Coś się w głowie wreszcie układa

Nie po raz pierwszy powraca temat syjonizmu. Kiedyś napisałem, że pojawił się on jako jeden z ostatnich ruchów narodowych. Miałem na myśli ideologię jak najbardziej świecką. Tymczasem w wielu lekturach przewija się syjonizm wraz z religią żydowską. I to mi nie pasowało od początku. Nacjonalizmy lubią odwoływać się do religii ale robią to traktując religię instrumentalnie i bardzo wybiórczo – przemilczają twierdzenia niewygodne. Im głębiej wczytuję się w "W imię Tory" Y.M. Rabkina tym bardziej układają mi się wyobrażenia o światach w jakich żyli i żyją Żydzi. Coraz lepiej widzę też, że umieszczona na okładce fotografia nie przedstawia dialogu (Dialog z okładki to nazwa Wydawnictwa Akademickiego).

Dialog wydaje się nie możliwy choćby dlatego, że ludzie ze zdjęcia mówią różnymi językami. One tylko nazywają się tak samo – hebrajski – i w piśmie używają tego samego alfabetu.

Rabkin korzysta z wielu opracowań, które poruszały ten problem ale nie są powszechnie znane. Syjonizm zdominował bowiem życie społeczności żydowskich i nie tyle zwalcza co dusi swoich przeciwników. Nie ma w nim miejsca na uduchowionych chasydów. A właśnie chasydzi i część środowisk ortodoksyjnych to przeciwnicy syjonizmu. Na zdjęciu z okładki nie ma dwóch Żydów. Jest Żyd i Żyd. Jeden jest Żydem ponieważ należy do narodu Tory, drugi jest narodowości żydowskiej – narodowości o rodowodzie zaczynającym się w połowie XIX wieku.

Dwa światy. Jeden z powieści Singera, drugi z kart zapisanych przez Hłaskę. Rabkin opisał mechanizmy, które doprowadziły do powstania tego drugiego. Bo były to mechanizmy, działania celowe. Celem było stworzenie narodu i państwa. Narodu i państwa bez religii ale przy jej użyciu. Bóg stał się tajną bronią w walce o przetrwanie.

Oburzało mnie i nadal oburza to, że ortodoksi w Izraelu źle traktują kobiety. To nie fair. Tradycja nie jest tu dla mnie usprawiedliwieniem. Zwłaszcza, że wierzę L. Treppowi gdy pisze, że nie zawsze tak było. Dopiero ostatnie około 2000 lat przyniosło degradację pod wpływem pism mężczyzn wciąż zgłębiających i interpretujących święte księgi. Trudno to odkręcić bez rewolucji. A rewolucja może tylko zniszczyć ten świat. Na takie zniszczenie liczyli syjoniści. Nie udało się.

Z powodu pewnego zdjęcia przedstawiającego młodych ludzi z karabinami i opisanymi jako bejtarczycy z Puław zainteresowała mnie sprawa samego Bejtaru i Włodzimierza Żabotyńskiego. Bejtar jako ruch istnieje po dziś dzień. Początki ruchu to rok 1923. Federacja Młodzieży Żydowskiej imienia Józefa Trumpeldora (czyli Bejtar) była organizacją przygotowującą swoich członków do walki z bronią w ręku w obronie osadników żydowskich w Palestynie. Lokalne organizacje tworzono wszędzie gdzie istniały silne ośrodki syjonistyczne. Głównie więc było to dawny zabór rosyjski i Galicja. Ocenia się, że w 1930 roku organizacja działająca w 15 krajach posiadała 379 oddziałów. Większość z nich znajdowała się w Polsce. Łączna liczba członków przekraczała 16 tysięcy. Żabotyński pojawił się raz w Puławach choć tylko przejazdem w drodze do Lublina – wysiadł z pociągu i przesiadł się do samochodu by uniknąć tłumów oczekujących go na dworcu kolejowym w Lublinie. Co jednak można się dowiedzieć o Żabotyńskim i Bejtarze u Rabkina? Tu sobie pocytuję.

Syjonistyczna literatura i dziennikarstwo rozwijały się także w dwóch mocarstwowych lingua franca: niemieckim i rosyjskim. Oba języki były dostępne ogromnej liczbie zasymilowanych Żydów, spośród których, jak przyznali później zarówno syjonistyczni, jak i niesyjonistyczni autorzy, wyłonili się niemal wszyscy przywódcy ruchu syjonistycznego. Szczególnie twórcza szkoła literacka powstała w Odessie. Kilku pisarzy żydowskich, między innymi Ilia Ilf, Izaak Babel i Michaił Swietłow, wybrało rosyjski i zyskało sławę w Związku Radzieckim.

Także Władimir Żabotyński wybrał rosyjski, stając się mistrzem tego języka, i w odróżnieniu od innych członków tego samego kręgu, osiągnął sławę jako syjonista. Maksym Gorki, przyszły wieszcz literatury sowieckiej, żałował, że syjonizm odebrał rosyjskim belles-lettres tak obiecującego pisarza. Znany przede wszystkim jako założyciel nurtu rewizjonistycznego syjonizmu oraz teoretyk jego doktryny politycznej i wojskowej, Żabotyński był także autorem kilku sztuk i powieści historycznych, w których czerpał z dosłownego często zrozumienia żydowskiej tradycji ludowej. Zaskakujące jest, że ten ideolog żydowskiej siły wojskowej był także autorem dzieła literackiego opartego na historii Samsona, który oślepiony popełnia samobójstwo, sprowadzając jednocześnie śmierć na swych wrogów. Właśnie tego rodzaju ducha bohaterstwa starali się wpoić młodym założyciele Państwa Izrael. I to właśnie na Masadzie, gdzie w czasach rzymskich miał miejsce akt zbiorowego samobójstwa Żydów, dzisiejsi oficerowie Armii Izraelskiej ślubują wierność państwu.

Religia żydowska ( Rabkin pisze: tradycja rabiniczna) potępia samobójstwo i uważa życie ludzkie za najwyższą wartość.

W innym miejscu Rabkin pisze o Żabotyńskim i Bejtarze:

Uderzającym przykładem sposobu, w jaki żydowski nacjonalizm stał się substytutem judaizmu, stało się wezwanie autorstwa młodego Żyda, Władimira Żabotyńskiego (1880-1940), rosyjskiego pisarza i lidera syjonistycznego: "Nasze życie jest nudne, a nasze serca puste, bo nie ma w nich Boga; daj nam Boga, Panie wartego oddania i poświęcenia, a zobaczysz, co możemy". Odpowiedź pojawiła się szybko, a inspirację czerpano z licznych ruchów masowo powstających w wielu karajach Europy: Bejtar, młodzieżowa organizacja paramilitarna, która skupiła dziesiątki tysięcy młodych Żydów. Pomimo że zastąpiła judaizm, Bejtar żadał bezgranicznego oddania sprawie syjonizmu. Jej członkowie zgadzali się z hasłem zapożyczonym od rosyjskiego poety żydowskiego, Chaima Nachmana Bialika (1873-1934): "Jest tylko jedno słońce na niebiosach i jedna wiara w sercu – i nie ma innej". Aby umocnić zasadność swoich poglądów, Żabotyński opisywał swoje rozmowy z Josefem Trumpeldorem (1880-1920), weteranem armii rosyjskiej, który walczył w Legionie Żydowskim w Gallipoli podczas I wojny światowej oraz podczas Rewolucji Październikowej 1917 roku. Trumpeldor zwierzył mu się, że jego zdaniem Żydzi muszą stać się narodem z żelaza: "żelaza, z którego zostanie wykonane wszytko, czego potrzebuje mechanizm narodowy: – Czy wymaga on koła? – Oto jestem. Gwoździa, śrubki, trybu? – Oto jestem. – Policji? Lekarzy? Aktorów? Woziwodów? – Oto jestem. Nie mam własnych cech osobowych, uczuć, psychiki ani imienia. Jestem sługą Syjonu, gotowym na wszystko, nie przywiązanym do niczego, mającym jeden tylko imperatyw: budować!".

Rabkin tutaj pokazuje, że mamy do czynienia z retoryką stosowana w tym samym czasie przez Stalina. Ale chwilę później w historii mamy podobnie brzmiące i grzmiące organizacje faszystowskie. Ale to nie koniec "ciągłości" tradycji żydowskiej zastosowanej przez syjonistów. Interesująco wygląda samo zagadnienie nazwy organizacji Bejtar w zestawieniu z tradycją. Talmud mówi o trzech przysięgach składanych w przeddzień zakończenie rozproszenia. Obowiązują one wszystkich Żydów.

  • aby powrót do Ziemi Izraela nie odbywał się masowo i w sposób zorganizowany;
  • aby nie buntować się przeciwko innym narodom;
  • aby inne narody nie podporządkowały sobie Izraela ponad miarę.

Jest to zabezpieczenie przed złudnymi nadziejami mesjańskimi. Zakazy te mają za zadanie chronić Żydów przed karą bunt przeciwko Bogu. Społeczność żydowska przebywająca na wygnaniu w Babilonie przestrzegała ich. Mimo tego, że Palestyna znajdowała się w granicach tego samego państwa nie przenosili się masowo na jej teren. Gdy Babilon upadł głównym ośrodkiem życia Żydów stał się Bagdad. Chasydzi reńscy w średniowieczu także nie przenosili się masowo do Palestyny. Tak samo Żydzi sefardyjscy po wygnaniu z Hiszpanii nie obrali Palestyny na swoją siedzibę choć przyjęci zostali przez Osmanów władających także Palestyną. Dwukrotnie jednak dali się zwieść fałszywym mesjaszom. Bliższym nam w czasie był Sabataj Cwi. Wcześniej jednak był Bar Kochba i powstanie przeciwko Rzymianom. Choć powstańcy Bar Kochby opanowali większość terenu Izralea nie mieli poparcia rabinów, którzy odrzucili jego aspiracje mesjańskie. Spodziewali się klęski. Ta nastąpiła w bitwie pod miejscowością Bejtar. Po nie nastąpiły rzymskie represje i wygnanie Żydów trwające po dziś dzień.

Na ironię, historia ta stała się inspiracją dla syjonistów, zwłaszcza prawicowych, którzy szukali pomsty środkami militarnymi i walczyli o odnowienie wolności narodowej. Przeinaczając tradycję, Żabotyński i jego zwolennicy nadali nazwę Bejtar prowadzonemu przez siebie ruchowi młodzieżowemu, później drużynie piłkarskiej, a w 1967 osadzie na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Syjoniści przekuwali więc klęski w zwycięstwa. Rabkin wspomina też o wybiórczej archeologii w Państwie Izrael. Zainteresowanie budzą jedynie znaleziska związane z czasami biblijnymi. Niemal nie ma odkryć z dłużej trwających okresów pokojowego życia pod obcym panowaniem. To temat nie wygodny i nie nadający się na kształcenie patriotyczne. Potrzebne są krew, chwała, ból i zwycięstwa.

Nijak się to ma do świata żydowskiego który mnie wciąga magią świąt i tradycji. Książki jeszcze nie skończyłem czytać ale dawno nie miałem w rękach pozycja tak mnie wciągającej.

12 thoughts on “Coś się w głowie wreszcie układa

  1. Ciekawa jestem jak brzmi oficjalna izraelska wykładnia pojęcia „Żyd”. Do tej pory zawsze wydawało mi się, że decyduje narodowość matki. Zaczęłam jednak mieć wątpliwości po zetknięciu się z filmem „Na Rozstaju” emitowanym przez TV Religia. Jest to historia człowieka posiadającego korzenie rdzennie żydowskie. Romuald Waszkinel (Weksler), uratowany z Holocaustu i wychowany przez Polaków, przez trzydzieści parę lat nie miał pojęcia o swoim żydowskim pochodzeniu. Został katolickim księdzem. Kiedy po wielu, wielu latach postanowił osiąść na stałe w Izraelu, okazało się to niemożliwe ze względu na jego wyznanie. I tu już nic nie rozumiem. Kto właściwie jest Żydem w świetle prawa izraelskiego? Co stanowi kryterium – pochodzenie, wyznawanie judaizmu, znajomość języka hebrajskiego?
    Może trochę odeszłam od głównego tematu, ale z tego co powyżej napisałeś zrozumiałam, że państwo Izrael jest owocem syjonizmu. Skoro dla syjonistów religia nie jest ważna, dlaczego stanowi kryterium przyznawania prawa do aliji? To nawet dla nich lepiej, gdy nowy obywatel wyznaje religię chrześcijańską, skoro ortodoksyjni wyznawcy judaizmu są przeciwko strukturom państwowym? Także brak znajomości hebrajskiego nie jest chyba przeszkodą. Do Izraela przez te wszystkie lata emigrowali Żydzi z całej Europy, ba – z całego świata. Wątpię, by znali hebrajski. Czego więc obawia się Izrael? Nowych reformatorskich prądów, które pojawią się wraz z przybyszami, naruszając w kraju równowagę sił? W przypadku ks. Waszkinela byłoby to chyba trafne – jest on bowiem gorącym zwolennikiem dialogu między religiami i odmiennymi kulturami. Dialog oparty na wzajemnym szacunku… To musi brzmieć przerażająco w niektórych uszach :-)

  2. Wyznawcy judaizmu ortodoksyjnego bardziej chyba są obojętni na te struktury państwa niż są im wrodzy.

    Pojęcie Żyd nie jest pojęciem popularnym. W wielu krajach jest określeniem pejoratywnym dlatego zastępowano je innymi określeniami. Jednak wciąż politycy izraelscy mówią o państwie żydowskim. Przeciwnicy syjonizmu nie raz domagali się bezskutecznie uznania narodowości izraelskiej. L. Trepp w swojej pracy „Żydzi. Naród, historia, religia” poświęcił temu zagadnieniu rozdział zatytułowany „Przynależność do domu Izraela” a w nim:

    Członkiem domu Izraela jest się od urodzenia, ale można do niego dołączyć, przechodząc na judaizm. Za rodowitego Żyda uważa się człowieka, którego matka jest Żydówką. Osoba przechodząca judaizm, musi wziąć na siebie jarzmo Tory i przykazań bożych, aby odtąd nieść na barkach żydowski los jako własny. W zamian otrzymuje wszelkie prawa i przywileje rodowitego Żyda.

    Ciekawe wykładnia przedstawiona wyżej jest mocno osadzona w religii. Inaczej niż zagadnienie wykluczenia z narodu. Tu głos zabrali prawnicy ale używając tradycyjnie religijnej wykładni. Znów więc cytat z książki L. Treppa:

    Kiedy Żyd przestaje być Żydem? Na to pytanie znacznie trudniej udzielić odpowiedzi. Zgodnie z decyzją izraelskiego Sądu Najwyższego uważa się, że Żyd, który przechodzi na inną wiarę, traci przynależność do narodu żydowskiego.

    Zwróć uwagę, że Trepp mówi o „domu Izraela” gdy określa przynależność do wspólnoty żydowskiej. Wspólnota ta jest dla niego identyczna z judaizmem. Sąd Najwyższy zaś użył określenia „naród żydowski” choć nie przyjął tu kryterium pochodzenia tylko kryterium wyznania. Wielu zlaicyzowanych Żydów jest częścią „narodu żydowskiego” ponieważ urodzili się z matki Żydówki. Ale czy należą do „domu Izraela”? L. Trepp oddziele ten dom od państwa choć tak samo się nazywają. „Dom Izraela” nie jest bytem materialnym tylko duchowym. Państwo żydowskie nosi zaś nazwę Izrael ale jest czymś materialnym i związanym z terytorium i granicami, bardziej niż z tradycją.

  3. „Zgodnie z decyzją izraelskiego Sądu Najwyższego uważa się, że Żyd, który przechodzi na inną wiarę, traci przynależność do narodu żydowskiego.”

    A co z tego wynika w sensie prawnym?

  4. W sensie prawnym chyba niewiele z tego wynika. Ale może warto zacytować fragmenty artykułu, który porusza tą kwestię. Opublikował go w 2004 roku Uri Avnery. Tytuł: Naród? Jaki naród? Tłumaczenie zamieszczono w książce „Lewica przeciwko Izraelowi. Studia o żydowskim lewicowym antysyjonizmie” autorstwa Augusta Grabskiego.

    Wyobrażacie sobie rząd francuski zaprzeczający istnieniu narodu francuskiego? Albo rząd amerykański, który nie uznaje narodu amerykańskiego? Otóż Izrael jest krajem, gdzie wszystko jest możliwe.

    Myślicie, że to jakiś kawał, ale nie, serio.

    Rząd Izraela nie uznaje narodu izraelskiego. Twierdzi, że nic takiego nie istnieje.

    Wszyscy w Izraelu są zapisani w „Rejestrze mieszkańców” Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dokument ten zawiera rubrykę „narodowość”. ta sama rubryka znajduje się w dowodzie osobistym, który każdy musi mieć cięgle przy sobie, jeśli nie chce narazić się na karę.

    Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma oficjalny spis 140 narodów, które urzędnicy mogą wpisywać do dokumentów. Lista zawiera nie tylko ogólnie znane narodowości („rosyjską”, „niemiecką”, „francuską” itd.) ale też „chrześcijańską”, „muzułmańską”, „druzyjską” itd. Na przykład narodowość arabskiego obywatela Izraela może być „arabska”, „chrześcijańska” albo „katolicka” (ale nie „palestyńska” – nasze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nic nie wie o istnieniu tego narodu).

    Oczywiście większość mieszkańców Izraela nosi przy sobie dowody z wpisem „narodowość żydowska”
    (…)
    Dlaczego rząd odmawia uznania narodowości izraelskiej? Według doktryny oficjalnej istnieje naród „żydowski”, do którego należy Państwo. W końcu jest to „Państwo żydowskie”, albo – jak mówi jedno z jego praw – „Państwo narodu żydowskiego”. Według tej samej doktryny jest ono państwem demokratycznym, w którym wszyscy obywatele mają być równi bez względu na przynależność narodową. Fundamentalnie jednak Państwo jest „żydowskie”.
    (…)
    W Izraelu ortodoksyjni rabini korzystają z monopolu w religijnych sprawach żydowskich. Dwie inne grupy wyznaniowe – żydzi reformowani i konserwatywni – są dyskryminowane w Izraelu, gdyż orzeczone przez nie konwersje nie są uznawane przez rząd. Kilka lat temu Sąd Najwyższy zdecydował, że osoby, które przeszły na judaizm w Izraelu, ale w łonie obu tych grup, również mogą być zarejestrowane w rubryce narodowość: „żydowska”. Ówczesny minister spraw wewnętrznych, zresztą [ortodoksyjny] duchowny żydowski, wydał więc nie zniesione do dzisiaj rozporządzenie, że we wszystkich przeszłych dowodach osobistych w rubryce „narodowość” będzie tylko pięć gwiazdek [czyli narodowość nie będzie zdefiniowana]. W „spisie mieszkańców” ministerstwa ciągle jednak figuruje „narodowość: żydowska”.
    (…)
    Kiedy (…) pojawiły się w Europie współczesne ruchy narodowe i kiedy okazało się, że żydzi nie mają wśród nich swego miejsca, założyciele ruchu syjonistycznego zdecydowali, że żydzi powinni stanowić niezależny naród i stworzyć własne państwo narodowe. Społeczność etniczno-religijna została więc po prostu przedefiniowana na naród. W ten sposób narodził się naród, który był jednocześnie religią, i religia, która stała się narodem.

    Jest to oczywiście fikcja, ale fikcja niezbędna dla syjonizmu, który zażądał Palestyny dla „narodu” żydowskiego. Naród jest niezbędny do prowadzenia walki narodowej.

    A jednak dwa pokolenia później fikcja stała się rzeczywistością. W Palestynie rozwinął się prawdziwy naród, z atrybutami narodowymi i narodową kulturą. Członkowie tego narodu uważali się za Żydów, ale za Żydów różniących się wieloma aspektami od żydów z reszty świata.
    (…)
    Każdy Izraelczyk, którego zagranicą pytają o narodowość, automatycznie odpowiada „jestem Izraelczykiem”. Nie przychodzi mu do głowy odpowiadać, „jestem żydem”, chyba że zapytają go o wyznanie.

    Nie wiem Kumari czy w ten sposób choć trochę przybliżyłem sobie i Tobie pojęcie „Żyd” i znacznie prawne przynależności do „narodu żydowskiego”. Ale to chyba nie jest proste, jasne i oczywiste.

  5. To z pewnością nie jest proste, jasne i oczywiste :-) Czytam, myślę i zaczyna mi się dymić z mózgu :-)
    I dalej nie jestem pewna czy wyciągnęłam właściwe wnioski z filmu, o którym pisałam powyżej – że większe szanse na prawo stałego pobytu czy obywatelstwo izraelskie ma Chińczyk przechodzący na judaizm niż Żyd z dziada pradziada wyznający inną religię niż judaizm :-)

  6. Wniosek jest słuszny. Przechodząc konwersję na judaizm zyskuje się uznaną przez państwo narodowość żydowską. Konwersja w drugą stronę powoduje utratę tej przynależności narodowej. Tak mi się przynajmniej zdaje.

  7. Norma to słowo, którego nigdy nie zrozumiem :-) Ale niektórzy twierdzą, że to coś istnieje i trzeba się temu podporządkować. Ale po co :-)

  8. Norma to forma,do której chcą wtłoczyć wszystko co płynie z prądem… czyli?:)

  9. Czyli chyba się znów nie załapiemy złotousty Markusie :-)

    Niniejszym przepraszamy Autora blogu za ten offtopic :-)

  10. Wcale nie jest off. Normy są uznaniowe. A kierunek prądu możemy sami określać. I tak wyjdą z tego zapętlone meandry. To nie jest forum z jego regulaminem. Nie lubię regulaminów. To literatura która nie daje do myślenia, a trzeba ją stosować. Szkoda czasu na ich czytanie.

Comments are closed.