Ponad siły albo nie

Rozważam pewien plan. Trasa liczy trochę ponad 500km. Z tego też powodu chciałem to rozłożyć na 3 dni. 2 noce pod namiotem… Ale nie mam 3 dni tylko dwa. I nie chodzi przecież o to tylko by jechać ale też by dojechać do wielu miejsc i zrobić w nich zdjęcia. Nie mam zielonego pojęcia czy mi się to uda. A nie dowiem się jeśli nie spróbuję.

Plan jest taki:

dojeżdżam rano do Dęblina i wsiadam w pociąg jadący do Białej Podlaskiej. Z Białej kieruję się do Janowa Podlaskiego. Na tym odcinku odbijam w bok by zobaczyć dwa cmentarze z I wojny światowej. W samym Janowie ma znajdować się kwatera wojenna z tej samej wojny na cmentarzu parafialnym – jej szukanie może być stratą cennego czasu. Z Janowa mam bowiem pojechać do przeprawy promowej na Bugu. Już nie wchodząc w szczegóły mam dojechać do Grabarki, do Bielska Podlaskiego (to bardziej znane miejsca na trasie) i do Tykocina. Tykocin to punkt zwrotny. Dojechanie w nocy mija się z celem. Zależy mi na tym by być tam jeszcze za dnia. Noc zostawiam na dojechanie do Broku. To już ma być powrót do Puław na własnych kołach.

Skoro już się nad tym zastanawiam to moduł rozmyślań nad rzeczami nie do przewidzenia, który jednocześnie zajmuje się rozmyślaniami nad tym czego nie ogarniam przypomniał mi o pewnym zagadnieniu ekonomicznym. Może ktoś zna rozwiązanie? Chodzi o dług. Dług państwa. Nawet przy moim stosunku do instytucji państwa nie mogę tego zignorować – państwo posiada aparaty do przymuszania i potrafi odebrać obywatelom to czego potrzebuje. W sprawie długu pojawiają się czasami informacje o zadłużeniu przypadającym na jednego obywatela. I tego właśnie nie ogarniam. Dług państwa – z tego co mi wiadomo – dzieli się na dług wewnętrzny i zewnętrzny. Ich suma to zadłużenie państwa. Dług wewnętrzny to pieniądze „pożyczone” od obywateli czy instytucji, firm itp. w kraju. Choćby poprzez obligacje państwowe. Te pieniądze w rozliczeniu nie powinny obciążać obywateli tylko powinny być im zwrócone. Praktyka jest taka, że nawet w tym zakresie zadłużenia wewnętrznego państwo może zabrać by oddać – ma prawo, bo samo je tworzy i stosuje wobec obywateli (w przypadku gdy samo może je naruszyć – zmienia je).

Patrzę na to może zbyt pesymistycznie.  Urząd Skarbowy to moim zdaniem narzędzie represji. Jednak zupełnie nie wiem jak to jest z tym długiem. Wiem tylko, że nawet jak oddam część przypadającą na mnie to zaraz zacznie się sprawdzanie czy nie mogę dać więcej. Tak to działa. Chciałbym jednak wiedzieć czy dług wewnętrzny i zewnętrzny mam liczyć razem.

W średniowieczu (i później też) gdy władze były zbyt zadłużone u Żydów anulowały długi i nakazywały Żydom opuszczenie granic (przy okazji pozbawiając ich majątku trwałego). Wygnanie obywateli Polski z Polski może być sposobem na zmniejszenie długu. Koniec końców któryś z polityków na to wpadnie. Na ile wyceni się moje wygnanie? Majątku trwałego niemal nie mam. Książki? 80 zł na skupie makulatury za tonę.