Cmentarz powstał na początku wieku XX. Znajduje się ok. 1 km od centrum Urzędowa, wśród pól. Osada korzystała z odnawianego co jakiś czas prawa zakazującego osiedlania się w niej Żydów. Dopiero w drugiej połowie wieku XIX zaczęła powstawać lokalna społeczność żydowska należąca do gminy w pobliskim Kraśniku. Patrząc od strony Urzędowa po wjechaniu na wzgórze znajdujące się od strony Kraśnika można wypatrzeć na polach kępę krzewów i drzew porastających dziś cmentarz (w środkowej części zdjęcia).
Pokaż Judaika na większej mapie
Być może nawet tyle bym nie napisał o urzędowskim kirkucie gdyby nie zamieszczony na stronie Urzędowa artykuł Kazimierza Cieślickiego zatytułowany "Urzędowskie cmentarze". Autor napisał ten artykuł korzystając poza źródłami pisanymi także z relacji mieszkańców Urzędowa jak i z własnych wspomnień. Z tekstu wynika, że ten znajdujący się na uboczu cmentarz zlokalizowany jest ok. 300 - 500 m od dawnego cmentarza przy kościele św. Elżbiety (dziś przez niego przebiega droga do Kraśnika, stoją na jego terenie zabudowania, a częściowo jest polem uprawnym). Obszerne fragmenty dotyczące samego kirkutu warte są przytoczenia.
(...)w początkach XX wieku na polach, 1 km na południe od Urzędowa, w pobliżu tzw. Wyżnickiej Drogi, urzędowscy Żydzi od rolników: Grudzińskiego Czesława, Krasińskiego Józefa i Wojtuszkiewicza Adolfa zakupili kawałek pola. Ogrodzili go szczelnie drewnianymi sztachetami, a w południowowschodnim rogu wybudowali z desek budynek dla celów sakralnych i gospodarczych. Od ok. 1910 roku zaczęli tam grzebać zmarłych.
Pamiętam żydowskie pogrzeby. Kondukt pogrzebowy szedł niepoprzedzany żadnymi emblematami religijnymi. Zawodziły tylko płaczki.
W przeciwieństwie do katolickiego, gdzie dominuje powaga, niemalże dostojeństwo, żydowski kondukt żałobny posuwał się w kierunku cmentarza szybko, prawie biegiem. My dzieci biegaliśmy wokół konduktu, strojąc niemądre miny. Za moich młodych lat cmentarz żydowski nie był stary, ale posiadał już około 30 typowych stelli nagrobkowych. Wykonane były z białego piaskowca, półkoliście zakończone u góry. Ozdobione płaskorzeźbami o tematyce biblijnej przedstawianej według swoich kanonów sztuki, malowane jaskrawymi farbami, stanowiły silny akcent kolorystyczny w pustym polnym otoczeniu. Wiele też było mogił bez stelli nagrobnych. Tu byli pogrzebani Żydzi ubodzy.
Gdy w miasteczku nie stało wyznawców religii Mojżeszowej, cmentarz żydowski został zniszczony przez miejscową ludność. Ogrodzenie i drewnianą szopę rozebrano na opał a stelle nagrobne zniszczyli chłopcy pasący krowy na terenie cmentarza.
Podczas okupacji niemieckiej cmentarz żydowski spełniał nadal swoją, jakże tragiczną, rolę. W 1942 roku, gdy Niemcy wypędzili całą ludność żydowską z Urzędowa do kraśnickiego getta, dwoje staruszków żydowskich – małżeństwo – pozostało w swojej chatce. Gdy żandarmi niemieccy dowiedzieli się, że ci Żydzi nie poszli do getta, podjechali furmanką pod ich chatę. Wsadzili ich na tę furmankę. Przy woźnicy usiadł żandarm, a z tyłu wozu stróż-zamiatacz rynku, nazwiskiem Mazur, z łopatą. (Byłem tego naocznym świadkiem). Pojechali na żydowski cmentarz, gdzie żandarmi Żydów zabili, a Mazur ich zakopał. Ta stara Żydówka nazywała się Ćmocha. Podczas okupacji egzekucje takie powtarzały się często. Część młodych Żydów, unikając getta, pochowała się u miejscowych rolników. Potem ci Żydzi byli często chwytani przez Niemców i mordowani na tym cmentarzu.
Byłem też świadkiem, jak z Bęczyna przywlókł się na rynek do posterunku żandarmerii niemieckiej Żyd, mężczyzna w wieku 35 lat, chory, wyniszczony głodem i chorobą podczas wielomiesięcznego ukrywania się – sam zgłosił się do żandarmów, by ci go zabili. Po kilku dniach przechodziłem koło żydowskiego cmentarza i zobaczyłem świeżo rozkopaną trawę i rozbryzgi krwi wokoło. To była mogiła owego Żyda.
W pierwszych latach okupacji Niemcy schwytali ukrywającego się mieszkańca Urzędowa, 20-letniego Mieczysława Dębskiego. Ukrywał się około półtora roku. Były to pierwsze lata okupacji. Partyzantki jeszcze nie było. Niemcy w owym czasie byli bardzo silni. Po schwytaniu go, polscy policjanci na usługach Niemców zatłukli Dębskiego na śmierć kijami. Dla większej ohydy pogrzebali go na żydowskim cmentarzu, w jego południowym skraju. Po wyzwoleniu jego szczątki ekshumowała rodzina i pogrzebała na cmentarzu katolickim.
Dziś [w 1979 roku] teren żydowskiego cmentarza przedstawia jakże smutny widok. Ogrodzenia i budynku gospodarczego nie ma, pięknych barwnych stelli nagrobkowych też. Uważnie szukając w trawie, można znaleźć ich pokruszone szczątki. Dawną Wyżnicką Drogę zlikwidowano. Zaś od północy i wschodu teren cmentarza to wielka dziura w ziemi, w której poniewierają się ludzkie kości. Wydobywa się tu piach dla celów budowlanych Urzędowa. Czyż w najbliższej okolicy brak piachu? Czy koniecznie należy go brać z terenu dawnego żydowskiego cmentarza, profanować ludzkie szczątki? Ojcowie miasta, gdzie u was poszanowanie godności ludzkiej?!(...)
Piachu nie wydobywa się tu już od ładnych paru lat. Wyrobisko jest zaśmiecone. Pozostały teren cmentarza - z pomnikiem - też nie wygląda najlepiej.