Do ostatniej chwili nie byłem pewien który kierunek wyjazdu wybiorę. Są co najmniej 3 niedokończone wyjazdy (pominąłem coś do czego warto wrócić). Nie da się z nich ulepić jednej trasy całodniowej. Wybór padł na dokończenie wyjazdu do Międzyrzeca Podlaskiego. Na szybko z zaplanowanej prostej trasy zrobiłem zygzaki na mapie. Po pierwsze dwory w okolicy Radzynia Podlaskiego – nawet nie wiedziałem, że w samej gminie jest ich tyle. Do tego dorzuciłem pobliskie cmentarz z I wojny światowej – dwa. Celem głównym był cmentarz żydowski w Międzyrzecu Podlaskim. Podobno znajdują się tam żeliwne macewy. Na Lubelszczyźnie to co najmniej rzadkość. Tego celu głównego nie zrealizowałem. Może kiedy indziej. Na razie muszę odpocząć od Lubelskiego Podlasia. W pobliżu Międzyrzeca ciekawy wydał mi się pomysł przejazdu ścieżką rowerową wsi Pościsze. Tego też nie zrealizowałem.
Dzień zaczyna się coraz wcześniej więc tym razem wyjechałem nie o 6 tylko o 5 rano. Przez ok. 70 km jechałem tą samą trasą co tydzień wcześniej. Przejeżdżałem więc obok pałacu w Sobieszynie, pałacu w Kocku i pałacu w Czemiernikach – nic nowego.
W Kocku zatrzymałem się by zrobić zdjęcie budowanego wiaduktu. Już trzeba ten fragment budowy omijać objazdem.
W Czemiernikach rzut obiektywu na pałac. Nie widać na razie z zewnątrz efektów prac tam prowadzonych. Przy cmentarzu nawet tym razem nie zwolniłem – nadal nie wiem gdzie szukać mogił żołnierzy poległych w 1915 roku.
Dopiero w Świerżach zamiast do Suchowoli (w prawo), pojechałem w kierunku Branicy (w lewo i zaraz w prawo). Wg informacji ze strony gminy Radzyń Podlaski znajduje się tam zabytkowy zespół pałacowo-parkowy. Pałac powstał w 1884 roku. Dziś ma w nim siedzibę szkoła. Na miejscu zobaczyłem zamkniętą na kłódkę furtkę i bramę. Za stary już jestem by skakać przez płoty. Robiłem więc zdjęcia zza ogrodzenia.
By przejechać w kolejne miejsce z listy zabytków wymienionych na stronie Urzędu Gminy w Radzyniu Podlaskim musiałem przejechać przez sam Radzyń Podlaski. Dwa lata temu fotografowałem cmentarz żydowski w Radzyniu. Nie zauważyłem jednak wtedy macewy. Jedynej zachowanej w całości.
Być w Radzyniu Podlaskim i nie rzucić okiem na pałac? Nawet nie wypada.
Teraz już mogłem jechać spokojnie do Żabikowa by zobaczyć tamtejszą renesansową szkołę tzn pałac Gdy już dojechałem do Żabikowa pytałem o drogę do pałacu. Pewnie niepotrzebnie – w pałacu nadal funkcjonuje szkoła i jest on widoczny z drogi ale zanim go zobaczyłem po raz pierwszy… skąd miałem wiedzieć, że go odnajdę?
Po tych odwiedzinach przy kolejnej szkole (tu nie było kłódki i mogłem podejść by robić zdjęcia) – co dyrekcja to inne zwyczaje. Kolejny dworek, w Białce to już inna bajka. Kiedyś mieścił się w nim Dom Dziecka. Dziś jest własnością prywatną. Wejścia strzeże domofon. Jeszcze chyba nikt w nim nie mieszka – okna bez firan. Przez płot jednak nie widać za wiele. Sugerując się niechętną pomocą zapytanego człowieka o drogę do dworu nie sprawdzałem czy domofon działa. Dla zainteresowanych: przy sklepie w prawo.
Nie przepadam za drogami krajowymi bez utwardzonego pobocza, a taką jest na odcinku Radzyń Podlaski – Międzyrzec Podlaski szosa oznaczona numerem 19. Ruch na szczęście nie był uciążliwy dla samotnego rowerzysty. Chcąc dotrzeć do cmentarza wojennego w Grabowcu postanowiłem raz to tutaj zrobić. Dzięki temu w Żakowoli Radzyńskiej zobaczyłem pozostałości kopca pamiątkowego z okresu międzywojennego. Niewiele z niego pozostało ale jest tablica informacyjna – prawie niewidoczna z szosy.
W Grabowcu spodziewałem się czegoś innego niż zobaczyłem. Czytałem gdzieś, że jest to cmentarz Legionistów. Spodziewałem się więc krzyży i orłów. Tymczasem znalazłem oznakowany i zadbany cmentarz bez tych symboli – poza jednym krzyżem i tablicą kamienną. Z dwóch tablic informacyjnych szczególnie zainteresowała mnie podająca informację „cmentarz ekumeniczny”. Wydawać by się mogło, że to zwykły truizm ale świadomość, że polegli żołnierze wyznawali wiele różnych religii i byli wielu różnych narodowości nie jest wcale powszechna. Najczęściej na te cmentarze z Wielkiej Wojny mówi się „austriackie” i to nawet wtedy gdy żołnierzy c.k. armii nigdy tam nie było.
Nie miałem już daleko do Międzyrzeca. Tylko przejechać przez las i zjechać z dziewiętnastki – nie było już takiej potrzeby bym musiał tą drogą jechać dalej. Wolałem spokojnie popedałować przez Rzeczycę. Najpierw chciałem dotrzeć do pałacu. Choć jechałem bez mapy niemal w pałac wjechałem. Spodziewałem się czegoś więcej niż zobaczyłem. Ale czas i ludzie zrobili swoje. Resztę trzeba sobie wyobrazić.
Cel wyprawy okazał się niedostępny. Opiekun cmentarza też pewnie świętuje. Tylko ja spodziewam się, że może będzie inaczej. Może i będzie ale kiedy indziej. Jeszcze wrócę w to miejsce. Może pod koniec maja? Zobaczę. Na pewno zależy mi na tym by zobaczyć cmentarz, a nie tylko bramę i mur. Swoją drogą mur jest częściowo z tyłu uszkodzony. Nie widziałem sensu we wchodzeniu przez te miejsca uszkodzone – teren jest zarośnięty i nie widać w tym miejscu interesujących mnie stel.
Pozostało mi udać się do Tuliłowa. Jednak to nie jest takie proste gdy nie zna się Międzyrzeca. Ja już raz tu wcześniej byłem. Przejeżdżając w nocy. W dzień miasto wygląda inaczej. Wtedy nie jechałem do Tuliłowa tylko chciałem w stronę Radzynia i tylko zakaz wjazdu na „dziewiętnastkę” rowerów sprawił, że pojechałem do Łukowa – droga dłuższa o kilka kilometrów. Nie poradziłbym sobie bez pomocy. Wiem, bo pomoc znalazłem. Nie po raz ostatni tego dnia.
Tuliłów graniczy z Międzyrzecem. Na granicy przebiega obwodnica. Zaraz za wiaduktem jest droga w prawo. Po dojściu do zabudowań zakręca w lewo i prowadzi co interesującego mnie lasu z cmentarzem. Tego jednak nie wiedziałem. Jedynie się domyślałem. Dlatego po przejechaniu ponad 100 metrów od tego zjazdu zapytałem o drogę. Dowiedziałem się, że jest to cmentarz austriacki i że nieco dalej będę miał betonową drogę w prawo. Potem miałem zakręcić w stronę lasu i dobrze bym zrobił pytając kogoś pod lasem o dalszą drogę. Droga betonowa okazała się być już drogą asfaltową. Pod lasem faktycznie miałem problem. Zapytałem i ruszyłem drogą w lewo wzdłuż lasu, do zakrętu w prawo. Potem już prosto. Na miejscu nie ma tablicy informacyjnej. Widać jednak niski wał otaczający cmentarz na skraju lasu. Widać też duży krzyż ustawiony w 2005 roku przez strażaków z OSP w Tuliłowie na terenie cmentarza. Rozglądając się trudno uwierzyć, że jest to miejsce spoczynku ok. 2000 żołnierzy.
Wróciłem do drogi głównej biegnącej przez Tuliłów i ruszyłem ku Pościszu. Sądząc, że już dojechałem, w czym upewniła mnie tablica z planem szlaku rowerowego, dojechałem do Sawek i dalej do szosy łączącej Międzyrzec z Łukowem. Będę musiał jeszcze tu wrócić. Intryguje mnie szczególnie kamień graniczny wsi. A póki co, pojechałem do Łukowa. Nie dlatego, że tak było mi bliżej. Chciałem przejechać tą trasę za dnia. Jak dotąd jechałem nią tylko raz i to w nocy. Przejechałem więc przez sześciokilometrowy Trzebieszów i ze 175 km na liczniku wjechałem do Łukowa. Było już ok. godziny 17. Miałem nadzieję na dojechanie do Puław przed zmrokiem. Ale mierząc siły na zamiary i pełen pesymizmu zakładałem, że i tak się nie uda. Ale próbowałem. W Wojcieszkowie nie pojechałem jak chciały drogowskazy tylko zjechałem pod cmentarz i stamtąd pojechałem skrótem do Adamowa. Ponieważ nie chciałem wracać szosą Żyrzyn – Puławy kierowałem się na Sarny i Bobrowniki. Kolejne skróty to: Lendo Wielkie – Nowodwór przez Zielony Kąt i Nowodwór – Korzeniów przez Trzcianki. W tym drugim wypadku nie jestem pewien czy sobie nie wydłużyłem drogi. Na pewno jednak ominąłem większy podjazd na drodze do Białek Dolnych. Ciemności dopadły mnie pod Gołębiem. Nie udało się więc dojechać za dnia ale za 2 – 3 tygodnie będzie to w pełni realne.
No jestem pełen podziwu dla szanownego Pana Turysty !!!
Trafiłem na tę stronę przez przypadek i jakoś wyjść nie mogę !!!
Czytam, oglądam, czytam, oglądam … same ciekawostki.
Ad rem. Gdyby chciał Pan troszkę obszerniej zwiedzić okolice Międzyrzeca i te dalej to może przydałby się jakiś nocleg w okolicy – zasięg wyprawy podwojony. W wakacje będę u rodziców więc w razie zainteresowania proszę o kontakt (…)
A i w najbliższej okolicy Międzyrzeca jest wiele ciekawostek do zobaczenia.
Pozdrawiam.
Cieszę się że się blog spodobał
Plany na ten rok obejmują i okolice Międzyrzeca. Nie sprawdzałem jak z planami na następne lata ale pewnie też. Turystycznie się dopiero rozkręcam. Przez lata jeździłem bez aparatu i tylko oglądałem. Dziękuję za propozycję noclegu. Jak już ruszę na kilka dni to pewnie z namiotem. Na razie są to tylko szybkie weekendowe wyskoki. Któryś dzień będę chciał poświęcić na zwiedzanie samej Białej Podlaskiej – byłem tam jak dotąd tylko w nocy, przejazdem. Nie znam też jeszcze okolic pomiędzy Białą i Międzyrzecem – to wszystko przede mną.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za propozycję.
Kilka ciekawych miejsc zredagowanych przeze mnie można znaleźć na Wikimapi pod nickiem McSimus.
Jeśli chodzi mnie to pochodzę z Wysokiego koło Międzyrzeca ale już od ponad dziesięciu lat mieszkam w Wejherowie na Pomorzu gdzie pracuję. Często jednak odwiedzam rodzinę. Natomiast ciekawostki i historia rodzinnych okolic wciąż nie dają o sobie zapomnieć