Szukam informacji. Informacji o tym co i kiedy wydarzyło się w Lasach Parczewskich. Z tego co znalazłem w sieci można zrobić tylko kolejny węzeł gordyjski. Temat drążył Thorn na forum Inne Oblicza Historii. Podał tam informację o dowódcy oddziału ochraniającego „Bazar”. Miał się on nazywać Teodor-Fiodor Albert. Zacząłem grzebać w książkach i w sieci. Nie wiem skąd Thorn miał takie informacje. Z tego co sam wygrzebałem wynika, że dowódcą był zbiegły z niewoli radziecki lejtnant Fiodor Kowalow. O jego oddziale wyczytałem:
Oddział „Fiodora” (występował pod nazwą im. J. Bema, im. A. Mickiewicza) pod dowództwem Fiodora Kowalowa „Fiodora”. Utworzony zimą 1941/1942 r. w rejonie lasów parczewskich. W połowie 1942 r., po dołączeniu do GL, liczył około 200 partyzantów. Wiosną 1942 r. w jego skład weszły mniejsze oddziały i grupy partyzanckie: „Michała Osetyńca”, „Czuwasza”, „Kubańca”, „Ałmatyńca”, „Dmitrijewa” i oddział BOL pod dowództwem Michaiła Petrosjana. Od sierpnia 1943 większość partyzantów tego oddziału weszła do 6 batalionu GL pod dowództwem Jana Daduna „Janusza”. W 1944 r. około 140 partyzantów – byłych jeńców radzieckich – odeszło za Bug do zgrupowania gen. Fiodorowa. Oddział działał w pow. włodawskim i w rejonie lasów parczewskich.
cyt. za: Księga partyzantów Lubelszczyzny, pod red. Edwarda Olszewskiego, Tom I, Lublin 1989, str. 16
Ten sam autor (Thorn) podaje też informację, że oprócz „Bazaru” istniał też drugi obóz, bliżej Ostrowa Lubelskiego chroniony przez oddział „Chłód” Jechiela (Chila) Grynszpana. Coś mi się zdaje, że jednak nie jest to prawdą. Tak samo zresztą jak zamieszczona na stronie http://bialeczka.eu.interia.pl informacja o tym, że Chyl pochodził z Sosnowicy. Choć mógł tam mieszkać to raczej nie tam się urodził. W cytowanej wcześniej książce znajduje się notka biograficzna Chyla sporządzona na podstawie akt z Archiwum Komitetu Wojewódzkiego PZPR:
Grynszpan Chil (Chyl) ps. Chyl, s. Moszka, ur. 6 grudnia 1916 r. w Holi, pow Włodawa. Od 1942 r. żołnierz GL-AL i członek PPR od 1943 r. W stopniu kapitana był dowódcą polsko-żydowskiego oddziału GL-AL. Działał w pow. lubartowskim i włodawskim.
cyt. za: Księga partyzantów…, str. 220
W tej samej książce na stronie 15 znajduje się notka o oddziale Chyla:
Oddział „Chyla” pod dowództwem Chyla Grynszpana „Chyla”. Utworzony wiosną 1943 r. Składał się głównie z Żydów z okolic Sosnowicy i Parczewa. Działał w rejonie lasów parczewskich. W 1944 wchodził w skład batalionu AL im. Jana Hołoda.
Oddział więc powstał już po pierwszej akcji antypartyzanckiej w Lasach Parczewskich. Być może i obóz pod Ostrowem Lubelskim powstał po likwidacji „Bazaru”.
W Małej Encyklopedii Wojskowej o akcjach tych napisano:
W rejonie lasów parczewskich okupant często przeprowadzał akcje przeciwpartyzanckie (grudzień 1942, luty i kwiecień 1943 – akcja „Ostersegen”, czerwiec-lipiec 1943 – akcja „Nachpfingsten”, październik 1943, marzec 1944, czerwiec 1944 – akcja „Vagabund”, lipiec 1944 – akcja „Wirbelbelsturm”)
cyt. za: Mała Encyklopedia Wojskowa, Warszawa 1970, str. 568
Wspomniano też o pierwszej bitwie w lasach podając jej datę:
Pierwsza bitwa w lasach parczewskich została stoczona 6-8 XII 1942 przez oddział GL im. gen. J. Bema
cyt. za: Mała Encyklopedia Wojskowa, Warszawa 1970, str. 568
Wiadomo, że akcja likwidacji Żydów na ziemiach polskich rozpoczyna się w 1942 roku. Zakładam więc, że „Bazar” powstał właśnie w tym roku.
Pacyfikacja Białki nastąpiła 7 XII 1942 roku.
Na stronie Żydzi w Lublinie przeczytać można w tekście zatytułowanym „Żydowski ruch oporu” autorstwa Roberta Kuwałka, że takich obozów rodzinnych w dużych kompleksach leśnych na Lubelszczyźnie było więcej. Może tylko były mniejsze od tego w Lasach Parczewskich. Powstawały w okresie letnim. Zimą ludzie często nie wytrzymywali warunków tam panujących i sami oddawali się w ręce Niemców. Ukrywających się dziesiątkowały choroby. Tam też wspomina się przy okazji likwidacji „Bazaru” o pacyfikacji wsi Jamy. Ta jednak nastąpiła 8 marca 1944 r. i nie powinna być wiązana z wydarzeniami z grudnia 1942, które mnie w tej chwili interesują. Tu też podano, że w Lasach Parczewskich…
(…) przetrwała duża grupa Jechiela Grynszpana, uciekiniera z Parczewa. Początkowo oddział ten osłaniał jedynie obozy rodzinne w Lasach Parczewskich. Potem był już na tyle silny, że dokonywał własnych akcji bojowych. Grynszpan bardzo chętnie przyjmował do oddziału innych Żydów, ale pod warunkiem, że byli uzbrojeni. W ten sposób przyjął do siebie kilku uciekinierów z Sobiboru. Nauczony smutnym doświadczenie, że wśród Żydów znajdują się także donosiciele, przeprowadził najpierw dochodzenie wśród byłych więźniów Sobiboru, czym wzbudził wśród nich zaskoczenie.
W Przypadku Grynszpana to już trzecia miejscowość z której mógł przybyć w Lasy Parczewskie. Ale wciąż pozostajemy w pobliżu tych samych lasów. O samej likwidacji „Bazaru” opowiada sam uczestnik tej akcji:
Powiedziano nam, że w lasach znajduje się wielu Żydów, dlatego wyruszyliśmy przeszukiwać okolicę w zwartym szeregu, lecz nikogo nie mogliśmy znaleźć – niewątpliwie Żydzi byli bardzo dobrze ukryci. W takiej sytuacji przeczesaliśmy lasy ponownie. Dopiero wtedy zauważyliśmy pojedyncze rury kominów sterczące z ziemi. Odkryliśmy, że Żydzi ukrywają się w podziemnych schronieniach. Wyciągnięto ich bez problemów, tylko w jednej ziemiance Żydzi stawiali opór. Niektórzy moi towarzysze zeszli pod ziemię, ażeby powyciągać stamtąd uciekinierów, których następnie rozstrzelano. […] Żydzi musieli kłaść się twarzą do ziemi, a egzekucji dokonano strzałem w szyję. Nie pamiętam, kto znajdował się w drużynie egzekucyjnej. Myślę, że po prostu mężczyźni stojący najbliżej schwytanych otrzymali rozkaz ich zabicia. Rozstrzelano około 50 Żydów, w tym kobiety i mężczyzn w rozmaitym wieku, gdyż w ziemiankach ukrywały się całe rodziny. […] Egzekucje odbywały się publicznie. Nie sformowano kordonu, gdyż tuż przy miejscu rozstrzeliwania zebrała się grupa Polaków z Parczewa. Otrzymali oni później rozkaz, wydany zapewne przez Hoffmanna, aby pochować zastrzelonych Żydów w nie dokończonym bunkrze.
Cytat pochodzi z książki: Christopher R. Browning, Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwy i ostateczne rozwiązanie w Polsce, Warszawa 2000, s. 135-136 a ja skopiowałem go z Biblioteki zamieszczonej na stronach Żydzi w Polsce. Swoi czy obcy?
To co rzuca się w oczy w przypadku tekstu zamieszczonego na stronie http://bialeczka.eu.interia.pl/ to jego niepowtarzalność. Nigdzie nie był kopiowany i nigdzie nie cytowano informacji w nim zawartych. Nie przeczy on też informacjom podawanym przez inne źródła. Brakuje mi jednak wciąż potwierdzenia w postaci innego źródła. Założyć, że jest to źródło pewne? Jak mi się zdaje autor wykorzystał relacje osób pamiętających te wydarzenia. Wskazuje na to ilość szczegółów które zaobserwować mogli jedynie bezpośredni uczestnicy wydarzeń.
Zastanawia mnie to, że podczas pacyfikacji Białki oddzielono kobiety i dzieci. Zastrzelono samych mężczyzn. W znanych mi przypadkach takich akcji zabijano każdego kto się nawinął. Może więc ta akcja miała konkretny cel – powstrzymanie napływu okolicznych mężczyzn do partyzanckich oddziałów, a nie ukaranie wsi za pomoc udzielaną Żydom? Może te dwa wydarzenia – pacyfikacja wsi i likwidacja „Bazaru” były czymś oddzielnym, połączonym jedynie wspólną datą? Na przeszkodzie takiemu rozumowaniu stoi jedynie http://bialeczka.eu.interia.pl/.
Może Niemcy szukali „winnych” ukrywania Żydów, aby uśpić czujność mieszkańców i odwrócić ich uwagę od wydarzeń, które zbliżały się nieuchronnie w kierunku wioski? Może świadkowie wydarzeń wyciągnęli mylne wnioski z tego co ich spotkało…
Znane mi przypadki takich pacyfikacji to właśnie mordowanie mężczyzn. Ta „tradycja” sięga średniowiecza a może i wcześniejszych jeszcze czasów (Mongołowie wycinali mężczyzn przyjmując jak kryterium ich wzrost, Niemcy brali pod uwagę wiek).
Na stronie http://bialeczka.eu.interia.pl znajduje się tekst autorstwa wójta gminy Dębowa Kłoda. Jak dla mnie jest mało wiarygodny choć podobno istnieje księga pamięci w Białce w której zapisano wspomnienia o tej zbrodni. Może z niej autor korzystał jednak wnioski raczej wyciągnął sam. Podobno przed pacyfikacją zginęło w okolicy kilku Niemców (nie znam szczegółów), a to właśnie była zwykle przyczyna pacyfikacji. Jak pod Zwoleniem – stu za jednego. Może więc zginął tylko jeden Niemiec? To i tak by wystarczyło Niemcom by zmasakrować wioskę.
@trobal
Do 1937 roku moja rodzina mieszkała w kolonii Białka, w pobliżu jeziora Czarnego. Najbliższymi a w zasadzie jedynymi sąsiadami byli Kondraccy. Gdy byłem małym chłopcem odwiedził nas w koloni Uhnin pan Kondracki. Był jednym z czterech mężczyzn, którzy przeżyli egzekucję. Zapamiętałem jego opowieść. Kobiety i dzieci zostały zamknięte w szkole. Mężczyźni pozostali na zewnątrz. Spośród nich wybrano stu. Ustawiono w dziesięć szeregów po dziesięć osób. Pierwszemu szeregowi nakazano biec w kierunku jeziora. Otworzono ogień z karabinu maszynowego zabijając całą dziesiątkę. Z drugą dziesiątką postąpiono identycznie. Trzecia dziesiątka odmówiła wykonania polecenia. Rozległy się krzyki, „Jak macie nas zabijać, to zabijajcie na miejscu”. Otworzono ogień do tłumu. W ten sposób ocalało jak zapamiętałem czterech mężczyzn. Wymieniony Kondracki nie został nawet draśnięty. Dopiero w czasie dobijania leżącego na nim mężczyzny został postrzelony w kręgosłup, czy jego okolice i do końca życia był kaleką. O wybraniu 100 mężczyzn może świadczyć zdarzenie związane z ojcem mojej żyjącej jeszcze stryjenki, córki zabitego Jana Kubickiego. Otóż jej ojciec przeszedł do grupy wyznaczonej do egzekucji ponieważ myślał, że jeżeli znajduje się tam sołtys, to grupa ta pozostanie na miejscu. Pozostali zostaną wywiezieni na do roboty do Niemiec. Tak początkowo myśleli zebrani pod szkołą mężczyźni. Gdyby nie było selekcji i świadków, nie wiedziałaby o tej sytuacji. Prawdopodobnie opowiadaliśmy to zdarzenie w szkole w Uhninie, do której chodziły dzieci z Białki urodzone w ostatnich latach wojennych i pierwszych powojennych. Kilkadziesiąt lat temu opuściłem rodzinne strony. Wspomnienia z dzieciństwa zatarły się. Nie zapisałem ich i nie miałem możliwości zapoznać się z materiałami pisanymi. W 2007 roku będąc w Uhninie starszy brat (ur. 1933 r.) oraz stryjenka potwierdziły zapamiętaną z dzieciństwa opowieść egzekucji w Białce.
Dziękuję za odpowiedź.
Wygląda to tak jakby skazani nie byli poinformowani o tym, za co spotkała ich ta kara. Tej właśnie informacji mi brakuje: dlaczego ich to spotkało?