Menachem Turek

Życie i zagłada Żydów w Tykocinie podczas niemieckiej okupacji

Tykocin jest małym polskim miasteczkiem położonym na brzegu rzeki Narew. Do wojny ludno¶ć liczyła blisko 4.000 osób, Żydów było 2.000 osób.

W¶ród wszystkich okolicznych społeczno¶ci żydowskich na ziemi podlaskiej samo miasto, jak także żydowskie osadnictwo, zaliczało się do najstarszych. Tykocin był miastem słyn±cym daleko ze znakomito¶ci, wielkich uczonych, znawców Tory, Żydów z patriarchalnymi brodami, a przy tym wielkich kupców i przedsiębiorców.

Synagoga, któr± zbudowano w XV w., wzbudzała we wszystkich zwiedzaj±cych podziw sw± kolosaln± brył±, starymi napisami na ¶cianach, parochetami zdobionymi srebrnymi inicjałami ofiarodawców, które nosiły na sobie piętno stuleci, ciężkimi i olbrzymimi żyrandolami i kandelabrami, kunsztownie rzeĽbion± aron ha-kodesz, amuletami w ¶cianach, które wskazywano drż±cym palcem.

Tykocin był niegdy¶ siedzib± Waad Arba Arcot. Urz±d rabina Tykocina słyn±ł w ¶wiecie rabinackim. St±d bierze się to, że mieszkańcy Tykocina otrzymali przydomek "tykocińskich arystokratów" i jako tacy byli znani w całej okolicy.

Z powodu wielu przyczyn natury gospodarczo-ekonomicznej na pocz±tku XX w. bogate, kupieckie, żywotne miasto Tykocin zaczęło ekonomicznie wegetować. Młodzież, nie maj±c perspektyw urz±dzenia się na miejscu, na fali emigracyjnej wyruszyła i rozpłynęła się po wszystkich stronach kuli ziemskiej. Pocz±tkowo szczególnie silny był pr±d do Ameryki, a póĽniej, po pierwszej wojnie, młodzież, a nawet całe rodziny ci±gnęły do Erec Izrael. Należy przy tym podkre¶lić, że Żydów z Tykocina unosił i uskrzydlał duch syjonistyczny i kto tylko miał możliwo¶ć, wyjeżdżał do Erec Izrael. Dlatego dzisiaj znajduje się tam duża kolonia tykocińskich Żydów, wielu ziomków z Tykocina przebywa także w Stanach Zjednoczonych.

Powi±zani tysi±cami nici ze swoimi synami i córkami w szerokim ¶wiecie tykocińscy Żydzi żyli spokojnie i skromnie, cierpieli i mieli nadzieję na lepsze czasy.

Nadszedł rok 1939. Złe wichry atakuj±cego hitlerowskiego faszyzmu zaczęły siać nieporz±dek, rzezie i zagładę we wszystkich krajach Europy. Po Czechach ognisty pysk hitlerowskiego molocha pochłon±ł Polskę i najpierw diabelska ręka dosięgła żydowska społeczno¶ć w Polsce, do której Berlin i Monachium już od lat słały groĽby i zapowiedzi zagłady i zniszczenia.

Na pocz±tku wojny, we wrze¶niu 1939 r. Tykocin niewiele ucierpiał. Podczas zajmowania Polski pojedyncze niemieckie oddziały wojskowe zatrzymały się tylko na 3 dni w miasteczku. Po zajęciu miasteczka żołnierze niemieccy chodzili od domu do domu. Zabrali wszystkich mężczyzn i umie¶cili w ko¶ciele razem z mężczyznami polskiej narodowo¶ci. Ko¶ciół został obstawiony broni± maszynow±, bez wody i chleba ludzie ci przesiedzieli tam trzy dni, dopiero kiedy oddziały wojskowe pomaszerowały dalej, ludzie ci zostali wypuszczeni na wolno¶ć.

W ci±gu tych trzech dni wiele domów żydowskich zostało ograbionych. Wkrótce poczuli¶my, że wszystko jest bezpańskie, nie tylko zgromadzone rzeczy materialne, ale nawet życie ludzkie.

Dzięki szybkiemu marszowi Armii Czerwonej nazistowskim mordercom nie udało się zbyt wiele zdziałać. W Jom Kipur w trakcie recytowania modlitwy kol nidre, kiedy Żydzi zgromadzili się w synagodze i prosili Boga o lito¶ć, do miasteczka zajechało 5 samochodów ciężarowych z niemieckimi żołnierzami z pobliskiej szosy od Jeżewa, któr± się wycofywali zgodnie z umow± z Rosj± Sowieck±. Siekierami wyważali zamknięte żydowskie sklepy, ładowali wszystko na samochody i zadowoleni z zebranego łupu opu¶cili miasteczko.

Żydzi odetchnęli nieco swobodniej, ale nie całkiem, ponieważ w miasteczku pokazali się różni maruderzy, byli polscy policjanci i różne nieznane reakcyjne elementy, które ci±gnęły za Niemcami, uciekaj±c przed zbliżaj±c± się Armi± Czerwon±. Te osoby rozpowszechniały dzikie pogłoski starej tre¶ci, że Żydzi w Grodnie i także w innych miejscach lali gor±c± wodę na głowy polskich żołnierzy, że należy zabić wszystkich Ży dów. Ta podżegaj±ca agitacja nie miała żadnych skutków dzięki temu, że pierwszego dnia Jom Kipur 1939 r. czołgi sowieckie wkroczyły do miasteczka i swym potężnym ha­ łasem uciszyły i zdusiły na dłuższy czas głos jadowitego antysemityzmu, który był pielęgnowany przez ostatnie kilka lat przed wybuchem wojny przez panuj±cy tu reżim sa­ nacyjny.

Żydzi z Tykocina ze szczególn± sympati± przyjęli i powitali Armię Czerwon±, poczuli się wolni, odetchnęli ¶wieżym powietrzem i z wdzięczno¶ci± i uznaniem stawili się na służbę władzy sowieckiej, która przyst±piła do zaprowadzania porz±dku, opartego na zasadach miło¶ci ludzi i narodów, równouprawnienia, wolno¶ci i równo¶ci.

Ten stan trwał do dnia 22 czerwca 1941 r. Błyskawicznie rozniosła się smutna wia­ domo¶ć o zdradzieckiej napa¶ci armii niemieckiej na Rosję Sowieck±. Powietrze stało się naelektryzowane, machina wojenna została puszczona w ruch z całym impetem. Skumulowana energia wojenna została wyładowana w pierwszym rzędzie na polskiej ziemi. Sukcesy armii hitlerowskiej dały się zauważyć zaraz w pierwszych dniach. Z powodu nieoczekiwanego, skoncentrowanego, wprost morderczego ataku wszystkich rodzajów broni rozbite zostały wszystkie wojskowe punkty oporu Armii Czerwonej, która zdezorientowana chaotycznie uciekała na wschód.

Niemcy, upojeni zwycięstwem, zajęli większe miasta, ważne punkty kolejowe i sta­ le parli naprzód, dlatego prowincja w wielu miejscach przez miesi±c nie widziała Niemca. Dlatego wła¶nie Niemcy jeszcze przed wybuchem wojny sw± jadowit±, podżegaj±c± propagand± i zaszczepianiem w¶ród ludno¶ci polskiej diabelskiej nauki hitlerowskiej postarali się, aby ¶więt± robotę wyniszczenia Żydów można było wykonać bez ich pomocy.

Ludzie ONR-u i różne inne elementy reakcyjne od razu wyczuli obecno¶ć swych duchowych przywódców i wzięli się do pracy. Ich pierwszym czynem w Tykocinie był zorganizowany napad rabunkowy na żydowskie domy.

Kilka dni po wybuchu wojny tłum Polaków pod kierownictwem dawnych narodowców, do¶wiadczonych w przedwojennej akcji bojkotowej przed sklepami żydowskimi, rzucił się na żydowskie domy i całkowicie je spustoszył. W¶ród najdzikszych gróĽb, wezwań do zemsty i przekleństw tłum upojony chęci± rabunku wyci±gał z żydowskich domów wszystko, co tylko znalazło się pod ręk±. Z okolicznych pobliskich wsi przybywali furmankami chłopi i zabierali także meble. Ten napad trwał dwa dni, ustał dopiero wtedy, kiedy żydowskie domy zostały dosłownie puste.

To był pierwszy cios, jaki otrzymała ludno¶ć żydowska w Tykocinie. Ból był bardzo duży nie tyle dlatego, że cale mienie i dobra gromadzone od pokoleń naraz znikły i nazajutrz nie było nawet garnuszka, w którym mężna było co¶ ugotować, ale również dlatego, że zostało to zrobione rękami miejscowych ludzi, w¶ród których Żydzi się obracali i z którymi od pokoleń żyli w przyjacielskich stosunkach.

Żydzi w Tykocinie od razu poczuli, że s± poza prawem. Ich życie zostało oddane w ręce byłego pastucha, Antka Jakubiaka , który został komendantem ¶wieżo utworzonej polskiej policji.

Pod koniec czerwca do Tykocina przyjechała mniejsza grupa wojskowa, która przyst±piła do sprz±tania budynku dawnego zarz±du miasta (sielsowiet). Kilku niemieckich wojskowych rozeszło się po mie¶cie, zebrali grupę starszych Żydów, znacznych gospodarzy z długimi brodami, około trzydziestu osób, i obładowanych miotłami, przy akompaniamencie przekleństw i drwin, zaprowadzili ich do wspomnianego budynku, by go oczy­ ¶cili i doprowadzili do porz±dku. W miasteczku od razu rozeszła się informacja, że Niemcy zaprowadzili Żydów na cmentarz na rozstrzelanie. Fakt ten zrobił przygnębiaj±ce wrażenie na wszystkich Żydach. Ku wielkiemu zdziwieniu polskiej ludno¶ci wie­ czorem, po zakończeniu pracy, Żydzi zostali uwolnieni.

Grupa wojskowych opu¶ciła Tykocin i odt±d przez kilka dni nie widziano Niemca na oczy.

¦więta praca prze¶ladowania Żydów została przeprowadzona z największ± dokładno¶ci± bez pomocy Niemców, przez rodzimych, polskich współobywateli z miasteczka. Natychmiast też został zorganizowany zarz±d miasta z byłym burmistrzem Janem Fibichem, osob± niemieckiego pochodzenia. Zwi±zali się z kreiskomisarzem z Łomży i wysłali tam donosy na Żydów. Wiadomo, że burmistrz Fibich przedstawił listę komunistów, która objęła prawie cał± żydowsk± młodzież.

Utworzono komisję ¶ledcz± pod kierownictwem Edmunda Wi¶niewskiego, który badał i protokołował wszystkie krzywdy i niesprawiedliwo¶ci, jakie Polacy jakoby cierpieli od Żydów komunistów i od żydowskich milicjantów w czasie panowania sowieckiego.

Polsko-faszystowscy władcy miasteczka Tykocina od razu poczuli swoj± nieograniczon± władzę nad Żydami i cał± bezbronno¶ć ludno¶ci żydowskiej. Zarz±dzili, że wszyscy Żydzi musz± założyć na lew± rękę biał± opaskę z mał± gwiazd± Dawida, cała młodzież z miasteczka została zobowi±zana każdego dnia stawiać się do pracy fizycznej. Praca polegała na plewieniu trawy na ulicach i placach targowych, czyszczeniu kanału na rynku i wykonywaniu innych ciężkich prac porz±dkowych. Pracowano pod nadzorem polskich policjantów, którzy przy tym mocno bili gumowymi pałkami i czasem pocieszali z cięt± ironi±, że te cierpienia nie będ± długo trwały...

Na pocz±tku lipca do Tykocina przybyli ze strasznymi, bolesnymi wie¶ciami uchodĽ­ cy z s±siednich miasteczek - Wizny, Jedwabnego i Trzciannego. Żydzi z Wizny i Jedwabnego zostali spędzeni do stodoły przez miejscowych Polaków z pomoc± niemieckich żołnierzy i żywcem spaleni. W Trzciannem jeden jedyny Niemiec z pomoc± miejscowej ludno¶ci polskiej zastrzelił 500 Żydów. Słysz±c takie wiadomo¶ci, tykocińscy Żydzi zupełnie stracili odwagę i nadzieję, wszyscy chodzili wokół jak oszołomieni. Równocze¶nie faszystowsko-polskie elementy zarz±dziły, by Żydom nie dostarczano produktów i artykułów żywno¶ciowych. Nie można było dostać nawet odrobiny mleka dla dziecka. Zarz±dzenie wygłodzenia Żydów zostało wykonane przez polsk± policję, która bacznie strzegła, aby chrze¶cijanin nic wszedł do żydowskiego domu.

Położenie Żydów stało się tragiczne. Podczas akcji rabunkowej w pierwszych dniach po wybuchu wojny domy żydowskie zostały całkowicie spustoszone, teraz został zatrzymany jakikolwiek dopływ produktów. Każdego dnia byli gnani do ciężkiej pracy fizycznej, nadchodziły też smutne wiadomo¶ci z s±siednich miasteczek, które całkowicie przybiły Żydów i zmieniły ich w żywe trupy.

Ten stan trwał do 16 sierpnia 1941 r. Tego dnia przyjechało do miasteczka niemieckich żandarmów. Jak się póĽniej okazało, wkrótce przyjechali też gestapowcy z rozkazem zabicia Żydów z Tykocina. Starali się nie przestraszyć Żydów i by ukryć swoje mordercze zamiary oraz diabelsk± decyzję, stwarzali pozory, że s± obrońcami Żydów. Natychmiast ogłosili, że każdy, kto zagrabił żydowskie rzeczy, jest zobowi±zany oddać je Żydom, wymieniono dosłownie nawet sznurowadła do butów... Odwiedzili wiele żydowskich domów, wyrażaj±c naj głębsze współczucie z powodu pustki i zniszczenia w mieszkaniach. Ich perfidia i cy niczny spryt sięgnęły tak daleko, że Polacy zaczęli szeptać, że Niemcy przybyli bronić Żydów i z pewno¶ci± s± już przekupieni. Żandarmi od razu zarz±dzili, że Żydom nie wolno się pokazywać poza granicami miasta.

Na drugi dzień po przybyciu żandarmów do Tykocina rozeszła się informacja, że rozkazano wykopać w lesie łopuchowskim trzy głębokie, duże doły. Kopanie dołów było prowadzone w szybkim tempie, zatrudniono setki chłopów z okolicznych wsi. Doły miały dwana¶cie metrów długo¶ci, cztery metry szeroko¶ci i pięć metrów głęboko¶ci. Tego samego dnia nadeszła wiadomo¶ć, że tykociński Żyd Dawid Mersz Orowicz (syn Chaima Prażyka), który wybrał się po żywno¶ć do pobliskiej wsi Sierki, został złapany przez przejeżdżaj±cych żandarmów oraz miejscowych policjantów i na miejscu zastrzelony. Obie informacje wstrz±snęły żydowsk± społeczno¶ci± w Tykocinie, intuicyjnie wyczuwano zbliżaj±c± się ¶mierć. Ludzie czuli się jak myszy w klatce, całkowicie bezradni i załamani.

Wielce szanowany rabin Abole, błogosławionej pamięci, wielki gaon tego pokolenia, a także inni pobożni Żydzi próbowali pocieszać, że Bóg pomoże i nic złego się nie stanie. ZnaleĽli się także stratedzy, którzy wyja¶niali, że doły zrobiono w celach wojennych, przeciwko atakowi czołgów, do magazynowania benzyny itd. Silny instynkt życia z jednej strony i brak nadziei na jak±kolwiek pomoc z drugiej zadziałały tak, że pocieszano się wzajemnie i wmawiano sobie, że nic złego się nie zdarzy, że Bóg pomoże. Dla uspokojenia nastrojów wiele także zdziałał zięć Meira Szpiro, który biegał od domu do domu i pełen przekonania dodawał otuchy tłumowi, mówi±c, że nic złego się nie wydarzy, nie należy wpadać w rozpacz.

Kilka dni póĽniej, w niedzielę 24 sierpnia o godzinie 6 wieczorem ogłoszono (zgodnie z tykocińskim zwyczajem przez obębnienie na ulicach), że nazajutrz, 25 sierpnia, o godzinie szóstej rano maj± się zebrać na rynku wszyscy Żydzi z Tykocina, mężczyĽni, ko biety i dzieci, z wyj±tkiem kalek i chorych.

Błyskawicznie smutna wiadomo¶ć rozniosła się po wszystkich żydowskich domach. Wiele kobiet zaczęło spazmować. Zrobił się płacz i zamieszanie, biegano jeden do drugiego. Załamywano ręce i z dzikimi, przestraszonymi oczami pytano: "co się dzieje?". Spontanicznie doszło do wielkiego zebrania u rabina. Czę¶ć uważała, że należy uciekać, natomiast inni twierdzili, że nic złego się nie wydarzy i je¶li czę¶ć Żydów ucieknie, to po pierwsze zostan± złapani, gdyż całe otoczenie jest wrogie, a po drugie mog± z tego powodu cierpieć ci Żydzi, którzy będ± musieli zostać, i ponios± cał± odpowiedzialno¶ć. Próbowano się czego¶ dowiedzieć, ale wszyscy Polacy nabrali wody w usta i nikt nic nie powiedział. Po długiej naradzie postanowiono, że wszyscy jak jeden stawi± się jutro na rynku.

O godzinie dziewi±tej była godzina policyjna, nikt już nie mógł wyj¶ć ze swego domu. Polska policja pomocnicza pilnowała, aby nie można było się komunikować. Każdy siedział za łamany u siebie w domu. Ta noc była jak noc sederowa, długa jak żydowska diaspora, nikt nie spał.

W poniedziałek 25 sierpnia o godzinie szóstej rano wszyscy Żydzi, mężczyĽni, kobiety i dzieci, zebrali się na rynku. Na placu stały stół i krzesła, na których rozsiedli się niemieccy żandarmi i zaczęli zaznaczać nazwiska przychodz±cych Żydów. Ta procedura nie trwała jednak długo. Kiedy tylko rynek zapełnił się ludĽmi, została wstrzymana rejestracja, która służyła tylko jako ¶rodek do oszukania Żydów. Gestapowcy z pomoc± miejscowej polskiej policji pomocniczej, uzbrojonej w gumowe nahajki, zarz±dzili zamknięcie rynku. Następnie Niemcy przeprowadzili sortowanie ludzi - rzemie¶lnicy osobno, młodzi osobno, starsi ludzie także osobno. Rozkazuj±ce głosy niemieckich zwierz±t ludzkich rozbrzmiewały ponad całym miasteczkiem i napełniały strachem serca zebranego żydowskiego tłumu. Pewnej czę¶ci Żydów, którzy intuicyjnie wyczuli groż±ce niebezpieczeństwo, udało się wykra¶ć z rynku. Tymczasem około godziny siódmej nadjechało siedem samochodów ciężarowych z gestapowcami. Na ostatnim samochodzie zauważono broń maszynow± i kilka skrzyń z amunicj±. Cały rynek był silnie strzeżony przez niemieckich morderców. Wszystkim młodym i zdolnym do marszu kazali ustawić się w szeregi po cztery osoby. Kolumna zajmowała cał± długo¶ć rynku, od jednego rogu do drugiego. Do pierwszego szeregu bandyci specjalnie wybrali najważniejszych ludzi, w¶ród nich Jakuba Charoszuchę - handlarza drewnem, jego zięcia Mosze Żaka, hand­ larza skór±, Daniela Dajcza - krawca, Jctóremu dali w rękę harmonię do grania. Roz­ kazali wszystkim ¶piewać Hatikwę i pognali w kierunku szosy. Natomiast starszych ludzi i kobiety z małymi dziećmi ci "humanitarni" synowie "narodu panów" posadzili na samochody i wywieĽli w tym samym kierunku.

Nad miasteczkiem i wokół niego rozchodził się dziwny dĽwięk, który był mieszanka pie¶ni, zduszonego płaczu i dzikich, wyrwanych tonów harmonii, tak± kakofonię dĽwięku mógł wymy¶lić tylko diabeł. Niebo pokryło się chmurami i zacz±ł kropić deszczyk, jakby niebo i cała natura chciały współuczestniczyć w wielkim żalu i smutku tykocińskich Żydów, synów i córek nieszczęsnego ludu Izraela, którzy ostatni raz rzucali swe zrozpaczone spojrzenie na rodzinne miasto Tykocin, nie¶wiadomi, że już nigdy tu nie powróc±.

Przy polnej studni padł pierwszy strzał, zgin±ł stary Żyd Szmul Luherman (nazywa­ ny Szmulek Bobecki), podszames bejt midraszu, który miał chor± nogę i pozostawał w tyle. Polska policja pomocnicza gumowymi nahajkami pomagała Niemcom przyspieszać marsz. W szybkim tempie, z wymuszonym ¶piewem, pod ciosami strażników popędzono Żydów do Jeżewa, a stamt±d szos± wiĽnieńsk± do wsi Zawady, gdzie ich za mknięto w zawczasu przygotowanym budynku tamtejszej szkoły podstawowej. Zabrano tam także na samochodach ciężarowych wszystkich pozostałych ludzi. Ze wsi Zawady prowadziła prosta i krótka droga do lasu łopuchowskiego, gdzie były już wcze¶ niej przygotowane doły. Kiedy wszyscy Żydzi z rynku byli już skoncentrowani w Zawadach, rozpocz±ł się ostatni etap marszu ¶mierci.

Co kilka minut do budynku szkoły podstawowej podjeżdżał samochód wypełniony Ży­ dami, którym Niemcy wyja¶niali, że wioz± ich do getta w Czerwonym Borze. Prowadzono ich jednak do dołów, do których wrzucano ich żywcem. Dół był głęboki na 5 metrów i nie było już stamt±d możliwo¶ci ucieczki. Samochody jeĽdziły tam i z powrotem cały dzień, prawie o zmierzchu Niemcy zakończyli sw± diabelsk± pracę, zapełnili ludĽmi cały dół. Przed noc± chłopi z okolicznych wsi zasypali doły pod nadzorem niemieckich bandytów.

Należy tu zauważyć, że Niemcy zadbali o to, aby nie było ¶wiadka ich zbrodni. Polscy policjanci pomocniczy z Zawad zostali natychmiast odesłani z powrotem do Tyko cina, a chłopom powiedziano, że tu leż± martwi jeńcy wojenni. Po zasypaniu dołu mordercy wrócili do miasteczka. Ludno¶ć polska przygotowała wielki bal i elita miasteczkowa bawiła się z bandytami cał± noc.

Nazajutrz polska policja pomocnicza chodziła razem z Niemcami od domu do domu i znowu wyganiała na rynek Żydów, którzy z różnych powodów nie stawili się pierwszego dnia, także chorych, starych i kaleki. Drugiego dnia było wiele kobiet z małymi dziećmi na rękach i starców. Znów załadowano ludzi na samochody i zawieziono do drugiego dołu. Drugiego dnia rzeĽ trwała do godziny 2 po południu. Pierwszego dnia zamordowano około 1400 Żydów, a drugiego około 700. Ł±cznie w straszny sposób zginęło około 2100 (dwa tysi±ce sto osób), przeważnie wrzucano ich żywcem do dołów. RzeĽ miała miejsce 25 i 26 sierpnia 1941 r. Ten masowy mord przeprowadzony na zimno, z wyrachowaniem i premedytacj± byt pierwszym w okolicy Tykocina, ponieważ Żydzi z s±siednich miasteczek, jak Knyszyn, Sokoły, [Wysokie] Mazowieckie, Choroszcz i innych, żyli w gettach i wytrwali do listopada 1942 r.

Z rzezi w Tykocinie uratowało się około 150 osób - dzięki temu, że uciekły z miasteczka noc wcze¶niej i ukrywały się na miejscu. W¶ród nich byli: Jeszaja Lejb Trach mowski, Kopel Szwedkowski (tałe¶nik), który żył potem w Sokołach i zgin±ł tam pod­ czas likwidacji getta, piekarz Szajka Lewin z rodzin±, Symcha Jabłonowicz (rzeĽnik) z cał± rodzin±, Icchak Szoszkes ze swoj± siostr± i dzieckiem, Aron Feler z żon± i dzieć­mi, Icchak Fcler, Anszel Furka z synem, Lejka Sirota z rodzin±, Lejzor Olsztejn, Zy skind Szaul Turowicz (kowal), Jowka Płoński, Nataniel Zilbersztejn z rodzin±, Elka-Chaja - piekarka z mężem i inni.

Wielu uratowanych uciekło do Białegostoku, żyli tam w getcie i zginęli podczas likwidacji. Czę¶ć szukała ratunku u okolicznych chłopów i póĽniej wpadła w ręce nie­mieckich żandarmów, którzy od razu rozstrzeliwali Żydów, zgodnie ze znan± melodi±: "Jeden ma wyrok: ¶mierć". Złapanych Żydów prowadzili do trzeciego otwartego dołu w lesie łopuchowskim i tam rozstrzeliwali.

W listopadzie 1941 r. żandarmi złapali we wsiach Tatary i Łaziuki grupę następuj±­ cych Żydów: Taubę Łucka (żonę bezdomnego krawca) z synem, żonę Kropownickiego (fryzjera) z małym dzieckiem, 8-letniego syna Eliasza Kawki i piekarza Mosze Kobylińskiego. Sprowadzono ich do miasteczka, stamt±d furmank± zawieziono do łopuchowskiego lasu, gdzie zostali rozstrzelani i leż± w trzecim otwartym dole.

Po rzezi Żydów w Tykocinie w dniach 25 i 26 sierpnia 1941 r. niemieccy mordercy przyst±pili do likwidacji żydowskiego maj±tku; wielka synagoga została zamieniona na magazyn. Tam przywieziono cał± po¶ciel (poduszki, pierzyny, kołdry) z żydowskich domów i inne miękkie rzeczy domowe. Lepsze meble żandarmi i inni, cywilni urzędnicy zabrali dla siebie, wstawili do swych własnych pokoi. Pozostałe rzeczy sprzedali na licytacji. W okre¶lonym dniu zebrało się wielu chłopów z okolicy na rynku i za drobne sumy odkupywali całe żydowskie mienie, które było ukryte w żydowskich domach.

Dzikie niemieckie bestie starały się zmyć szybko wszelki ¶lad po żydowskim osadnictwie, wyrywali z korzeniami każdy znak po niedawno pulsuj±cym tu żydowskim życiu. Po u¶mierceniu żywych zamierzyli się także na martwych. Stary żydowski cmentarz był pokryty ciężkimi, starymi macewami sprzed stuleci, były tu groby rabinów, gaonów i wielkich swego pokolenia. Grobami, do których zbliżano się, zdj±wszy buty, ze strachem i wielkim szacunkiem, grobami, wokół których powstawały legendy, macewami na wpół rozpadniętymi ze staro¶ci, ze szparami, w które ludzie w potrzebie drż±cymi palcami wkładali kwitlech i od razu odczuwali ulgę w zbolałych sercach. Ten stary żydowski cmentarz został szybko zbezczeszczony. Kamienne ogrodzenie, postawione z wielkim wysiłkiem i przy pomocy materialnej tykocińskich ziomków z zagranicy, zostało rozebrane przez barbarzyńskich Niemców i razem ze wszystkimi macewami zamienione w materiał do budowy szos. Cały teren cmentarza żydowskiego zamieniono w pastwisko, od czasu do czasu służył jako plac egzekucji przypadkowo złapanych Ży­ dów, a także ofiar polskiej narodowo¶ci.

Drugim obiektem dla niemieckiego wandalizmu była wielka żydowska synagoga. Cała synagoga została zdemolowana, przy pomocy miejscowej ludno¶ci wyposażenie wewnętrzne zostało całkowicie zniszczone. Wielkie drzwi wej¶ciowe, galeria, ławki, stoły i inne drewniane urz±dzenia zostały wywleczone na opał, w tym także kunsztownie wyrzeĽbione ¶ciany aron ha-kodesz. Nawet ceglane płyty podłogi, które przetrwały stulecia, znikły, na ich miejscu ukazał się żółty piasek.

Całe centrum miasteczka, które było zamieszkane przez Żydów, zostało całkowicie zniszczone. Żandarmi za grosze sprzedawali drewniane żydowskie domy, które chłopi pozbierali i przenosili na wie¶. Murowane budynki były niszczone, amtskomisarz sprzedawał cegły za marne pieni±dze i chłopi z wielkim apetytem stawiali się ze swymi furmankami, pomagaj±c mu przeprowadzić plan zniszczenia. Cudem ocalał zniszczony masywny budynek żydowskiej wielkiej synagogi w Tykocinie, sprawiaj±cy wrażenie komina po spalonym domu po zagładzie Tykocina.

Sk±d wzi±ć treny żałobne o zagładzie Tykocina? Mogę podać tylko suche fakty, tak jak wryły się w moj± ¶wiadomo¶ć, przywołać moje wspomnienia o minionych, mrocznych i krwawych dniach, które doprowadziły do całkowitego upadku żydowskiej społeczno¶ci w Tykocinie, licz±cej ponad 2000 osób. Przeżyło tylko siedemna¶ci osób.

Opisuję zagładę naszego rodzinnego miasta po to, by ta smutna, krwawa historia trafiła do każdego ziomka z naszego miasteczka w szerokim ¶wiecie. Aby każdy z nich wiedział, że Żydzi z Tykocina leż± razem w łopuchowskim lesie w dwóch bratnich mo­ giłach. Po innych żydowskich osadach, miastach i miasteczkach nie pozostał żaden ¶lad, [Żydzi] zginęli po długich i ciężkich męczarniach w komorach gazowych, spaleni w krematoriach.

25 sierpnia 1944 r., pierwszy raz po wyzwoleniu, my, resztki żydowskiego Tykocina, w liczbie 16 osób zebrali¶my się w łopuchowskim lesie przy masowych grobach naszych sióstr i braci, ojców i matek. Stali¶my z poruszonymi sercami na miejscu, gdzie nasi bliscy ostatni raz patrzyli na boży ¶wiat i z okrzykami rozpaczy - dlaczego? lub wołaj±c Szma Izrael, zostali wrzuceni do tych głębokich dołów. Wspominaj±c jasne dusze ¶wię­ tych męczenników i przysięgaj±c zemstę na niemieckim narodzie morderców, głosami drż±cymi ze zdenerwowania odmówili¶my tradycyjny kadisz. Zrobili¶my prowizoryczne ogrodzenie i postawili¶my tablicę pami±tkow±. Wierzę, że nadejdzie dzień, kiedy wspólnymi siłami postawimy stosown± macewę.

Straszny okres hitlerowsko-niemieckiej okupacji przeżyli i zostali wyzwoleni przez Rosję Sowieck± i jej potężn± Armię Czerwon± następuj±cy Żydzi z Tykocina: Eliezer Fryc, Lejbel Fryc, Menachem-Mendel Turek, Mosze Ture , Eliezer Olsztejn, Zyskin Olsztejn , Fiszel Zilbersztejn, Tauba Zilbersztejn, Mordechaj Brener, Szmul Feler, Becalel Wilga, Icchak Feler, Chaszka Ismach z dwojgiem dzieci, Lejzer Choroszucha, Alter Kac. Wyżej wspomniani przetrwali dzięki swemu uporowi, przechodz±c trudn± drogę nieszczę¶ć, cierpień i bólu, każdego dnia maj±c ¶mierć przed oczyma. Każdy w inny sposób i w innym miejscu jest kawałkiem historii i może służyć jako temat dla trzyma­ j±cego w najwyższym napięciu opowiadania.

Jako repatrianci ze Zwi±zku Radzieckiego powrócili: Abram Turek, jego żona Sara, ich syn Icchak i wnuki Chana i Józef, także żona i dwoje dzieci Meira Tenenbojma (fryzjera), Józef Łucki, Szmul Jachlachowicz (syn Welwla, rzeĽnika), Gerszon Żelazo z żon± i córk±.

Ľródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego. Z języka jidysz tłumaczyła Sylwia Szymańska