To nie jest opowieść Hobbita. A może szkoda. Hobbici na pewno inaczej patrzą na świat. Nie zastanawiają się nad tym dlaczego Saudowie nawołują do burzenia kościołów. A mi tak chodzi po głowie a propos czytanej książki Ewy Machut-Mendeckiej "Kultura arabska. Mity, literatura, polityka", że skoro przebudzenie narodowe nastąpiło w tym arabskim regionie świata tak późno bo pod sam koniec XIX wieku to mogło wcale do niego nie dojść gdyby nie polityka kolonialna i wiadomości z obszaru kultury europejskiej. Teraz gdy jesteśmy tak mocno uzależnieni od ropy. Gdy tak wiele pieniędzy już powędrowało do tego od zawsze ubogiego kawałka świata. Gdy już religie odstawialiśmy od polityki. Można zacząć walczyć o dusze bez narażania się na sankcje. Co by było gdybyśmy przestali używać ropy? To już jest bez znaczenia. Kapitał z ropy dawno przestał być lokalny. Jest teraz światowy. Czy będą wojny religijne? Już są. Ale czy będą tutaj. Pod naszymi oknami. Na naszych ulicach? Kapuściński dawał 100 lat na islamizację Europy. Ale miał chyba na myśli proces powolny i pokojowy. Nie lubię polityki ale zawsze przyłapuję się na tym, że przegapiłem jakieś drobne zmiany na świecie, które prowadzą do zmian większych. Koniec końców nie pamiętam jak szybko znikały telewizory Rubin, Neptun. Jak znikały pralki Wiatka czy jeszcze starsza Frania. Jak zniknęły pieluchy tetrowe. Szklane butelki z kapslem na mleko i śmietanę. Jak znikały z ulic saturatory. Świat się zmienia i o tym jest też "Władca pierścieni" tylko ja się zaplątałem, a dzień był tak radośnie słoneczny. Ptaki śpiewały od świtu. Nie musiałem pędzić do pracy tylko na szkolenie 3 godziny później. Chciało się. Chciało się skakać, biegać i … jechać. Po kursie więc przyszedł czas na szybkie przełknięcie jakiegoś "co bądź", przebranie i w drogę .
Było ciepło. I chciałem pierwszy raz w tym roku poczuć wiatr we włosach. Wygrzebałem krótkie spodenki. Tak jest lepiej. Na celowniku były Maciejowice. Od paru tygodni czekałem by wreszcie poszukać miejsca egzekucji maciejowickich Żydów. Myślałem, że w Maciejowicach jest tylko cmentarz. I to nieoznakowany, zdewastowany. A tu na stronie Kazimierza Paciorka znalazłem informację o tym miejscu. Wiatr choć dość silny to dmuchał w stronę Maciejowic. Tylko się rozpędzić i jechać. Tak zrobiłem. I jak zwykle gdy jedzie się z wiatrem nie czuje się tego chłodu początku wiosny. Musiałem zdjąć bluzę. W krótkim rękawku gdy inni w kurtkach ale tak mi było ciepło. I do tego więcej włosów = więcej wiatru we włosach = większa przyjemność. Do Dęblina dojechałem znacznie szybciej niż się tego spodziewałem. Skoczyłem na cmentarz zapalić znicz na grobie rodzinnym i dalej w stronę Stężycy, Paprotni… A właśnie. Ktoś napisał, że usunął trochę krzaków z cmentarza wojennego w Paprotni. Byłem tam chyba 3 lata temu. Odbiłem więc trochę w bok by zobaczyć jak to teraz wygląda. I… wygląda jeszcze gorzej. Nie przypominam sobie by poprzednio były tam wykopane dwie dziury. Najwyraźniej ktoś już szukał tu skarbów. A drewniany krzyż spróchniał jeszcze bardziej. Ktoś też go odciągnął nieco na bok z samego szczytu kopca.
Wcale mi się to nie podoba. Tylko co ja mogę? Ponarzekać? Chyba tylko tyle.
Do Maciejowic dojechałem w dwie i pół godziny (tak na oko). Jak na mnie to szybko (podziękowania dla wiatru). Skierowałem rower w drogę do Łaskarzewa i szukałem drogowskazu do Zakrętów. Za drogowskazem miałem zjechać w pierwszą drogę z prawej strony. Proste. Dalej miało być 200 m drogą gruntową ale licznik pokazał mi tylko 140 m i już byłem na miejscu.
Nie wiem czy ciała tu nadal spoczywają. Nic nie napisano o ekshumacji. Opis egzekucji jest niemal identyczny z innymi o jakich czytałem. Choćby w "Spowiedzi" Calka Perechodnika, który opisał egzekucje m.in. w Otwocku.
Dochodziła godzina 18. Jutro na rano do pracy. Jestem ok. 50 km od Puław. I na pewno nie usnę od razu. Wiatr nieco osłabł dając mi nadzieję na w miarę szybką jazdę. Ale najpierw zrobiłem zdjęcie dawnemu ratuszowi w Maciejowicach. W ubiegłym roku prowadzono prace remontowe na rynku. O ile zmiany w postaci parkingu pokrytego kostką zamiast kocich łbów tak się w oczy nie rzucają to brak drewnianych okiennic i powiększone okna w części parterowej widać. Bardzo widać. Nie wiem czy mi się to podoba.
Jeszcze skoczyłem zobaczyć cmentarz żydowski. Ktoś mi napisał, że źle go zlokalizowałem i że kiedyś była tam tabliczka informacyjna. Gdy szukałem cmentarza żadnej tabliczki nie było. Wskazanie na lekkie wzniesienie terenu obok miejsca przeze mnie wskazanego pasowałoby nawet bardzo. Ale sam nie wiem. Szkoda, że nie ma żadnych śladów. W Maciejowicach pamięta się Kościuszkę, który był tu dość krótko. Nie pamięta się ludzi, którzy byli tu przez kilka pokoleń.
Wracając zajechałem na moment pod cmentarz wojenny w Kobylnicy. W rowie obok cmentarz chyba przybyło śmieci. Cmentarz raczej się nie zmienił (nie wspiąłem się tym razem na górę).
Nieco dalej jest miejscowość Wróble. Kiedyś podesłano mi informację, że jest tam cmentarz z I wojny światowej. Od tamtego czasu wyjaśniło się, że jest to mogiła żołnierza polskiego poległego w wojnie polsko-bolszewickiej. A ja i tak nadal nie wiedziałem w którym to miejscu. Kazimierz Paciorek podpowiedział, że na wzniesieniu obok szosy nadwiślańskiej. Powinienem więc jechać w pobliżu. Tylko jadąc w przeciwną stronę nic nie dostrzegłem. Teraz na wzniesieniu dostrzegłem białą tabliczkę wśród drzew. Wdrapałem się by zobaczyć co to jest.
Tak jakby ktoś to dla mnie przygotował Ale mogiła bez żadnych tablic pamiątkowych czy informacji. Tylko stalowy krzyż.
To już były chyba wszystkie cmentarze, które tego dnia miałem zamiar odwiedzić. Pozostało gnać do Puław. Słońce było coraz niżej. W Tyrzynie ostatni rzut oka na mazowiecką ziemię.
Jeszcze przed Stężycą założyłem ponownie bluzę. Robiło się chłodno.
Kościół w Stężycy (jeden z dwóch). Jeszcze modrzewie nie zasłaniają.
W Stężycy która ma ponad 700 lat są drogi, które już mają śladowe ilości asfaltu. Na wierzchu coraz więcej kocich łbów. To ma jakiś urok ale dziwnie wygląda gdy jednocześnie trwają prace budowlane nad Wisłą. Przyglądając się temu co tam robią dostrzegłem figurę św. Jana Nepomucena. Stara drewniana figura. Dlaczego nigdy wcześniej nie rzuciła mi się w oczy?
Zaraz byłem w Dęblinie i już powłączałem światła. Robiło się ciemno. Wiatr nie dokuczał. Na moment zatrzymałem się przy drodze do Borowiny. Na przeciwko gniazda bocianów. Jeden akurat zanurkował i odleciał w stronę Wisły. Nawet nie zauważyłem, że był to tylko jakiś pokaz. Najwyraźniej trwają gody. Moment później już zbereźnik był w gnieździe. Wiosna, wiosna. Klekotanie, trzepotanie i robienie jaj.