RYGLICE |
|
|
|
Pierwsi Żydzi osiedlili się w Ryglicach prawdopodobnie w połowie lub drugiej połowie XIV wieku, powszechnie obecność wyznawców judaizmu w miasteczku liczona jest od 1348 roku. Mówi się, że byli oni tutaj od czasów króla Kazimierza Wielkiego, kiedy to nadał on Ryglicom prawa miejskie magdeburskie i zezwolił na osiedlanie się Żydów. Niestety z tamtego okresu nie dowiemy się o nich zbyt wiele, gdyż brakuje konkretnych śladów w historii. Jednak podążając stopniowo ku czasom współczesnym będziemy mogli poznać ich rolę i zwyczaje nieco bliżej.
Jedna z legend o powstaniu nazwy miejscowości mówi, że Ryglice wzięły ją od najbogatszego w miasteczku Żyda, który nazywał się "Rygiel". Legenda ta wydaje się jednak mało prawdopodobna ze względu na fakt, iż z okresu, kiedy po raz pierwszy notowane są Ryglice nie ma żadnych wzmianek o ludności żydowskiej, a wątpliwe jest, aby Żydzi osiedlili się tutaj zanim zaczął tworzyć się kościół i parafia. Nie wiadomo do końca czy Ryglice od samego początku nosiły tę samą nazwę, a do dzisiaj żyje w Polsce i na świecie, wiele osób z nazwiskiem o podobnym brzmieniu do nazwy miejscowości. Może to świadczyć o pewnej trafności tej legendy, niemniej jednak podanie mówiące, że wzięły one swoją nazwę od "ryglowania drogi" jest bardziej powszechne i tym samym bardziej prawdopodobne.
Kolejną datą, w której pojawia się wzmianka o Żydach jest 1669 rok. W aktach wizytacyjnych parafii ryglickiej z roku 1664, wspomniana jest przy kościele drewniana, pokryta gontem i oszalowana deskami dzwonnica z trzema większymi dzwonami i sygnaturką. Od 1669 roku wewnątrz tej właśnie dzwonnicy w niedziele i święta urządzany był kram połączony ze sprzedażą wódki i piwa, prowadzony przez Żyda o nieznanym imieniu. Dekret wizytacyjny z tego roku polecił proboszczowi Ryglic zlikwidować Żyda z dzwonnicy, by jej nie znieważać. Żyd ten musiał być w bardzo dobrych stosunkach z ówczesnym proboszczem - Sebastianem Pawlikowiczem, skoro miał pozwolenie na sprzedaż alkoholu i handel w przykościelnej dzwonnicy. Niestety z dokumentów nie wiemy, jak skończyła się ta historia, można się jedynie domyślać, że wyszynk zlikwidowano, gdyż w tym samym jeszcze roku został powołany nowy proboszcz Ryglic - Walentyn Dybalski.
Dużo Żydów osiedliło się na obszarze gminy Ryglice w końcu XVIII wieku. Po roku 1772 odnotowano masowy napływ Żydów z Niemiec na tereny Ryglic. Również w tym okresie zaczęli oni zasiedlać Zalasową i Lubczę. Przyjmuje się, że w Zalasowej pojawili się na przełomie XVII i XVIII w. Jedyny dowód, jaki na to mamy, to spis ludności diecezji, jaki zarządził ówczesny biskup krakowski Andrzej Stanisław Kostka Załuski. Spis ten pochodzi z lat 1747-1749 i wspomina jedynie, że Żydzi występują w Zalasowej, brak jest innych szczegółów. Wkrótce po tym pojawia się również mała wzmianka o karczmarzu Szymonie, Żydzie z Zalasowej, na którego chłopi złożyli później skargę.
Okres rabacji chłopskiej okrywa tutejszych Żydów gorszą sławą. W 1846 r., gdy krążyła wiadomość, że będą masowo mordować chłopów i Żydów, przerażeni tymi wieściami dwaj żydowscy piekarze z Ryglic: Mendel Fenchel i Mojżesz Klappholz oraz Izrael Salamon złożyli doniesienie do cyrkułu. W konsekwencji tego, doszło 10 lutego do kilku aresztowań na terenie Ryglic, dokonano również rewizji na plebani u proboszcza Józefa Orłowicza. Za donos owi trzej Żydzi otrzymali od starosty Breinla nagrodę.
Również z tego samego okresu pochodzi spisany po niemiecku protokół przesłuchania wachmistrza szwoleżerów z Ryglic Antoniego Kopeckiego. Wspomina on Świrgulskiego - rzeźnika z Ryglic. Antoni Kopecki był Czechem zamieszanym w spisek przeciwko Austrii, za co został aresztowany. Protokół ten wymienia nazwiska żydowskie: Haba, Mendel, Mośko, Moise Luzer oraz Świrgulskiego. Kopecki wspomina w tym protokole rozmowę między Żydami, którą podsłuchał. Z ust Świrgulskiego padły słowa o treści politycznej, namawiał on pozostałych do pozbycia się pieniędzy, bo i tak na nic im się nie przydadzą, gdyż ma nadejść wojna. Owego Żyda oraz Karola Semetkowskiego, ówczesnego mandatariusza, aresztowano już wcześniej, przed zeznaniami Antoniego Kopeckiego. Również w tym przypadku nie wiadomo jaki był los tych osób. Ale wiemy, że Izraelici brali już czynny udział w życiu politycznym naszego regionu.
Żydzi brali również udział w pierwszej wojnie światowej. Na cmentarzu wojennym w Ryglicach znajduje się nagrobek jednego z nich. Możemy przeczytać: "Sch. Hierschmann Alb. EM. K.K. Sch. R.10, poległ 19.12.1914, Żyd z armii austriackiej".
Kolejny i ostatni etap historii Izraelitów na tym terenie obejmuje okres pomiędzy pierwszą a drugą wojną światową.
Mało wiemy o życiu Izraelitów w początkowej fazie ich pobytu w rejonie Ryglic, jest natomiast stosunkowo dużo informacji o tym jak wyglądało ono w XX w. do czasu drugiej wojny światowej, która podobnie jak w innych miejscowościach, również tutaj położyła kres społeczeństwa żydowskiego.
W Ryglicach Żydzi zamieszkiwali głównie rynek, tutaj było ich najwięcej. Mniejsza część zamieszkiwała okolicę drogi do Tuchowa oraz Tarnowa, pojedyncze rodziny były porozrzucane również po całym miasteczku. Byli np. na Pożorach, na Bukowinie, na Brzezinkach, jednak były to już tylko pojedyncze rodziny.
Według danych z 1937 roku, w Ryglicach na siedemnaście sklepów aż czternaście było żydowskich. Dla porównania w Jodłowej Żydzi mieli wtedy tylko trzy sklepy i trzy karczmy. W rynku tylko cztery domy należały do polskich rzemieślników. Dzieci rodzin żydowskich razem z dziećmi katolików uczęszczały do Szkoły Powszechnej w Ryglicach. Dzieci, które mieszkały w rynku lub okolicy bawiły się razem z dziećmi żydowskimi. Z zaciekawieniem podglądały ich zwyczaje, obrzędy i święta. I odwrotnie, odważniejsze dzieci żydowskie, gdy nie było ludzi, z zainteresowaniem zerkały do kościoła.
Na obrzeżach rynku w Ryglicach Żydzi mieli własną piętrową bożnicę, łaźnię i rzeźnię. Bożnica wg relacji starszych ludzi, należała do jednych z najpiękniejszych w powiecie tarnowskim. Była to piętrowa budowla, do której prowadziły wysokie, kamienne schody boczne, miała wydzieloną część dla mężczyzn i kobiet. Spłonęła pod koniec roku 1939, podpalona przez Niemców, żandarmów z Tarnowa. Wtedy też zastrzelono wielu Żydów, pozostali uciekli i ukrywali się na obrzeżach miasteczka. Po spaleniu bożnicy modlitwy odprawiano w domu Żydówki nazywanej przez ludzi "Rzeźniczką", gdyż jej mąż był rzeźnikiem. Ów rzeźnik prowadził również łaźnię, która znajdowała się nieopodal Szwedki. Miała dwa baseny i natrysk. Żydzi kąpali się tam w każdy piątek. Rzeźnia specjalizowała się głównie ubojem drobiu.
Cenną informacją o środowisku żydowskim Ryglic są wspomnienia Wincentego Witosa, który znany był ze swego antyżydowskiego nastawienia. Pisze on m.in.: "Mimo, że Żydzi stanowili drobniutki odsetek ludności, Ryglicami rządzili zupełnie niepodzielnie, przedmieścia bowiem, stanowiące dziewięć dziesiątych ludności tej obszernej gminy, oddalone znacznie do niczego się zwykle nie mieszały, a matadorzy z rynku byli od Żydów zależni".
Starsi ludzie pamiętają do dzisiaj Żydów, ich sklepy i obrzędy. Również na terenach gminy Żydzi obchodzili swoje święta, czyli m.in.: Sądny Dzień, Paschę, którą poprzedzał "wieczór sederowy", święto Purim i Kuczki. Na większe zgromadzenia udawali się nieco dalej m.in. poprzez Tuchów do Bobowej. Mieszkańcy Ryglic niejednokrotnie wozili furmanką Żydów i rabina do Tuchowa, skąd w dalszą drogę udawali się pociągiem.
Z Ryglicami związane było dzieciństwo i młodość znanego żydowskiego poety i eseisty Agatsteina, znanego lepiej pod pseudonimem literackim - Mieczysław Jastrun. Wraz z rodzicami mieszkał przez pewien czas w Ryglicach na pierwszym piętrze budynku ratusza przy rynku. Ojciec poety - Józef Agatstein - prowadził tam gabinet lekarski. Jastrun uczęszczał nawet przez pewien okres do Szkoły Powszechnej w Ryglicach. Po niedługim czasie cała rodzina Agatsteinów wyemigrowała z Ryglic. |
ZAGŁADA RYGLICKIEGO SZTETL |
W czwartek 7 września 1939 roku, wkroczyły po południu do Ryglic wojska niemieckie. Od tego czasu zaczęto nękać i zabijać ludność żydowską. Kazano im zgolić brody i pejsy, starozakonnym zabroniono chodzić w chałatach, mieli być ubrani jak wszyscy, z wyjątkiem opaski z niebieską gwiazdą na rękawie, którą zawsze musieli nosić. Zimą 1941/42 kazano im zdać wszystkie futra, kożuchy i ciepłą odzież, którą Niemcy wysyłali na front po odpowiednim przerobieniu. Sklepy żydowskie były znaczone wymalowaną na ścianie lub drzwiach gwiazdą. Żydzi mieli być widoczni, musieli się wyróżniać - byli tępieni, prześladowani, ograbiani, niszczeni. Niemcy starali się zniszczyć wszelkie ślady po ich kulturze. Niszczono miejsca ich kultu.
Później, kiedy stacjonowały w Ryglicach wojska niemieckie przybyłe z Francji, Żydów wykorzystywano do wywożenia żwiru, porządkowania plant i cmentarza wojennego, naprawy dróg, uliczek w rynku, prac pomocnicze dla wojska. Żydówki z Tuchowa, przychodziły do Ryglic i sprzedawały swoje ciało żołnierzom niemieckim za żywność i papierosy. Żydowskie sklepy Niemcy plądrowali aż do likwidacji. Były to trudne i ciężkie czasy.
W pierwszych latach wojny rozstrzelano wielu Żydów, w różnych przypadkowych miejscach. Od 1939 do 22 lipca 19 42 roku w Ryglicach Niemcy rozstrzelali na oczach ludzkich około 30 osób. Strzelano do nich bez podania jakiejkolwiek przyczyny.
W Ryglicach na drodze do Jonin, za Tracznią Górą (mówi się również "Tracnią Górą"), zginęła Żydówka Kailówna, która miała wkrótce wyjść za mąż za Frenkiela14. Los chciał, że oboje zginęli tego samego dnia, tylko w innych miejscach (jej niedoszły mąż zmarł wraz z innymi Żydami, na obrzeżach rynku w Ryglicach). Dziewczyna pochodziła z Krakowa, mieszkała u rodziny Frenkielów. Jak wspominają starsi ludzie była bardzo młoda i piękna. Jedna z wersji mówi, że jeden z volksdeutschów z Kowalowej doniósł Niemcom, że Żydówka kręci się w tamtej okolicy. Jednak bardziej prawdopodobna jest wersja, że wracał on wozem zRyglic do Kowalowej i wiózł ze sobą jednego z Niemców na tamtejszą placówkę (bo stacjonował ich u siebie w domu). Żydówka przebywała chwilowo u miejscowych rodzin (lub też chciała się schronić do jednego z domów widząc z dala nadjeżdżającego wozem Niemca), jednak, gdy domownicy zobaczyli, że od Ryglic jedzie furmanką chłop z Niemcem, wystraszyli się i wygonili ją na drogę. Niemiec natychmiast ją zobaczył i zszedł z wozu. Ponoć, Żydówka spłakana obejmowała ramionami kolana Niemca, prosząc aby jej nie zabijał. On nie mogąc się od niej "odgonić" machną ręką wskazując, że może odejść i że nic jej nie zrobi. Gdy trochę się oddaliła, strzałem w plecy pozbawił ją życia.
Artur Dubiel i Eugeniusz Jękot byli świadkami zastrzelenia Żyda Balsana Rubina na Książej Łące oraz Żyda o przezwisku "Niciarz", w potoku pod mostem (most na drodze na Galię), który po śmierci leżał w wodzie twarzą do góry. Żyda o przezwisku Rywek zastrzelono, gdy uciekał do rzeki. Rabina o przezwisku "Sija" Niemcy powiesili ponoć na drabinie w jego własnym domu.
Na Pożorach mieszkała rodzina Mendlów. Ojciec rodziny miał córkę Henę oraz zięcia, którego nazywano "Burcel". Żyd Burcel uciekł w czasie wojny opuszczając żonę i teściów. Natomiast Hena zginęła na oczach sąsiadów, gdyż jeden z mieszkańców przyprowadził do ich domu patrol niemiecki. Dziewczyna zaczęła uciekać w stronę lasu, ponoć trzymała się drzewa, kiedy pozbawiono ją życia.
Wszystkich Żydów, którzy polegli w pierwszych dniach wojny grzebano w miejscu zastrzelenia. Nie było wolno przenosić ich ciał na cmentarz żydowski. Dopiero tuż przed wysiedleniem ich z Ryglic Niemcy nakazali odkopać wszystkie ciała zastrzelone w różnych przypadkowych miejscach i przenieść na kirkut. W wielu przypadkach sami nawet wskazali miejsce, gdzie zastrzelili poszczególne osoby. Decyzję taką podjęli prawdopodobnie ze względów higienicznych, gdyż ciała, w wielu przypadkach zakopane na małej głębokości, zaczęły się rozkładać. Wydobyte ciała w specjalnych, drewnianych skrzyniach złożono na cmentarzu żydowskim.
Praktycznie wszystkie rodziny żydowskie opuściły Ryglice w środę 22 lipca 1942r., kiedy to Niemcy przeprowadzili całkowitą ewakuację Żydów. Udali się ulicą Grunwaldzką (dzisiejsza Tuchowska) do Tuchowa, gdzie chwilowo przetrzymywano ich w tamtejszym getcie. Kilku z nich rozstrzelano w Tuchowie. Następnie zostali wywiezieni do Bełżca, gdzie uśmiercono większość. Według wyliczeń Franciszka Dubiela, było ich 395 mężczyzn i kobiet, razem ze starcami i dziećmi, a prawdopodobnie trzy osoby z Ryglic ocalały. Niemcy pozwolili zabrać im ze sobą cały dobytek, który potem skonfiskowali. Chłopskie furmanki odjeżdżające w słoneczny, lipcowy dzień z Ryglic, wypełnione były po brzegi sprzętem domowym, pierzynami i całym dobytkiem. Część Żydów pognano do Tuchowa pieszo. Niektóre rodziny przeczuwając swój los zakopały w okolicy swojego domostwa najcenniejsze przedmioty, głównie kultu religijnego, chcąc by nie zagrabili ich Niemcy. Po wojnie, niektóre rodziny zamieszkujące okolice rynku, kopiąc fundamenty czy też przy innych okolicznościach, natrafiły na pozostałości pozostawione tutaj przez ostatnich żydowskich mieszkańców.
22 lipca 1942r. zginęła też Maria Kantor, która przeszła na katolicyzm. Wcześniej nazywała się Dobka Strum. Wzięła ślub w klasztorze ojców redemptorystów w Tuchowie z Kantorem z Uniszowej. Mimo, iż już przed wojną była żoną Polaka, musiała umrzeć, gdyż dla Niemców każdy, kto do trzeciego pokolenia wstecz miał żydowskie pochodzenie z ojca lub matki, był Żydem.
Na wspomnienie zasługuje również historia Gizeli Sperber i jej siostry Sabiny, córek Lejby i Estery Sperberów. 27 marca 19 41r. Gestapo dokonało rewizji ich domu w Zalasowej. Sabinę zastrzelono na podwórzu przed domem, natomiast Gizeli wraz z ojcem udało się uciec przez okno. Ukrywała się u krewnych w Jaśle, potem powróciła do Zalasowej. Jednak już w lipcu 1942r. jak większość Żydów z okolicy, również i ich wywieziono do getta w Tuchowie. Dzięki pomocy znajomych, wydostała się z getta i do końca wojny ukrywała się w różnych domach w Zalasowej i w Szynwałdzie. Pozostała część jej rodziny z Tuchowa została przewieziona do Bełżca, gdzie wszystkich zamordowano. Natomiast Gizela, po okupacji wyszła za mąż za zalasowskiego krawca Jana Madeję. W latach późniejszych, już jako Józefa Madej, przeniosła się do Tarnowa.
Chociaż powszechnie wiadomo było, że za udzielanie pomocy Żydom grozi śmierć, niektóre rodziny podejmowały takie ryzyko. W Lubczy przetrzymywano rodziny żydowskie w ukryciu, aż do momentu wyzwolenia w 1945r. Jeden z mieszkańców uratował w ten sposób całą rodzinę żydowską przetrzymując ich przez całą wojnę w stodole w wykopanym głębokim dole przykrytym słomą i sianem. Rodzina ta wyjechała po wojnie do Izraela. Dużą odwagą wykazały się dwie mieszkanki Zalasowej: Maria Kawa i Zofia Mądel, które przemycały, a zarazem sprzedawały żywność zamkniętym w tarnowskim getcie Żydom, za co później były chwilowo aresztowane.
Po wojnie kilku Żydów, którym udało się uniknąć śmierci odwiedziło Ryglice i sprzedało swoje parcele, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Postąpił tak również Schilkraut, którego starsze pokolenie pamięta jeszcze ze szkoły, przeżył wojnę, ale potem w nieznanych okolicznościach został zamordowany w Wiedniu. Nowi mieszkańcy odkupili po Żydach działki i zaczęli budować domy. Tak zaczęła powstawać nowa epoka, w której nie było już narodu żydowskiego.
Powszechnie mówi się, że Żydzi przeżyli w Ryglicach 595 lat, czyli od okresu nadania Ryglicom praw miejskich przez króla Kazimierza Wielkiego, do połowy drugiej wojny światowej. Liczba ta nie jest na pewno do końca wiarygodna, gdyż nie wiemy, kiedy dokładnie przybyła do Ryglic pierwsza rodzina żydowska. Niemniej na pewno nie odbiega zbyt dużo od faktycznej ilości lat pobytu Izraelitów w Ryglicach.
Hitlerowcy doszczętnie położyli kres istnieniu społeczności żydowskiej na obszarze gminy. Z roku na rok pamięć o tym narodzie odchodzi w zapomnienie. A młode pokolenie często ze zdziwieniem reaguje na zdanie, że w Ryglicach mieszkali Żydzi, a odległe czasy i specyficzny nastrój tego okresu pozostał już tylko w pamięci najstarszych.
Cmentarz żydowski w Ryglicach - przez miejscową ludność zwany "kirchołem" - znajduje się po prawej stronie drogi na Galię Dolną. Jego powstanie datuje się na I połowę XIX wieku. Przed wojną nekropolia od strony drogi otoczona była murem. Niestety, niektóre kamienie nagrobne znalazły się w fundamentach niektórych domów, a część pomników przeznaczono do utwardzenia dróg i budowy obór. W 1960 roku było jeszcze około trzystu macew, w latach dziewięćdziesiątych już tylko około stu. Na początku XXI wieku na terenie nekropolii wykonano prace porządkowe - wykarczowano krzaki, ustawiono nagrobki. Cmentarz zyskał też nowe ogrodzenie.
Mimo zniszczeń, wyraźny jest rzędowy układ grobów, a zachowane macewy świadczą o wysokim kunszcie miejscowych zakładów kamieniarskich. Na skraju nekropolii uwagę zwraca grupa nagrobków, zabezpieczonych metalowymi daszkami. Są to macewy miejscowych rabinów i cadyków. Nagrobek z płaskorzeźbą przedstawiającą jelenie oraz okno ze zwojem Tory upamiętnia Nachuma Cwi syna Meira Segala, zmarłego w dniu 12 grudnia 1890 roku, a inskrypcja wyryta w języku hebrajskim głosi: "Świeca Izraela zgasła, biada, odeszła wszelka radość, gałąź z pnia Rasziego i HaSzach (Szabtaja Kohena), największych tej ziemi. Krzyk bólu wzniósł się nad tą stratą, jęknęło każde serce biada nam - któż wypełni tę lukę. Jeleń Izraela i jego ozdoba, odszedł na spoczynek potomek świętych i czystych odszedł do nieba, z wysokości wezwano go by widział w pełni. Żydzi pogrążyli się w żałobie, zgasło słońce w południe, niech śpi w cieniu Wszechmocnego, w jego skrytości niech się skryje, podniesie głowę, by powstać z martwych u kresu dni. Rabin, cadyk, święty i mędrzec, biegły w tym co odkryte i zakryte, jak tęcza, rabin i przewodnik, Nachum Cwi syn Meira Segala błogosławionej pamięci. Zmarł w wieczór szabatu rosz hodesz tewet roku 5651. Niech jego dusza będzie związana w wieniec życia wiecznego". Znajdująca się po lewej stronie macewa z wyrzeźbionym dzbanem - symbolem rodu Lewiego - to pomnik nagrobny cadyka Abrahama Awli syna Menachema Cwi Segala, zmarłego w dniu 10 stycznia 1932 roku, któremu potomni wypisali epitafium o treści: "Tu spoczywa człowiek prosty, siedzący w namiotach, czystego serca, unikający zaszczytów, uczucia jego serca były święte i chwalebne. Przyoblekł się w miłość i trwogę przed Stwórcą, jego źródło wzniesione i wywyższone jest w świętości. Rabin, cadyk, nasz nauczyciel i rabin Awraham Awli syn rabina, cadyka, świętego Menachema Cwi Segala, przewodniczącego miejscowego bejt dinu, zmarł w dniu 2 miesiąca szwat 5692 roku. Niech jego dusza będzie związana w wieniec życia wiecznego".
Powyższy tekst stanowi fragment opracowania autorstwa Adama Szczęcha, zatytułowanego "Żydzi w Ryglicach". Więcej informacji o społeczności ryglickich Żydów znajdziesz na stronie www.ryglice.pl
zdjęcia: Magda Płoszaj
tłumaczenia hebrajskich inskrypcji: Wojciech Tworek
Klikni tu, by obejrzeć zdjęcia cmentarza żydowskiego w Ryglicach, wykonane przed restauracją nekropolii
Polecamy też lekturę tekstu o Ryglicach w
"Pinkas Hakehillot: Encyclopedia of Jewish Communities"
Kliknij tu, by obejrzeć film nakręcony na terenie cmentarza w Ryglicach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|