Stosunkowo dużo informacji o cmentarzu i żydowskich obyczajach pogrzebowych zawdzięczamy relacji anonimowego autora, przechowywanej w archiwum Muzeum Regionalnego w Jarocinie. Poniżej zamieszczamy jej treść w wersji przygotowanej edytorsko przez Ewę Hejduk:
"Od 1 marca 1907 r. rodzina Kościelniak (moi dziadkowie) objęli dozorstwo domku wraz z cmentarzem przy ul. Poznańskiej 32. Poprzednio zamieszkiwała tam rodzina Bugajskich. Mieszkanie było bezpłatne, w zamian za wykonywanie prac porządkowych na cmentarzu, kopanie grobów, obcinanie drzew, porządki przed cmentarzem.
Kilkanaście metrów od budynku mieszkalnego stał dość masywny obiekt pogrzebowy, w którym mieściła się kostnica i sala pogrzebowa. Kostnica była usytuowana w prawym skrzydle i wyposażona w skromną czarną szafę całkiem gładką (dębową), stół lekko pochylony w stroną ścieku, też czarny, na wierzchu obity blachą cynkową i kocioł do wody murowany z cegieł. Okna zawsze były zasłonięte blaszanymi żaluzjami, a szyby były matowe. Pomieszczenie to miało około 15 metrów kwadratowych.
Kiedy przywożono osobę zmarłą, obojętnie jakiej płci, do obowiązków dziadka należało napalić ogień i nagrzać wody. Zmarłego kładziono na stół, myto i golono wszystkie włosy. Następnie tłuczono garnek kamienny i kawałki kładziono na oczy, żeby zmarły po śmierci nie widział. Trupa owijano w białe prześcieradło i kładziono do trumny. Trumna była całkiem niska, czarna, bez żadnych ozdób. Później trumnę ze zwłokami zabierano do miasta [cmentarz był usytuowany za miastem]. Myśmy się nie dowiadywali, ale [najprawdopodobniej stawiano ją] w bożnicy, gdyż naprzeciwko [synagogi] mieszkał Żyd i u niego stał karawan (synagoga znajduje się ścisłym centrum Jarocina, między równoległymi ulicami Śródmiejską i Małą).
Sala pogrzebowa była dość obszerna, miała wejście od frontu i od tyłu (czyli od cmentarza). Do frontowego wejścia wchodziło się po murowanych schodach, na których stały wazony, [które] na wierzchu miały gruby szeroki talerz. Wyposażenie tej Sali było również bardzo skromne. Przy wejściu frontowym na ścianach były umieszczone dwie duże tablice czarne, dębowe [z napisami] w języku żydowskim. Jedna czytana była dla zmarłego mężczyzny, druga dla zmarłej kobiety. Na środku sali stały mary, czyli postument pod trumnę, również całkiem gładkie, czarne, dębowe. Wokół wyły ustawione świeczniki 6 sztuk - wysokie, również czarne, dębowe. Po prawej stronie stała kazalnica obita czarnym aksamitem, tak samo czarna, dębowa i pod ścianami sześć ławek również czarnych, dębowych.
Zmarłe osoby przywożono zawsze z miasta czarnym karawanem z czarnymi firankami w oknach, konie również przybrane [były] w czerń i woźnica także [był] w przebraniu pogrzebowym. Na terenie miasta był w zastępstwie rabina człowiek nazwiskiem Edeltuh, który odprawiał ceremoniał pogrzebowy. Kiedy zmarłą była kobieta, to śpiewał z tablicy kobiecej, a płaczki w tym czasie bardzo płakały albo zawodziły. W czasie trwania ceremonii na sali członkowie naszej rodziny ustawiali na ganku przed salą koprowy (?) kociołek z wodą, wokół którego było sześć kurków i sześć koprowych (?) garnuszków. Kociołek ten ustawiony był na stojaku a na około były drewniane poręcze, na których zawieszano białe ręczniki. Był też postawiony biały talerz, do którego Żydzi kładli dobrowolne datki. Wspomniane naczynie przeznaczone było do mycia rąk po pogrzebie.
Po skończonym śpiewie Żydzi zabierali trumnę i ilu ich było kolejno każdy niósł [ją] do wykopanego grobu. Przy trumnie było sześć antab i przed wpuszczeniem do grobu antaby te były wykręcane i służyły do następnego pogrzebu. Po przemowie rabina nad grobem trumna na pasach była wpuszczana do grobu. Grób musiał być wykopany na 2 metry głęboko, bo przychodzili i sprawdzali Były przygotowane łopatki podobne jak mają żołnierze i każdy obecny z Żydów wrzucał tą łopatką ziemię na trumnę. W międzyczasie jeden z Żydów wrzucał [do grobu] kłódkę, żeby zmarły nie mówił po śmierci. Następnie członkowie naszej rodziny zasypywali grób, a Żydzi szli myć ręce do poprzednio wspomnianego kociołka. Żadnych kwiatów i wieńców nie składali.
Cmentarz był dość duży, cały okolony murem wysokim z czerwonych cegieł, co parę metrów był wyższy słupek. Było dużo ganeczków czysto utrzymanych (boki poobcinane), przy których po obu stronach rosły lipy. Na terenie miasta zamieszkiwało 11 rodzin żydowskich. Pomniki Żydzi mięli piękne i bogate, marmury czarne, białe i szare. Najbogatsze pomniki mięli: Osiński miał pomnik cały rzeźbiony z żelaza, wysoki pozawieszane [na nim] były wiązanki róż, które można było zdjąć [one] też [były zrobione] z żelaza, no i w środku piękny marmur. Alder również posiadał piękny marmur. Były pomniki piękne z grubymi łańcuchami w koło, pozawieszane do betonowych murków. W czasie okupacji Niemcy wywieźli wszystko do Rzeszy. Obiekt pogrzebowy został rozebrany wraz z parkanem, pozostał tylko dom mieszkalny".
tekst: K. Bielawski, Ewa Hejduk
zdjęcia: J. Lahitte -www.shabbat-goy.com