała i dusze.
Nad wejściem resztki napisu. Drzwi zamknięte na kłódkę.
Świątynia znajduje się blisko końca zabudowy. Za nią widoczne są już łąki. Od czasu do czasu odzywały się bażanty i paw z pobliskiego podwórka.
Pojechałem i na łąki. Wiedziałem mniej więcej gdzie mam szukać cmentarza żydowskiego. Ale tylko mniej więcej. Od czasów międzywojennych wiele się tu zmieniło. Pojawiły się zagajniki. Czy teraz na terenie cmentarza rosną drzewa?
Czy może jest to teraz pole uprawne?
Nie zgadnę. Ale łąki wiosną aż proszą by tu zostać.
Z Cycowa ruszyłem w stronę Sosnowicy. Dokładniej, chciałem dojechać do Białki i tam odszukać drogę leśną w pobliżu której mógłbym odnaleźć pomnik postawiony w pobliżu „Bazaru”. Mijałem po drodze wielu zmęczonych słońcem ludzi i błądzące samochody. Dwukrotnie udzielałem informacji takim zagubionym kierowcom. Wszyscy mieli jeden cel – dotrzeć nad jezioro. A na pojezierzu jest ich wiele – jest w czym wybierać.
Gdy wjechałem do Białki zauważyłem niby to samo co wcześniej w Starym Uścimowie – brak ludzi. Ale tu było to znacznie mocniej odczuwalne. Przez pół wsi przejechałem nie widząc żadnego ruchu. Słońce zatrzymało czas i zabiło wszystko co żyło. Po przejechaniu przez całą wieś i minięciu stawu zakręciłem w wąską, zniszczoną drogę asfaltową biegnącą w głąb lasów. Przy niej miałem szukać pomników. Na niej mogłem znaleźć cień. Ale nie tylko. Znalazłem tam też już po około 1 kilometrze jazdy grupę rowerową. Składała się z dwóch osób i 6 rowerów. Na wszystkich sakwy. Też chyba ukrywali się tu przed słońcem. Ja wciąż rozglądałem się za jakimiś znakami. Znakami szlaku rowerowego. Znakami wskazującymi na pomniki. Może przegapiłem ten którego szukałem? Nie wiem. Po około 4 km dojechałem do pomnika partyzantów. Jak mi się zdaje jest on dalej od Białki niż poszukiwany pomnik.
Jadąc gruntową drogą obok pomnika po około 1800 m odnaleźć można groby partyzantów oraz walące się już ziemianki. Pewnie rekonstrukcje. Ale daje to jakieś wyobrażenie o warunkach w jakich ludzie żyli w lasach.
„Bazaru” nie odnalazłem. I wcale nie pociesza mnie to, że Niemcy szukając go przeczesywali las dwukrotnie. Musieli być pewnie lokalizacji. Ja pewności nie miałem. Ale jeszcze będę próbować. Wiem już jak wygląda droga. Tylko jeszcze musiałem zobaczyć gdzie ona się kończy. Być może od drugiej strony będzie bliżej? I tu trochę się zaplątałem. Wg map nie powinienem jechać do Ochoży. A jednak tam dojechałem. Osada w środku lasu. Z jedną drogą dojazdową. Fajnie ale żeby stąd wyjechać musiałem wracać tą drogą którą tu dojechałem. odnalazłem czerwony szlak rowerowy i znów jechałem wąską asfaltową drogą. Już nawet nie patrzyłem na licznik. Pod koniec natknąłem się na duże skupisko rowerów i ich jeźdźców. Prawdopodobnie z Parczewa. Wielu wyglądało tak jakby tego dnia woleli być w domu. Zmęczenie. To ten upał. Być może gonili resztę wycieczki? Przejechałem mimo czując, że już kończy się droga nieznana i zaraz będę na asfalcie znanym mi od lat. Rzeczywiście zaraz byłe na drodze Parczew – Ostrów Lubelski. A skoro jest droga znana to… trzeba poszukać jakiejś nieznanej i poznać. Chyba mi się po tej jeździe przez lasy spodobało poszukiwanie, gubienie, odnajdywanie. Odbiłem w stronę Gródka Szlacheckiego. I zaraz na początku sięgnąłem po aparat. Na kopcu obok drogi w miejscu podmokłym znajduje się kapliczka, a w niej raczej nie nowa figura. Kapliczka też nie wygląda na nową.
Ale na zdjęciu nie widać „okoliczności przyrody”. Z nimi znów nie widać figury.
A w tle słychać żaby… Wiosna. Choć jak lato.
Gródek wygląda jak miejscowość letniskowa. Brakuje tu jednak jeziora. Może dlatego nie ma tu szlaków turystycznych. Miejsce na uboczu. Równie zapomniana wydała mi się Brzeźnica Książęca. Jechałem tędy do Niedźwiady. I było jakoś dziwnie. Po pierwsze z daleka zobaczyłem wieże kościoła. Zdawał się stary, drewniany… Z bliska jest to całkiem nowa świątynia ceglana. Następnie przejeżdżałem przez kanał. Na mostku jest stara kapliczka w której jest nowa figura Matki Boskiej. A obok nowa, oszklona kapliczka z nową figurką Jana Nepomucena. Tradycja i nowoczesność tu się przemieszały.
Dalsza jazda byłaby nudna (zmęczony już byłem słońcem) gdybym sobie jakoś jej nie urozmaicił. Zrobiłem sobie eksperymentalny koktajl. Zmieszałem kolę z sokiem winogronowym. Nie zdziwiłbym się gdyby ta mieszanka przyjęła formę stałą (dość lepką). Tymczasem nadal był to płyn i w smaku nawet mniej słodki niż każdy z tych napojów z osobna. Tylko usta zaczęły się kleić. Jak mi się zdaje to co później się działo miało raczej związek z lekkim ochłodzeniem niż z tym cukrem ale kto wie? Przez kilkadziesiąt kilometrów jechałem jak na wyścigach. Czułem, że energii mam w bród. Za to płyny wychodziły ze mnie całą skórą. Zdecydowanie mieszanka była za słodka i zbyt sucha. Ale dotarłem jeszcze przed zachodem słońca do kumpla na ognisko. Tak przynajmniej miało być, bo gdy zajechałem kumpla jeszcze nie było, a ogniska tym bardziej. Jak już towarzystwo się zeszło i ogień zapłonął odjechałem do Puław. Do wymarzonej kąpieli w wannie.
A wiesz, że chyba czytasz w moich myślach? O tragedii w Białce przeczytałam już jakiś czas temu. To wstrząsająca wojenna historia. Trudno uwierzyć, że tyle osób mogło ukrywać się przez dłuższy czas na bagnach i prowadzić w miarę normalne życie dzięki pomocy okolicznych mieszkańców. Cios spadł zupełnie niespodziewanie. Oprócz większości mieszkańców „Bazaru” hitlerowcy zabili wszystkich mężczyzn w Białce (zdaje się 96 osób). Byliśmy w okolicy, ale wtedy nie szukaliśmy tego miejsca, ponieważ o nim nie wiedzieliśmy. Kiedy przeczytałam mordzie w Białce zaraz pomyślałam, że podrzucę Ci ten temat. Parę razy przymierzałam się nawet do rozpoczęcia wątku, ale stał się dla mnie tak ważny, że wciąż nie mogłam do niego wystarczająco dojrzeć. Teraz jednak wiem, że ten temat jest w dobrych rękach
Wspomnianej przez Ciebie kapliczki koło Zawieprzyc niestety nie zbadałam. Cóż, przemieszczanie się samochodem ma wiele minusów. Tyle ciekawych miejsc tylko miga za oknem, omija mnie śpiew ptaków i woń kwiatów. Rower jest zdecydowanie lepszy (jeśli się ma odpowiednią kondycję), a już całkowita wolność jest tylko udziałem piechura Tyle tylko, że nie na wszystko starcza wtedy czasu i sił
Mijałem pomnik pomordowanych mieszkańców w Białce ale jakoś nie skojarzyłem tych dwóch faktów. W Lasach Parczewskich działało wiele oddziałów partyzanckich i raczej z nimi łączyłem pacyfikację Białki. Jeszcze się temu poprzyglądam. W Białce jest jeszcze jedno miejsce pamięci którego dotąd nie oglądałem. Znalazłem też w opisach tras turystycznych informację o kikucie w Sosnowicy. Powodów by tam pojechać jeszcze raz mam coraz więcej.
Wszystkie te tragiczne żydowsko-polskie wydarzenia, które miały miejsce 7 grudnia 1942, zostały we wstrząsający sposób opisane na http://bialeczka.eu.interia.pl/historia.html.
Przy okazji wizyty w Sosnowicy warto sprawdzić jak „psują” (czyli remontują) tę piękną cerkiew Nie wiem czy po remoncie nie pryśnie jej urok
Nie znałem tej strony, a nie raz szukałem informacji o tych okolicach. Dzięki. Ładnie popisane tylko gdyby nie to tło i coś jest nie tak z kodowaniem znaków. Wydrukowałem sobie żeby przeczytać – inaczej się chyba nie da. A może w najbliższy weekend znów tam pobuszuję…
Jednak w weekend nie pojadę. Pogoda ma się całkiem zepsuć. Jadę więc tuż przed weekendem, w piątek.
Wciągnęło Cię Mnie też. Tylko ja mam do Białki dalej. Kiedy czytałam o tych wydarzeniach, w uszach dźwięczały mi słowa Johna Donne’a:
„Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.”
Może dlatego wędrujesz po zapomnianych cmentarzach? Pomyślnych wiatrów na dzisiejszą wyprawę!
Witam jeszcze nikt tak niepokazał Cycowa i tego co chciałam zobaczyć ,to znaczy starego kosciołka ul. koscielnej ,ja poprostu musze pojechac do Cycowa ,do mniejsca pobytu mogo taty , w czasie okupacji, mieszkał w drewnianym domku przy starym kosciołku w Cycowie ,mam zdjęcia tego domku , pozdrawiam chciałabym zeby Pan zrobił mi zdjęcia tego starego drewnianego domku i jego okolicy ,jak okiem sięgnąc ,Dziekuję .ten drewniany domek to stał przy kirche,
Ponownie ja , poprostu to Panu dziekuję ,ten domek jest on stoi przy kirche moj tata z rodzenstwem stoi na stopniu tego domku ,posiadam takie zdjęcia z wojny , ale serdecznie dziękuję chciałam bym wiecej zdjęc , tego domku przy kirche i tą kirche ,i ten stary kosciłek z kazdej strony , ale się zmartwiłam , ze nie ma tego domku , prawie płakac mi się chciało , bo ja to muszę zobaczyć na własne oczy , moj tata mnie tak zaintrygował Cycowem , ze ja ten stary Cyców muszę obejrzec na własne oczy, ja chce widzieć co widział moj tata, ile ja znam zamazanych historii o Cycowie , pozdrawiam uparcie czekam na zdjęcia .
Pani Mario, rozmawialiśmy już kiedyś przez gadugadu. W pobliżu starego kościoła pounickiego nie widziałem drewnianych domów. Są tylko murowane. Ale może tutaj odezwie się ktoś kto zna Cyców? Liczę na to.
Witam , tem domek drewniany w ktorym mieszkała rodzina mojego taty we wojnę , stoi przy kirche , to widać na zdjęciu Pana , tak bym chętnie z Panem pogadała.
zgubiłałam Pana gg, jesli mogę prosić .
Na zdjęciach są i nowe domy przy kościele pounickim o którym na początku Pani mówiła. Jest też zdjęcie kościoła ewangelickiego i fragment domu przy nim stojącego. Oba kościoły są przy jednej ulicy. Ale na jej dwóch końcach.
Mam Pani numer gg. Odezwę się.
witam długo czekam na Pana zdjęcia,pozdrawiam
Mówiłem Pani, że do Cycowa wybiorę się najwcześniej pod koniec marca lub w kwietniu. To jeszcze potrwa.
Witam Pana ,byłam w Cycowie ,ma pan gg,pozdrawiam