Zysk czy strata?

Jako nastolatka moja babcia próbowała popełnić samobójstwo. Brzydko mówiąc – poderżnęła sobie gardło. Lekarz, który ją ratował, poradził by za następnym razem cięła tętnice szyjne. Dobry lekarz. Dobrze radził. Następnego razu nie było. A ja przypomniałem sobie o tym dopiero czytając Człowieka z wysokiego zamku (bardziej podobał mi się Ubik tego samego autora). Kilka lat temu.

A gdyby tak… Co tracę? Takie myśli mam gdy dopadają mnie migreny. Hedonizm. Umierając nie żegnam się z życiem tylko z bólem. O zysku nie ma mowy ale czy coś tracę? Może świat tylko zyskuje na tym? Bo jak jest jakaś strata, to jest też jakiś zysk. Konto teowe jest jak krzyż… Luźne skojarzenie. Ale nachodzi mnie czasem myśl w bólu, by pójść nad Wisłę. Położyć się w trawie i zasnąć/zniknąć. Bez żadnych listów, pożegnań itp. Bo żegnam się tylko z bólem. Mam prawo sam decydować o swoim życiu więc chyba mogę decydować też o swojej śmierci? Ale… Jeżeli brak mi odwagi? Jeżeli nie mam siły?… Dlaczego pomoc nie może być legalna? I doszedłem do eutanazji, czyli zboczyłem z trasy. Eutanazja to przecież pomoc innych ludzi. Ludzi, którzy nie czują mojego bólu. Którzy może mi może współczują i może chcą pomóc…

Ostatnio wiele pisano o depresji. Co jakiś czas pisze się o czymś dotąd przemilczanym. Wstydliwym. O migrenach też pisano. Pisano, że nieuleczalne. Można tylko leczyć objawowo – czyli usuwać ból. A jak zdarzy się, że siedzisz w pracy. Ból się właśnie zaczął. Nie masz tabletek. Nie masz na tabletki. Siedzisz w pracy i wyjesz z bólu. Tak… Należy się cieszyć, że jest praca. Bo możesz siedzieć w domu (bez pracy i pieniędzy) i wyć z bólu. Ból jest taki sam. Koszty jego leczenia też są takie same. I może być tak, że kogoś nie stać. I może być tak, że tabletki nie pomogą, bo wszystko co łykasz zaraz zwracasz… (tak silnych ataków nie mam od lat – na szczęście). Lekarz pomoże. Idziesz do przychodni. Robią zastrzyk. Czasem kilka bo trzeba jeszcze wzmocnić flaka, który ledwo dotarł do przychodni. Ból mija i czujesz zmęczenie. Bo ból męczy. Chcesz odpocząć. Ale już nie boli więc do pracy…

Brakuje rozwiązań politycznych. Migrena pozostaje problemem prywatnym. Boli głowa? Weź tabletkę. A może ja bym już wolał tak nad tą Wisłę. Położyć się w trawie… Budżet państwa poradzi sobie bez jednego podatnika. NFZ będzie miał problem z głowy….

Zaczynają działać tabletki. Zimno na dworze i ciemno. Nie chcę iść nad Wisłę. Tym razem straciłem/pożegnałem ból.

Święto palenia tęczy

11 listopada. Marsze z flagami i hasłami. Symbole narodowe. Czerwień i biel.

Nieodłącznym elementem tego święta stało się palenie tęczy na Placu Zbawiciela w Warszawie. Może już nawet nie elementem ale gwoździem programu obchodów Święta Niepodległości. Temat tęczy odżywa przed 11 listopada. Słychać o niej na ulicach, w pracy, w domu. Że się nie podoba. Że kiczowata. Że katolicka. Że homoseksualna.

Niezależnie od tego, czy jest to znak nadziei, czy jakiś inny symbol to odbiorcy sami się do niego ustosunkowują. Nie ma znaczenia co autor miał na myśli (choć ma to znaczenie dla inwestorów). Ważne jest o czym myśli obserwator. A idący co roku podpalać tęczę myślą o seksie (Freud się kłania). Nie chodzi o to by tęcza była biało czerwona jak sugerowano na początku. „Normalna rodzina, chłopak i dziewczyna”. Już samo słowo „tęcza” jest prowokacją dla ich potrzeb seksualnych. Ale może Freud się mylił? Może w tym wypadku chodzi o coś ukrytego pod cienkimi pokładami racjonalizmu i tradycji religijnej? Może chodzi o myślenie pogańskie? O potrzebę uświęcenia początku zimy?

„Dziady” czy „święto zmarłych” to może być za mało. Na koniec zimy pali się i topi Marzannę (śmierć). Na początek zimy trzeba uśmiercić życie (tęczę). Tak można stworzyć idealną szarość. I można patrzeć na to jak Dorota Masłowska:

Można. Bo w tym kraju źle jest się wyróżniać. W tym kraju nikt na ulicę nie wyjdzie protestować przeciwko biedzie w jakiej żyje. Tu są sprawy ważniejsze: geje, pedofilia, przekręty polityków, kursy walut, ceny benzyny, korki na autostradach. Bieda nikogo nie ruszy. Bo winny jest „system”. Bo sami sobie jesteśmy winni. Bo winna jest Unia Europejska albo Rosja i jedyne co można zrobić, to stąd wyjechać.

Dawniej było szaro i ludzie pragnęli kolorów. To było tak dawno, że już mało kto o tym pamięta. Pamiętają za to, że wtedy było łatwiej o pracę. Głodu nie było.

Może dlatego, że byłem wtedy młodszy wydawało mi się, że jest nadzieja na poprawę. I była. Tylko w ten sposób uciekam od tematu zastępczego jakim jest tęcza. Od tematu, który angażuje emocje potrzebne gdzie indziej. Kanalizuje je. Daje ludziom kolejne święto związane z cyklicznością pór roku. Co roku tęcza będzie palona i odbudowywana? Co roku młodzi się wyszumią w tej ludowej zabawie mając gdzieś święto narodowe będące dla nich tylko pretekstem.

zza lady

widząc swoje dłonie
próbowała je otrzepać
bez powodzenia
wytarła ręce w kurtkę
kobieta z mięsem na rękach
kobieta z mięsem na obiad

Coś powstaje poza blogiem (1)

Zamiast tłumaczenia się z nieobecności mogę pochwalić się zakończonym pierwszym rozdziałem opracowania. Jeszcze być może się zmieni. Ale na razie czekają kolejne rozdziały. Dla niezorientowanych w temacie: opracowanie dotyczyć ma społeczności żydowskiej Puław w okresie międzywojennym. Rozdział pierwszy dotyczy ogólnie Puław. Publikacja na papierze prawdopodobnie nie nastąpi – za mało czasu minęło od wydania opracowania Jarosława Batora.

Można klikać, można czytać.

milczę

milczę
bo milczenie jest…

tak jakby nic było

potrafisz być samym oddechem
wdech i wydech

ruch powietrza cię zdradza
para na lusterku przy ustach
bicie serca…

jesteśmy falami ciepła