Groby ofiar pacyfikacji we wsi Borów

Przejeżdżając drogą Annopol - Stalowa Wola nie sposób ominąć Borów. Przy drogach wjazdowych do wsi ustawiono tablice informujące o tragedii jaka spotkała jej mieszkańców w 1944 roku. Akurat podczas mojej ostatniej wizyty tablica od strony Annopola była zniszczona ale zrobiłem już wcześniej jej zdjęcie.


Pokaż Martyrologia XX wieku na większej mapie
Samo hasło "pacyfikacja Borowa" nie jest ścisłe. Akcja przeprowadzona przez okupantów niemieckich obejmowała też część pobliskich wiosek. Łączną liczbę ofiar podaje się w Wikipedii i źródłach prawicowych - 1250 osób. Upolitycznienie tego wydarzenia być może jest głównym powodem częstego przemilczania tego wydarzenia. Jest to oczywiście moje własne zdanie i wrócę do tego na końcu tego wpisu.

W pacyfikacji brały udział duże siły okupantów. Mówi się o 2-3 tysiącach żołnierzy posiadających wsparcie artylerii. Z relacji świadków powstaje obraz totalnego niszczenia zabudowań i zabijania wszystkich bez wyboru mieszkańców wsi (w sposób często okrutny). Osoby, którym udało się przeżyć członków swoich rodzin pogrzebać mogły dopiero po ustąpieniu śniegów, które zasypały wieś i okolice w dniu następnym. Większość zamordowanych pochowano na starym cmentarzu powstałym około roku 1700 i zamkniętym w XIX wieku. Od tego czasu cmentarz ten jest ponownie używany. Na jego terenie znajduje się też pomnik wystawiony ofiarom mordu. Znajduje się on przy drodze z Borowa do Zaklikowa.









Tablice z nazwiskami zamordowanych





Nieudana próba uchwycenia w kadrze całej mogiły zbiorowej



Drugi cmentarz - "nowy", założony w 1830 roku - znajduje się kilkaset metrów na północ od cmentarza z pomnikiem. Tam też spoczywają ofiary mordu.





Nie chcę wchodzić w spory o liczby. Nie wszędzie są podawane te same. Wiadomo na pewno, że akcja pacyfikacyjna w dniach 2 i 3 lutego 1944 roku objęła poza Borowem następujące wsie: Szczecyn, Łążek Zaklikowski, Łążek, Karasiówkę, Wólkę Szczecką i Łążek Chwałowski. I była to jedna wielka akcja okupantów. Pozostaje pytanie o jej cel. Najczęściej podaje się, że było nim pozbawienie wsparcia dla działającego w tych okolicach oddziału NSZ pod dowództwem Leonarda Szczęsnego Zub-Zdanowicza, co też się stało. Oddział w sile 50 osób (na okres zimy wielu partyzantów oddział opuszczało) odszedł w Lasy Janowskie. Wkrótce też znalazł się w zasięgu działania dużego zgrupowania partyzantki sowieckiej, który bardziej zasłużył sobie by być pozbawionym zaplecza w przypadku dojścia w okolice Wisły.

Jest tu jeszcze jeden wątek związany z oddziałem "Zęba". W roku 1943 jeden z jego pododdziałów pod Borowem zamordował 26-28 partyzantów z oddziału Gwardii Ludowej. Wcześniej ich rozbrojono. To zdarzenie często pojawia się w dyskusjach o polskim podziemiu podczas okupacji obok mordu w Owczarni gdzie oddział partyzantów komunistycznych zaatakował podstępnie oddział AK. Zdaje się jednak, że właśnie te krwawe "spory ideologiczne" wpłynęły na częste przemilczanie wydarzeń z 2 i 3 lutego 1944 roku. W momencie gdy mówi się o "mordzie pod Borowem" wiadomo, że chodzi o krwawe porachunki z 1943 roku. Dyskusja o bohaterstwie i walce z okupantami zagłusza w ten sposób tragedię ofiar wojny jakimi byli mieszkańcy Borowa i pobliskich wiosek. Ci ludzie nie walczyli z bronią w ręku. Ich śmierć spowodowało okrucieństwo okupanta i tzw. wojna totalna. Nie ma tu ideologii tylko ból i cierpienie. A spory polityczne są wręcz nie na miejscu.