Tytułowe pytanie pojawiało się na jednej ze stron internetowych jako komentarz do opisu dewastacji cmentarza z I wojny światowej w Tymbarku. Chyba nikt na nie nie odpowiedział. Na pierwszy rzut oka pytanie wyartykułował młody człowiek żyjący teraźniejszością i nie zastanawiający się nad tym dlaczego jest taka, a nie inna. Tylko czy na pewno? Pytanie takie bowiem można rozszerzyć pytając: po co komu groby? Albo po co komuś przeszłość? W ten sposób można tylko uciec od odpowiedzi.
Pytanie to można potraktować też całkiem serio. Ma bowiem sens. Czy człowiek ma korzenie? Czy czuje się związany z miejscem lub ze swoimi przodkami? Czy oczekuje szacunku dla siebie i swoich „korzeni”? Oczekując tego szacunku doskonale powinien sobie zdawać sprawę z tego, że inni też tego oczekują dla siebie. Groby są wspomnieniem i przypomnieniem o przeszłości. Przeszłości zarówno ludzi jak i miejsc w których żyją. Niszczenie ich to jak zamazywanie przeszłości. Ona może wydawać się nieistotna dla ludzi nie widzących dla siebie przyszłości. A takich niestety obecnie w Polsce jest wielu. I winę ponosi za to państwo, a nie groby. Groby. Te stare, na które rzadko lub wcale nie przyjeżdżają rodziny pozostają śladem po ludziach i zawsze ktoś może chcieć je odnaleźć. Ich stan podobny do zapomnienia nie może być powodem do zniszczenia. Zupełnie spokojnie i niemal zgodnie z prawem mogiły takie są niszczone na wielu cmentarzach parafialnych. Są tam obce i rzadko ktoś dostrzega ich zniknięcie. Bywa, że zostają zaorane przez rolników. I tak naprawdę przeszłości to nie zmieni – zawsze gdzieś będzie zapisana informacja o takim grobie i ktoś może chcieć go odnaleźć. A w efekcie ten kto grób zniszczył sam odebrał sobie prawo do szacunku dla siebie.
Może to zbyt proste? Może to wcale nie tak? Może stare groby są dla tych ludzi dowodem zacofania. Przecież wielu wierzy w to, że postęp to komórka, betonowy dom, plazma na ścianie i antena satelitarna na dachu. W ten sposób są jednak tylko konsumentami. Nie dostrzegają potrzeby łatwiejszego dostępu do edukacji. Potrzeby rozwoju nauki. A taki postęp nie ma nic przeciwko drewnianym krzyżom czy drewnianym domom. W stuletnich kamienicach biegną dziś światłowody. Czy kamienice należy wyburzyć dlatego, że w nowych budynkach łatwiej jest te przewody ukryć? Postęp i nowoczesność nie są wrogami przeszłości. Ich wrogiem jest ignorancja (którą mi ktoś zarzucił korzystając z telefonu komórkowego). Wieś z dostępem do szerokopasmowego internetu, z asfaltowymi drogami, z możliwością szybkiego i łatwego dojazdu do szkół i innych miejscowości robi krok do przodu. Nie ma znaczenia z czego powstały domy. Zniszczenie starej zabudowy zmienia krajobraz i oddala obraz przeszłości. Podobnie zniszczenie grobów które mają te 100 czy więcej lat. I taka rzeczywistość pozbawiona śladów przeszłości może być wygodna. Bo niewiedza jest wygodna i łatwa. Tylko z niej nie będzie nigdy postępu. A człowiek od zawsze wydawał się na postęp skazany. Tylko czasami podnoszą się głosy, że postęp jest prawem dla elit.
Stawiam tu w jednym szeregu stare cmentarze i stare domy. Mam nadzieję, że nie wszędzie cmentarze zastąpią lapidaria. Że nie wszędzie skanseny zastąpią dawną zabudowę. Dla wielu starych domów przeniesienie do skansenu jest jedynym ratunkiem. A widać przecież jaką popularnością te skanseny się cieszą wśród turystów.
Kiedyś z lekkim obrzydzeniem pisano o powstających nowych osiedlach przy metropoliach jako o sypialniach. Dziś wiele z tych sypialni jest miejscem w którym przyszło żyć młodym ludziom. Otacza ich krajobraz stworzony do oglądania tylko nocą i z zamkniętymi oczyma. Brakuje tam przeszłości i przyszłości. Teraźniejszość jest zaś tak szara, że nie daje się zamalować kolorowymi farbami elewacyjnymi. A szarość jest zaraźliwa. Każda inność, odstawanie od normy, obcość jest postrzegana jako skaza którą należy usunąć. I może to być ten stary cmentarz, i ten stary dom. Tak samo nieważne jak to co było kiedyś i co kiedyś będzie.
Dziękuję za ten wpis. Pół życia, a nawet może więcej czasu w moim życiu strawiłam na ochronie cmentarzy wojennych w Małopolsce. Robię to nadal zdając sobie sprawę, że jestem Don Kichotem. Pochylam się tez nad każdy, nawet najmniejszym i najmniej istotnym zabytkiem naszej kultury. Wiem, że takich jak ja jest więcej i dlatego wciąż mam nadzieję, że bezmyślni wandale i ci bez korzeni, to jednak margines naszego społeczeństwa.
Czasami odnoszę wrażenie, że jest to dość szeroki margines obok wielkiej obojętności. Na szczęście są jeszcze Don Kichoci . Dziękuję za odpowiedź i za to co Pani robi.