Kliknij, aby dodać stronę do ulubionych
strona główna cmentarze warto wiedzieć księga gości napisz do nas
RADZIŁÓW

"Znikła z powierzchni ziemi gmina żydowska w Radziłowie,
która istniała przez pięćset lat".
Menachem Finkelsztejn

Historia Żydów w Radziłowie liczy sobie kilkaset lat. Już w XVII wieku mieszkała tu niewielka grupa wyznawców judaizmu, w tym samym wieku wzniesiono pierwszą, drewnianą synagogę, która przetrwała aż do czasów drugiej wojny światowej. Liczba Żydów w Radziłowie stopniowo zwiększała się, a jej największy przyrost przypadł na XIX w. W 1808 r. mieszkało tu 51 osób wyznania mojżeszowego, w 1827 r. - 225 osób, a w 1847 roku - 639. Mimo masowej emigracji w pierwszych latach XX wieku, spis powszechny z 1921 r. odnotował w Radziłowie 671 osób pochodzenia żydowskiego. Przez wiele lat Żydzi stanowili połowę mieszkańców miejscowości.

Radziłów jest jednym - obok Jedwabnego, Wąsosza, Szczuczyna, Kolna czy Suchowoli - z tych miast, w których w dziele zagłady Żydów uczestniczyła też część ich polskich sąsiadów. Przytoczmy tu fragment artykułu autorstwa Anny Bikont, zatytułowanego "Mieli wódkę, broń i nienawiść", opisującego to wydarzenie: "6 lipca 1941 r. do miasteczka zaczęli ściągać chłopi z okolicznych wiosek, którzy dzień wcześniej w Wąsoszu dokonali krwawej rozprawy z Żydami. 7 lipca rano na rynku pojawił się samochód z kilkoma Niemcami. Jeden z nich po polsku powiedział, że jeśli Polacy nie zrobią porządku z Żydami, to oni zrobią porządek z nimi. Stodołę na spalenie Żydów znaleźli wspólnie Niemiec i sekretarz gminy Grzymkowski. Na rynek spędzono wszystkich Żydów. Najwięcej było dzieci i starców. Przy drogach Polacy pilnowali, by Żydzi nie uciekli. Stodołę podpalał Józef Klimaszewski. Miał około 16 lat. W okolicznych zbożach i na strychach domów ukryło się jednak trochę ludzi. Polacy wyciągali ich i mordowali na miejscu albo prowadzili do tzw. lodowni, głębokiego dołu, gdzie przez cały rok przechowywano lód wyrąbany z rzeki. Tam do Żydów strzelano, zabijano ich siekierami, jeszcze żywych wrzucano do dołu z trupami. Potem przysypano dół wapnem. Pogrom trwał trzy dni. I ziemia w "lodowni" ruszała się przez trzy dni. Potem rzucono się do rabowania; pod wieczór już ani jeden pożydowski dom nie stał pusty. W mordzie uczestniczyła większość. Niektórzy bardzo aktywnie, inni pół-czynnie, jeszcze inni to byli gapie".

Cmentarz żydowski w Radziłowie położony jest we wschodniej części wsi, przy ul. Szkolnej, za boiskiem szkolnym. Do dziś zachowało się tylko jedno przedwojenne zdjęcie tego cmentarza. Zostało wykonane w lutym 1939 r. i przedstawia Mosze Szymona Rozenbauma, stojącego nad grobem swego ojca Zundela, zmarłego 22 stycznia 1939 r.

Cmentarz uległ dewastacji, do dziś w jego obrębie nie zachowały się nagrobki. O procesie niszczenia cmentarza pisała Anna Bikont w artykule zatytułowanym "Mieli wódkę, broń i nienawiść" ("Gazeta Wyborcza", 15.06.2001): "W Jedwabnem w miejscu dawnego kirkutu, między zasadzonymi po wojnie leszczynami, doliczyłam się dwudziestu kilku zachowanych fragmentów macew, w Radziłowie - nie ma żadnego śladu. Pytam, co stało się z płytami nagrobnymi.

- Płyty brali na taczalniki, żeby siekiery ostrzyć - mówi Stanisław S. - Chyba nie było takiego w Radziłowie, co by nie miał taczalników z tych kamieni cmentarnych. Wyrżnęli wszystkie drzewa, a jakie tam sosny wielkie rosły, pamiętam, bo we wojnę chodziliśmy zbierać wronie jajka, a wrona to nie to co kruk, na niskim drzewie nigdy nie zaprowadzi dziupli.

Do dziś zachowało się tylko jedno przedwojenne zdjęcie tego cmentarza. Zostało wykonane pod koniec lutego 1939 roku i przedstawia Mosze Szymona Rozenbauma, stojącego nad grobem swego ojca Zundela

- Jak się ludzie zaczęli odbudowywać, żwir na taczki brali i Żydami sobie ściany tynkowali - opowiadał Kazimierz Z. - A nowa władza ludowa z tej resztówki, co chłopi nie powykradali w nocy, to jeszcze kawałek szosy pobudowała. Szczaw się rwało na mogiłkach, rósł duży, zawsze się te parę złotych zarobiło.

- Kamienie ze stodoły są w podmurówce naszego domu, każdy jeden brał - wspominał Olszewski. - Po wojnie wysyłało się dzieciaki: "Pójdźcie na mogiłki po piach", bo tam był żółty, dobry piach do tynkowania. Ja też stamtąd nosiłem. Znalazłem kiedyś gnat, wyrzuciłem w cholerę, kolega do rzeczki wyrzucił czaszkę i popłynęła. Jaki wstyd, gdy teraz o tym myślę, ale wtedy nie było na to wyobraźni. Niedawno pojechałem z córką, chciała pójść na kirkut. A tu okazało się, że w miejscu kirkutu stoi szkoła.

To usytuowanie potwierdza jeszcze dwóch świadków. Ale inny będzie twierdził, że kirkut mieścił się na lewo od szkoły, tam, gdzie do niedawna była oczyszczalnia ścieków. Stanisław Ramotowski z kolei wskazuje mi jeszcze inne miejsce, oddalone od szkoły o kilkaset metrów, gdzie teraz jest zasiane pole. - Że też nie przeszkadza im siać na cmentarzu - zadumał się".

tekst: K. Bielawski
We would like to thank to Jose Gutstein for his support.
Photo copyright www.radzilow.com

strona główna cmentarze warto wiedzieć księga gości napisz do nas